Następnym razem będę asertywny, otworzę buzię i zaproponuję towarzystwu pogranie w jakiś fillerek - nawet na 20 minut, bo oczekiwanie na kolejnych graczy (przez blisko godzinę), patrząc jak inni grają, było średnio emocjonujące. Znaczy dla mnie, bo reszta towarzystwa miała zajęcie i bawiła się raczej dobrze, grając czy przygotowując się do gry. Zwykle chcę żeby każdy się bawił i tak zazwyczaj robiłem, stąd moje mocno wygórowane oczekiwania. Obiecuję poprawę.
Jak doczekałem się przybycia współgraczy - Ania, Teresa, pudelek - to zaproponowałem Heaven&Ale na rozgrzewkę. Gra dość prosta, ale zapewnia sporą dawkę kombinowania. Nie do końca mój typ gry, bo jest to raczej taktyczny tytuł - wolę czyste strategie. Podoba mi się element wyścigu, tj. interakcja w podbieraniu kafelków i zdobywaniu beczek (punktów). Do tego wymusza bardzo umiejętne budowanie swojej planszy. Końcowe punktowanie w stylu Knizii jest fajne - sprytnie pomyślane i działa dobrze.
Nie podoba mi się mogący wystąpić paraliż decyzyjny, bo przeanalizowanie dostępnych opcji pod kątem planszy i tego co mogą zrobić współgracze - do uzyskiwanego efektu - jest czasem zbyt długie. Nie da się precyzyjnie zaplanować jak będzie wyglądała moja planszetka po X ruchach, a wizualizowanie i planowanie tego niepotrzebnie będzie zjadać czas.
Trzeba grać na beczki - bonusy na koniec gry. Ania wygrała zwijając większość beczek. Zależnie od układu na planszy, ruchów współgraczy itd. punkty ze swojej planszy można mieć lub mieć ich... mniej
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
Dlatego beczki to pewniak.
Oczywiście jak każdy zapozna się z grą to będzie większa konkurencja o beczki, ale stanowią one znaczący zastrzyk punktów i są bardzo ważnym elementem gry.
Mimo wszystko po kilku grach wchodzą pewne automatyzmy, lepsze i gorsze ruchy, sposób budowania swojej planszy. Gra jest OK, ale nie wiem czy coś więcej.
Na drugą nogę Ponzi Scheme. Chciałem bardzo zagrać i chwała Wam za to, że pograliśmy
Wcielamy się w oszustów, którzy w stylu bamber geld oferują złote góry. Inwestujesz mało, a dostajesz dużo. Wiadomo, nierealne i o tym jest ta gra: naciągamy kolejnych ludzi, wyciągamy od nich gotówkę, którą spłacamy poprzednich wierzycieli i w tzw. międzyczasie inwestujemy w akcje firm. Tak do momentu aż zbankrutujemy - znaczy złapią nas i zamkną, bo nie będziemy wypłacalni. Życie napisało scenariusz tej gry
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
to nie była piramida finansowa, raczej trapez,bo graliśmy w czwórkę
Pod przykrywką tematu robienia przekrętów i tegoż tła klimatycznego wychodzi sprytna gierka o zarządzaniu kasą i czasem. Do tego musimy inwestować w akcje firm i handlować z innymi graczami żeby te akcje (udziały) pozyskiwać. Ciekawy mechanizm "propozycji nie do odrzucenia" przy handlowaniu - albo odkupuję Twoje akcje proponując "pewną" kwotę albo Ty odkupujesz moje płac mi tę "pewną" kwotę. Dam za mało, ktoś zgranie moje zasoby, dam zbyt dużo to przepłacę i jestem szybciej bankrutem. Aha akcje-udziały dają punkty na koniec gry, im więcej mamy akcji tym lepiej. Tylko nie możemy zbankrutować
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Sprytna gierka, trzeba policzyć, można się pośmiać i czekać kiedy ktoś zbankrutuje. Szacowanie spotyka party game. Fajne, chętnie jeszcze pogram bardziej świadomie. Waham czy to wymieniać w MH, ale jak dostane propozycję nie do odrzucenia
Grę zakończyło bankructwo Ani,a finalnie wygrałem ja, ale w punktach remisując z pudlem 16:16. Tie-breakerem było zrobienie przekrętu na większa kasę. Udało mi się
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)