rattkin pisze:Nie jest kierowane do nikogo w szczególności, także nie do Ciebie. Po prostu nie umiem sobie wyobrazić, by ktoś, kto ceni sobie prozę Sapkowskiego, mógł tak łatwo zdyskredytować serial i skreślić go jako nieistniejący. Nie jest to mistrzowstwo świata, ale to naprawdę dobry kawałek filmu, który żadnej, w moim mniemaniu, szkody Wiedźminowi nie czyni.
U mnie wygląda to tak. Najpierw zastrzeżenie: ja adaptacje/ekranizacje filmowe innych mediów traktuję i oceniam jako ekranizacje, a nie w oderwaniu od źródła. Czyli na przykład taki "Hobbit" może być niezłym filmem fantasy, ale jest katastrofalnie złą ekranizacją książki.
W przypadku Wiedźmina kwestie techniczne są dla mnie zdecydowanie drugorzędne, nawet słynny gumowy smok. Powiem więcej - akurat odcinek serialu ze smokiem uważam za jeden ze znośniejszych, bo miał sens i trzymał się pierwowzoru. Wprawdzie uważam, że jeśli nie ma się na coś środków, to należy to pominąć, przedstawić w relacji albo zrobić inne obejście (szuka filmowa pozwala na wiele), zamiast pokazywać wszystkim, że się nie ma środków, ale jak napisałem - to nie jest jakiś bardzo istotny zarzut.
Nie czepiam się też aktorów, uważam, że Żebrowski zrobił, co mógł, Zamachowski nie przypominał elfa, ale oddawał ducha Jaskra i tak dalej.
Natomiast odsądzam od czci i wiary właśnie scenariusz, fabułę, która po pierwsze nie trzyma się kupy logicznie, a po drugie, co dla mnie zawsze jest grzechem najcięższym, odchodzi bardzo daleko od ducha pierwowzoru. Tu akurat widać, że to kwestia mocno subiektywna, bo rattkin ten element chwali, ale mnie bzdury z młodości Geralta, albo takie elementy jak przedstawienie Scoia'tael czy Zakonu tak zniesmaczyły, że nie mogę ich traktować obojętnie, ot, nie udało im się. Gdybym był zwolennikiem teorii spiskowych (a nie jestem), uznałbym, że to celowa dywersja (tylko jaki ten cel?).
Prawda, serial oglądałem już bardzo dawno temu i nie zmuszę się do powtórki tylko po to, żeby przypomnieć sobie konkretne argumenty na potrzeby tej dyskusji. Ale uwierz mi, nie hejtuję dla hejtu, bo dzielnie oglądałem tydzień w tydzień krzywiąc się z bólu przy każdej scenie (tak samo, jak skręcało mnie na drugiej części Hobbita albo przy nieszczęsnym Ziemiomorzu).