Miszon pisze: ↑21 wrz 2022, 12:35
Graliśmy tylko z mordercą i tym gościem, który podpowiada innym mordercę i przez całą grę siedzi przy stole cicho i się nudzi (nie pamiętam jego nazwy).
Świadek.
EDIT:
A nie, czekaj, masz na myśli technika śledczego przecież
Miszon pisze: ↑21 wrz 2022, 10:46
Muszę przyznać, że grałem w to 4 czy 5 razy, w różnym towarzystwie (OK, powiedzmy że połowa składu była stała), ale zawsze w 4-6 osób. Ogólnie gra się spoko, ale trochę mnie zastanowiło, że tylko przy pierwszej grze nie udało się wykryć mordercy, potem zawsze po 2/3 gry jego osoba była w zasadzie znana, tylko była kwestia upewnienia się.
Mam kilkadziesiąt partii za sobą i powiem tak: im więcej osób tym trudniejsza jest rozgrywka. Na 4 osoby w ogóle nie rozważam tej gry. Jeden morderca, jeden technik śledczy i dwóch detektywów. To oznacza, że detektyw wybiera mordercę z zaledwie dwóch opcji. Podobnie drugi. Nie trafić tutaj jest ciężko.
W pięć osób niewiele się zmienia. Generalnie minimum to 6, dopiero wtedy jest na stole wystarczająco dużo kart, aby morderca wśród swoich mógł wskazać taką parę, aby móc później zrzucać podejrzenia na innych.
Druga kwestia to dobór kart. Przede wszystkim warto zadbać o to, aby na początku wszyscy gracze znali karty wszystkich - na przykład każdy po kolei odczytuje co ma - tak aby morderca mógł wybrać odpowiednią parę, którą ciężko będzie dopasować konkretnie pod niego. No i warto pamiętać, że masa graczy, zwłaszcza nowych, ma tendencję do wybierania tutaj czegoś nietypowego, jakieś promieniowania, rozczłonkowania, gaz trujący - a prawda jest taka, że takie nietypowe są łatwiejsze do znalezienia (o ile oczywiście na stole nie ma dużej ilości kart z jakimiś truciznami czy kojarzacymi się z labolatorium).
I ostatnia kwestia, która jest szalenie istotna - należy zadbać bardzo, ale to bardzo mocno aby technik nie przekazywał dodatkowych informacji poprzez swoje zachowanie. Żadnego uśmiechania się, żadnego patrzenia w kierunku kart modercy, itp. A przede wszystkim - odpowiednie wykładanie wskazówek. Ile to już razy technik śledczy dobiera nową wskazówkę, przewróci oczami, westchnie, wzruszy ramionami, pomacha nabojem nad odpowiedziami i z krzywą miną położy go na czymś. I już wszyscy mniej lub bardziej świadomie wiedzą, że ta wskazówka jest bezwartościowa. Ot, położył na czymś, bo musiał.
Pilnując tego wszystkiego to Dochodzenie ma satysfakcjonujący współczynnik wygranych. Czasem się przegra, czasem wygrywa się ostatnim typem albo po burzliwej dyskusji na sam koniec.