Re: Mombasa (Alexander Pfister)
: 07 wrz 2020, 11:55
Wczoraj w końcu miałem okazję zagrać w Mombasę. Była to ostatnia z dużych gier Pfistera, w którą jeszcze nie grałem. Bardzo lubię tego autora, ukradkiem wszedł do grona moich ulubionych twórców planszówek, jednak od Mombasy przez długi czas trzymałem się z daleka. Powód jest prosty, zostałem "nastraszony" przez znajomych, że jest to dość ciężkie, długie euro, w którym negatywna interakcja potrafi całkowicie zrujnować dorobek punktowy gracza. Długo chodziłem wokół tej gry i w końcu nadarzyła się okazja na spróbowanie, więc skorzystałem.
Kurczę, jakie to jest dobre! Jak wspaniale wiąże mózg na supełek, kiedy próbuje się planować zagrywanie i odzyskiwanie kart. Ja cudownie gra mówi człowiekowi, że jest debilem, kiedy widzi przed sobą wszystkie potrzebne do przesunięcia się na książkach symbole, poza księgowym, z którego można by to przesunięcie odpalić. Świetne decyzje, nie tylko tak prozaiczne, jak którą kartę kupić, ale też dotyczące timingu akcji. Spróbuję przeczekać i może przeciwnicy zasłonią swoje symbole, pozwalając mi na bonusowe pola czy oleję to i od razu polecę po upatrzoną kartę?
Negatywna interakcja może być bolesna, to fakt. Jeśli jednak opierasz swój wynik wyłącznie o inwestowanie w jedną kompanię i nie zostawiasz sobie na ostatnią rundę kart pełnych czapek, to cóż... zasługujesz na przegraną
Nikt przy stole nie miał problemu z wypychaniem placówek, nawet moja żona, która z reguły w eurosucharach jest bardzo wyczulona na negatywną interakcję. Trzeba też przyznać, że nie jest to głupie psucie na zasadzie "a masz, teraz tracisz zasoby/punkty!", w Mombasie ma ta interakcja dużo sensu i jest przewidywalna. W takim sensie, że jeśli patrzymy na discardy naszych przeciwników i zwracamy uwagę na ich zakupy, to możemy wnioskować kiedy będą chcieli wypychać placówki. Ogólnie nie przepadam za negatywną interakcją, ale tutaj była dla mnie na akceptowalnym poziomie.
GWT na razie jest bezpieczne, ale Mombasa z miejsca wskakuje na drugie miejsce na liście moich ulubionych gier Pfistera. Od razu zamówiłem minidodatek i liczę, że po kilku partiach zacznie deptać GWT po piętach.
Kurczę, jakie to jest dobre! Jak wspaniale wiąże mózg na supełek, kiedy próbuje się planować zagrywanie i odzyskiwanie kart. Ja cudownie gra mówi człowiekowi, że jest debilem, kiedy widzi przed sobą wszystkie potrzebne do przesunięcia się na książkach symbole, poza księgowym, z którego można by to przesunięcie odpalić. Świetne decyzje, nie tylko tak prozaiczne, jak którą kartę kupić, ale też dotyczące timingu akcji. Spróbuję przeczekać i może przeciwnicy zasłonią swoje symbole, pozwalając mi na bonusowe pola czy oleję to i od razu polecę po upatrzoną kartę?
Negatywna interakcja może być bolesna, to fakt. Jeśli jednak opierasz swój wynik wyłącznie o inwestowanie w jedną kompanię i nie zostawiasz sobie na ostatnią rundę kart pełnych czapek, to cóż... zasługujesz na przegraną

GWT na razie jest bezpieczne, ale Mombasa z miejsca wskakuje na drugie miejsce na liście moich ulubionych gier Pfistera. Od razu zamówiłem minidodatek i liczę, że po kilku partiach zacznie deptać GWT po piętach.