Uważam, że dobrze się skończyło, jak się skończyło. Kto kupił polskie wydanie, ma to, za co pierwotnie zapłacił. Ma kilka miesięcy później, ale lepiej późno niż nigdy.
Tylko podziękowania kierujcie do Stegmaiera, a nie do biznesmenów od polskiego wydania.
Przy okazji odniosę się do tonu wypowiedzi z wcześniej, bo imo w opisanej sytuacji jest niewłaściwy.
Propi pisze: ↑06 lut 2021, 01:29
Trochę słabo, że trzeba było naskarżyć pani SM, żeby poszła normalna reakcja.
Po pierwsze - to nie jest słabe. To jest naturalne w przypadku przytoczonej sekwencji postępowań polskiego wydawcy.
Tak działa świadome swoich praw i potrzeb społeczeństwo konsumenckie. Zapłaciłeś, to wymagaj. Wymagasz i dostajesz badziew zabezpieczony kopertą? To napisz do oryginalnego wydawcy.
W innych branżach w Polsce - przychodzą mi na myśl książki, bo mają podobny cykl produktowy: grafika, tłumaczenie, korekta, skład, materiał(y), wydanie/druk, pakowanie, dostawa - polskie edycje nie różnią się od zagranicznych oryginałów. Tak samo z elektroniką. Fon kupiony u nas nie jest wybrakowany względem tego samego w iSklepie w Niemczech.
Natomiast różnice, że szereg branż (już) działa w Polsce OK na płaszczyźnie obsługi klienta (CS), a branża planszówkowa została gdzieś we wczesnych najntisach wynika wyłącznie z tego, jakie podejście dominuje u przedsiębiorców, jacy akurat, tak się składa, w tej branży funkcjonują. Może nie starczyło im kasy na prowadzenie komisu z używanymi Betami, może kiedyś tam zaczynali z pasji i nie umieją w relacje z ludźmi, a może nikt im nie podłożył pod nos żadnej książki marketingu autorstwa choćby Philipa Kotlera - to nie mój problem. Choć niezła beka.
Natomiast to, że CS Czachy, Portalu albo polskiego wydawcy Viti - wygląda jak wygląda, robi mi jako użytkownikowi ich produktów i potencjalnemu klientowi pewną różnicę. I innym też powinno - dla naszej wspólnej, graczy i klientów, korzyści.
Propi pisze: ↑06 lut 2021, 01:29
Inna sprawa, że
współczuję Phalanxom podwójnych wydatków. Naklejka była miłym gestem, natomiast druk plansz w Polsce był zupełnie niepotrzebny. Gdyby spytać graczy o opinię myślę, że żaden nie chciałby tańszej, ale szybszej wersji planszy - wszyscy poczekaliby na ten właściwy, stonemayerowy druk i jakość.
Po drugie, gratuluję złapania się na PR-owy haczyk wydawcy. Mówię to z premedytacją, bo skoro ktoś ufa ściemom profesjonalnych marketingowców, to zawsze fajnie, jak znajdzie kogoś, kto wypunktuje tę ściemę. Mogę być tym kimś.
Druk zastępczej planszy w Polsce był typowym cięciem kosztu - fakt. Motywowany ekonomicznie, bo oszczędności na koszcie transportu do UE, cła i dostarczenia do centrum logistycznego wydawcy. Każdy przedsiębiorca w każdej sytuacji (nawet kryzysowej, a dokładniej: z kategorii zarządzania kryzysem - jak ta) najpierw liczy sobie w Excelu, a potem mówi swojemu PR-owcowi: tak napisz i napisz, żeby było ładnie.
Wątek
szybszego dostarczenia planszy - ściema. Jasne, to fajnie brzmi i złapało masę ludzi na PR-owy lep (tu na forum, na FB, wszędzie w internetach), ale policz sobie potencjalne oszczędności na logistyce, oszczędności na cle, oszczędności na jakości - wobec produktu na poziomie oryginalnego wydania SG. Koszty naklejki w tym kontekście to są śmiesznie groszowe sprawy.
Polski wydawca Viti zdecydował się,
Propi, na krok najpierw naklejki (fail x 100) i "szybkiego druku" (fail x milion), bo ewidentnie liczył, że to wystarczy i
na tym się koszty skończą!
A tu pech. Klienci mają internet, umieją w wysłanie maila po angielsku i nawet adresu nie pomylili. I bardzo, do smerfa, dobrze.
Nic się nie da dobrze i tanio - niech przykład z Viti i full profesjonalna, stopro transparentna (prawidłowe przeprosiny na ich oficjalnych kanałach w mediach społecznościowych) reakcja SG służy za lekcję całej polskiej branży planszówkowej, że takie pogrywanie z ludźmi wydającymi 50€ na nowoczesne planszówki to już nie przechodzi.