Wielkie dzięki Trutu! Miejsce jest świetne. Dużo przestrzeni, sale tuż obok siebie. Pomieściliśmy się bez problemu a myślę że w szczytowym momencie było tak pod 50 osób! Dodatkowo ci co przybiegają prosto z roboty mogą coś zjeść bo w budynku jest bufet

Ogólnie świetne miejsce
Co do samych gier to grałem wczoraj w
Antike,
Mall of Horror i
Blefa.
Antike mnie zachwyciło! Zasady proste a możliwości mnóstwo. Dostosowujemy strategię i do nacji która nam przypadła w udziale i do sytuacji na planszy, a jest kilka możliwych strategii. Budujemy, produkujemy, trochę walczymy. Wszystko to świetnie i płynnie chodzi dzięki prostocie i elegancji rondla. Dzięki rozwiązaniu z antycznymi osobistościami nie ma efektu kuli śnieżnej i sytuacji w której w połowie gry ktoś wie że już nie ma szans na zwycięstwo (w naszej rozgrywce na koniec wszyscy mieli od 5 do 7 PZ). No chyba że jakieś koszmarne błędy się zrobi, co w naszej rozgrywce nie miało miejsca.
Pomimo tego że zapomnieliśmy o jednej, dość istotnej zasadzie i w sumie gra nie miała zwycięzcy to naprawdę świetnie się przy Antike bawiłem i trafiło na moją listę must have.
Potem był
Mall of Horror i wiem już że to gra nie dla mnie. Nie chodzi o to że jest zła, chodzi o to że to nie mój typ. Nie lubię gier w których o mojej porażce/wygranej decydują nie moje błedy/dobre ruchy na planszy a fakt że to nie ja dogadałem się z kimś drugim. Innymi słowy można by powiedzieć ze nie lubię gier czysto negocjacyjnych. W naszej wczorajszej rozgrywce Trutu stworzył w pewnym momencie sojusz z Leszkiem i bardzo konsekwentnie, a również niezwykle sprytnie dyplomatycznie go rozgrywali. Gdy zostałem przez nich dwa razy pod rząd załatwiony zaproponowałem współgraczom kontrsojusz widząc że w tej sytuacji będziemy po kolei wykaszani przez ten skuteczny tandem (Trutu z Leszkiem mieli w tamtym momecie po trzy postaci, cała reszta po dwie. Siedzieli w cztery postaci na parkingu, co rundę dzielili się itemami i decydowali kto zostanie zeżarty

). Współgracze nie do końca mi uwierzyli i z konrsojuszu nic nie wyszło.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Gdy ja odpadłem z gry Trutu z Leszkiem nadal mieli po trzech ludków, dwóch pozostałych graczy po jednym i jeden dwóch. Nie doczekałem końca ale idę o zakład że wygrał Trutu (ewentualnie Leszek)

Mylę się panowie?
Żeby nie było że skreślam grę po jednej partii. To też jest sztuka rozegrać to tak dyplomatycznie żeby inni dali się zjeść za ciebie i aż do momentu w którym nie mogą już nic zrobić wierzyli że sojusz liderów im nie zagraża. To nawet wielka sztuka. Ale mi to jakoś nie leży. Ciekaw jestem jak ta gra wygląda gdy nie ma takich stałych tandemów? Czy może zawsze się tworzą?
W międzyczasie było kilka partii w
Blefa. Bardzo miły przerywnik.
No i wczoraj mieliśmy gościa zza granicy! Odwiedził nas planszomaniak z dalekiej Szwecji Steve (a może raczej Sven, ale wrzawa była gdy sie przedstawiał i przynajmniej przy Antike był Stev'em

)