Tytuł niszowy, ale co tam. Podzielę się. Polska gra Hannibal Barkas. Rozgrywka z żoną (Kartagina). Czas gry 2 h i 40 minut (7 etapów gry, czyli 1 rok i 2 miesiące). Scenariusz III: pełna wojna i kumulacja maksymalnej liczby wojsk. Wersja rebalansowana: po jednym sprzymierzeńcu dla każdej ze stron.
Przełomem czerwca i lipca 218 roku (w sierpniu 2020) Kartagińczycy postanowili złamać potęgę rzymską i wyruszyli historycznie w stronę Alp. Po drodze podbili pierwsze niekartagińskie miasto w Hiszpanii, czyli Emporiae tuż przed Pirenejami. Rzym w tym samym czasie po prostu wyczekiwał, próbując wyposażyć się w inicjatywę z kart, bo w tym aspekcie zawsze wypada gorzej na tle aktywnego Hannibala i idących z nim wodzów. Z aktywnie granych kart Rzymianie wyposażyli się w dodatkowe talenty i zainteresowali prowadzeniem polityki zagranicznej w stronę Numidii. Etap I szybko zakończył się przesunięciem głównego trzonu kartagińskiej armii w stronę ówczesnej Galii. Po fazie ekonomii skarbiec kartagiński był niemalże pusty, co uniemożliwiło sformowanie nowych wojsk do i tak już silnej armii spadkobiercy Dydony. Rzymianie tymczasem istotnie się obłowili, decydując na uzupełnienia w środkowej Italii.
Kartagińczyk opanowany chęcią łatwego wzbogacenia się postanowił zmienić nieco tempo gry i oblężyć dobrze umocnioną dzisiejszą Marsylię. W dalszych etapach miasto to skutecznie traciło obrońców reprezentowanych murami na samej karcie, ale sprytny fortel z karty pozwolił na opóźnienie jego zdobycia aż do VI etapu gry. Rzym uznał, że miasto i tak jest stracone w obliczu otaczającej przewagi Kartagińczyków, więc musiał się pogodzić ze zdobyciem 11 PZ przez przeciwnika. Kartagińczyk wykorzystał swoje cenne okręty i przewiózł część armii ze stolicy do Hiszpanii celem zabezpieczenia tyłów Hannibala i wiedziony perspektywą zdobycia miasta Agathe za Pirenejami.
W tym samym czasie, korzystając z licznych uzupełnień i dużej przewagi na morzu oraz mając na uwadze osłabienie kartagińskiej stolicy, Rzymianie wyładowali flotę (częściowo doładowaną wojskami ze sprzymierzonej Sycylii) w Hadruktum w bezpośrednim sąsiedztwie z prowincją z kartagińską stolicą, utrzymując bezpieczną przewagę w oblężeniu miasta na wypadek uderzenia. Rzym kontynuował również swoją politykę przeciągnięcia Numidii na swoją stronę, która za łączną cenę 30 talentów i 6 inicjatywy przyniosła 2 PZ i w dalszych etapach cenne karty afrykańskiego sprzymierzeńca. Druga część floty zaryzykowała przepłynięcie do Saldae, słabo obsadzonego, drugiego największego miasta państwa massylijskiego (sprzymierzeńca Kartagińczyków) i zaczęła oblężenie. Działania ofensywne w Afryce, niespodziewane w naszych dotychczasowych grach, były możliwe dzięki niestandardowym poczynaniom Kartagińczyków w Galii i zyskaniu nieco czasu na rzecz ustaleń podjętych przez rzymski Senat.
Wreszcie jednak Kartagina postanowiła przejść Alpy i tu czekała na nią przykra niespodzianka w postaci chorób oraz przymusowego rzutu na przejście przez ośnieżone szczyty alpejskiego przyczółka Italii. Jakaż była frustracja Kartagińczyka, gdy 35% jego armii bezpowrotnie zestaliło się z podłożem w wyniku wyjątkowo brutalnej pogody i kłopotów z zaopatrzeniem. Złożeni dyfterytem kartagińscy wojacy musieli przełknąć gorzką porażkę, a na dokładkę rzucili na nastawienie galijskiego plemienia Taurini, które przywitało ich 8 tys. wrogiej piechoty i 1 tys. konnicy. Jakby było mało niepowodzeń, Rzym wykorzystał pusty skarbiec kartagiński i z pomocą zagranych piratów pozbawił Kartaginę zamiast paru zalegających talentów 3 punktów zwycięstwa.
W dalszych etapach i celem przygotowania się pod drugą fazę ekonomii w grze Rzym ukończył zarówno oblężenie massylijskiego Saldae, jak i kartagińskiego Hadruktum. Tracąc jednak tak Emporiae, jak i Marsylię. Zużywając wiele kart na ekonomię i uzupełnienie pustego skarbca Kartagina doprowadziła do sojuszu z Macedonią, zyskując cenne dwa punkty zwycięstwa, jak i posiłki możliwe do wykorzystania przy okrążeniu Rzymu ze wschodu. Posiłki te okazały się jednak niewystarczające i Kartagińczyk postanowił zużyć kolejne cenne karty w celu uzupełnienia armii o ochotników galijskich na granicy Italii za Alpami. Bierność Rzymu była podyktowana w tym czasie koniecznością zebrania odpowiednich efektów bitewnych z kart, mając na uwadze słabość rzymskich dowódców na tle przywódców głównej armii kartagińskiej.
W kwietniu 217 roku Kartagina - korzystając z przewagi po stronie żetonów inicjatywy i nadziei o wyczerpanej złej passie - powitała spowitą słońcem Italię swoim wypucowanym orężem i poprowadziła uderzenie wyprzedzające na prowincję Pisae, zlokalizowaną dwie prowincje od rzymskiej stolicy, nie dając Rzymianom szansy na uzupełnienie wojsk. Naprzeciwko siebie stanęło 40 tys. kartagińskiej ciężkiej piechoty (w przeważającej mierze złożonej z jednostek galijskich), 4 tys. jazdy i 15 słoni. Rzym mógł liczyć na 6 tys. lekkiej piechoty, 34 tys. ciężkiej (złożonej w większości z rzymskich obywateli) i 2 tys. jazdy. W wyniku lepszych manewrów i decyzji przywódczych Kartagińczycy rozbili rzymską armię, a z początkowych 42 tys. ostało się jedynie 12 tys., którzy pod dowództwem Scypiona uciekli do sąsiadującej prowincji przed Rzymem. Kartagina ocaliła 32 tys. jednostek z początkowych 44 tys., w tym wszystkie słonie. W wyniku sprytnego manewru Scypiona udało się jednak zabić kartagińskiego wodza, Hannona, co dało Rzymianom cenne punkty zwycięstwa. Senat zmartwiony porażką armii złożonej w większości z obywateli imperium przeciwko w dużej mierze najemnikom w armii kartagińskiej zrozumiał dotychczasowe błędy. Konserwatywne skrzydło Senatu z trudem przebolało porażkę, ale zyskało na czasie, gdyż zwycięska armia kartagińska nie miała już inicjatywy, by walczyć, a zagrożenie na przedmurzu kartagińskiej stolicy po przejętym przez Rzymian Hadruktum skłoniło jednego z przywódców dydońskich do zabezpieczenia stolicy. Mniejsza część armii kartagińskiej stacjonująca w Hiszpanii po odbiciu dwóch rzymskich miast skierowała się w stronę Alp, uznając, że tak szybciej przejdzie w stronę Italii, by wesprzeć Hannibala, zamiast czekać na transport morski.
W tym samym czasie Senat rzymski postanowił przystać na propozycję przedłużenia konsulatu dla P.C. Scypiona w dowodzie za jego zasługi. Mimo porażki pod Pisae, kworum senackie nie zgłosiło żadnego sprzeciwu i przez aklamację obwołało Scypiona prokonsulem w czasach kryzysowych dla Rzymian. Nowy prokonsul zdecydował się poprowadzić wierną mu armię przez kolejny rok. Jednocześnie zarządzono powrót 160 statków rzymskich z Afryki, mając przejętą jedną prowincję Massyili i sprzymierzoną Numidię oraz kartagińskie Hadruktum. Rzym po raz pierwszy w historii pozyskał kontrolę nad prowincjami dającymi rekrutację słoni. Armia wyposażona w 45 numidyjskich słoni i ciężką piechotę, rekrutowanych w poprzedniej fazie ekonomii, przepłynęła przez pełne morze i już miała witać się z wrotami do Wiecznego Miasta, gdy została zaatakowana przez największego z przywódców, czyli Kapitana Pogodę. Okrutny sztorm sprawił, że 140 ze 160 statków rzymskich poszło na dno (7 na 8 rzutów nieubłaganie pokazało Scypionowi, że bogów nie ma), zabierając ze sobą dopiero co pozyskane słonie i większość z transportowanych żołnierzy.
Do Rzymu uśmiechnęło się jednak szczęście i 2 z 3 nowo pozyskanych kart to choroby, które i tym razem wyrządziły sporo szkód kartagińskiej armii pod dowództwem Hannibala i spółki. Nie mając już możliwości poważniejszych uzupełnień z Afryki, Rzym odsłonił stolicę i wykorzystując wszystkie swoje punkty inicjatywy połączył rozbitą wcześniej armię i zadeklarował marsz na Pisae. "Nie tolerujemy półśrodków. Zwyciężymy teraz albo nie mamy co czekać na kolejne zbiory zboża i rekrutów!” - sprzeciwił się doradcom Scypion. Z trzema pretorami i drugim konsulem jedyna scentralizowana rzymska armia rzuciła wyzwanie przetrzebionym chorobami Kartagińczykom. Pod Pisą naprzeciwko siebie stanęło 22 tys. rzymskiej ciężkiej piechoty, 2 tys. doborowej jazdy rzymskiej i 10 ocalonych z rzezi morskiej słoni. Kartagińczyk wystawił tyle samo ciężkiej piechoty i 1 tys. jazdy. Mimo wyrównanych sił starcie okazało się zupełnie jednostronne. Wiedziony inicjatywą Scypion nie popełnił błędów z poprzedniej bitwy, a szczęście odwróciło się od Hannibala. Rzymianie rozbili podobnie liczną armię, korzystając nie tylko z kunsztu wojennego swojego wodza, ale i z dobrego zaplecza w postaci efektów bitewnych. Z 24 tys. Rzymian na polu walki pozostało przy życiu 18 tys., podczas gdy Kartagińczyk stracił dokładnie połowę swoich wojsk i postanowił wycofać się na teren sprzymierzonego z Kartaginą plemienia Boii. Konny pościg Rzymian za przegranymi nie przyniósł jednak sukcesu. Wygrana wyposażyła Rzym w cenne dwa punkty inicjatywy oraz odjęła 2 punkty zwycięstwa od kartagińskiego stanu. Lud zyskał jednak coś znacznie więcej, wiarę, w to, że Kartagińczyka można odeprzeć.
Wykorzystując topniejące siły rzymskie po zdobyciu miasta w sąsiedztwie z kartagińską stolicą i nie wiedząc jeszcze o porażce Hannibala pod Pizą w efekcie, iż poczta kartagińska bardziej przypominała tą Polską niż kuriera DPD, Hannon Magnus wydał – dysponując znaczną przewagą – w ostatnim ruchu starcie 10 tys. rzymskiej piechoty. Rzymskie osamotnione wojska i bez wsparcia jazdy nie miały szansy skutecznie stawić się wrogowi na nieprzyjaznym terenie. Kartagińczycy wygrali, zdobywając 1 punkt zwycięstwa za wyeliminowanie 5 jednostek przeciwnika. Punkt ten okazał się, jak się po chwili okazało, dawać remis walczącym stronom! Wynik 23:23 pokazał, że wojna nadal będzie trwała (co oszczędzi właścicielowi 1,5 h składania i rozkładania tego wszystkiego po raz kolejny z racji pozostawienia na stole, a użytkowników jadalni skłoni do jedzenia na podłodze przez najbliższe dni). Wynik tej wojny w dalszym ciągu pozostaje niepewny! Po fazie ekonomii Kartagińczyk stanie przed dylematem, ile zbudować statków i jak zaopatrzyć armię Hannibala oraz czy odbić stracone Hadruktum w Afryce. Czy wiedziony zdobytą inicjatywą Scypion, z czterema wodzami-poplecznikami, pełnym wsparciem Senatu i zdroworozsądkowym podejściem (tylko niekiedy zaburzonym doskonałym italijskim winem), zdecyduje się uderzyć na wypartą armię Hannibala? Dowiemy się już niebawem...
