U nas na stole też zagościł ostatnio Istanbul Big Box i ja jestem zachwycona
Gramy na razie tylko w dwie osoby, ale już zapowiedziałam, że jak nadarzy się okazja to trafia na stół przy większej liczbie graczy. Jest to może i prosta popykajka, w dodatku rzeczywiście czasem przypomina wyścig. Dobrze wiedzieć, że nie jesteśmy jedynymi, którzy grają tylko z "kawowym" dodatkiem. Nie to, że listy nas odstraszają, po prostu wyznaję zasadę, że dodatki należy dodawać do gry stopniowo, żeby nie zabierać sobie doświadczenia obcowania z "czystą" grą.
Za co polubiłam Istanbul? Jak już nie raz się tu
żaliłam dzieliłam mój facet to straszny downtimer. Jako że nasza kolekcja to głównie średnio-ciężkie eurosuchary to nasza gra we dwójkę wygląda tak, że on siedzi i myśli, a ja siedzę i się nudzę (tak, zdążę swoje ruchy trzy razy obmyślić w międzyczasie ;P). Za to w Istanbule jest pyk-pyk-pyk-pyk i już, po grze, można zaczynać kolejną partię. Brakowało mi czegoś takiego i bardzo się cieszę, że Big Box mnie kupił. Gdyby nie wyszła ta edycja i gra nie zagościła ponownie na recenzenckich stołach, to pewnie w życiu nie zwróciłabym na nią uwagi po tylu latach o pierwszego wydania.
Podoba mi się to, że właściwie wszystko dzieje się na planszy + małym wózku. Żadnego układania pasjansów, żadnego żmudnego dodawania PZ, dwa w prawo, dziesięć w lewo... Po prostu bierzesz diament, układasz na wózku. Masz 6? Brawo, wygrałeś. Oczywiście to co napisałam brzmi jakbym nie lubiła sucharów. Lubię suchary, bardzo lubię, ale lubię też różnorodność. Istanbul tę różnorodność mi zapewnia. I przy okazji odrobinę wytchnienia, zwłaszcza gdy czasu na granie coraz mniej.
Opinia o tej grze będzie zapewne zależała bardzo mocno od oczekiwań. Jeśli ktoś ma jeszcze niedosyt ciężkich, suchych tytułów z jak najkrótsza kołderką to nie będzie zadowolony. Za to osoby szukające szybkiej, przyjemnej popykajki, po której wstaje się od stołu z satysfakcją niezależnie od wyniku, z syndromem jeszcze jeden partii, bo czas gry nie zmęczył na tyle, żeby chcieć już zająć się czymś innym to to jest naprawdę dobre rozwiązanie. Myślę, że to taka dobra gra "na drugi krok". Myślę też, że przy najbliższej okazji spróbuję w nią pyknąć z moimi młodszymi braćmi, u których udało się zaszczepić miłość do planszówek
A już tak zupełnie subiektywnie - jakie to ładne wszystko. Wykonanie tej gry, żetony, rysunki, grafiki. Bardzo "moja" stylistyka. No i te czerwone diamenciki, wydaje mi się, bo nie porównywałam, ale czy to nie są te co w Everdellu tylko w innym kolorze?