Grałem w Jaskinię wczoraj z dziewięcioletnim kuzynem. Zasady interpretowałem z pamięci, ponieważ jako "wujek od planszówek" nie mogę sobie zepsuć renomy zaglądając za często do instrukcji

No i trochę je (niezamierzenie) przeinaczyłem... Graliśmy tak, że eksplorować można nie tylko sąsiadujący kafelek, ale i dalsze (o ile dokłada się je "w ciągu"). W efekcie np. wydawaliśmy 2 PA, żeby dociągnąć 2 kafle i ułożyć je sobie dowolnie. Gdy nie dało się dołożyć jakiegoś kafla, poza dołożeniem zwaliska odrzucany kafel przekazywaliśmy osobie po prawej, żeby sobie dołożyła gdziekolwiek zechce

Planowania i interakcji było więcej, niż jak grałem pierwszy raz, zgodnie z zasadami ;P
A co do "nieklimatyczności" takiego rozwiązania: gdy wypomniałem kuzynowi, że dokłada 3ci kafelek pod kątem i w prawdziwej jaskini by raczej nie zobaczył, co się tam znajduje, zrobił przemądrzałą minę i stwierdził: "Wujek, jakbym poświecił latarką, to widać by było po odbiciach na sklepieniu, że tam za rogiem jest jezioro"
Kolejną rozgrywkę chcieliśmy przyspieszyć (i wyeliminować ciągłe liczenie, ile PA kosztuje powrót) i zagraliśmy mając 2 PA więcej / rundę (bazowo gracz ma 3 punkty, a 7 jeśli łyknie poweraida) - to już zupełnie nieklimatycznie, bo gracze przygotowują się do "skoków na punkty", zamiast do "eksploracji niewiadomej", ale też polecam wypróbowanie tego wariantu z niecierpliwymi dzieciakami (uwaga: jest ryzyko zakleszczenia się bez jedzenia za zaciskiem 3ciego poziomu, bo odpada zasada "czołgania się").