Van, rzeczywiście zrobiłeś się ostatnio trochę marudny
Bunny Bunny Moose Moose – grałem już trzeci raz i oceniam tą grę bardzo wysoko wśród dostępnych party games. Gra wcale nie jest taka prosta, gdybyśmy ściśle trzymali się zasad pokazywania uszu lub rogów i zagrali w rozbudowaną wersję – 8 kart zamiast 6 nie było by już tak różowo. Widok Przemka paralityka, jak zawsze w tego typu grach – bezcenne
Następnie Dominion... Nie wiem czemu, ale w tej grze zanotowałem chyba najwięcej przegranych. Lila niemiłosiernie mnie złoiła i przejechała po mnie trzy razy tam i z powrotem... W kolejnej partii udało mi się zremisować, co w przypadku tej gry traktuję jako duży sukces
Po drodze Chaos – jak dla mnie najlepszy area control obecnie dostępny na rynku. Cirrus o mały włos swoim całkowicie bezsensownym ruchem pozbawił by mnie zwycięstwa, za co dostał z resztą „małą reprymendę”

Świetnie zbalansowane strony konfliktu, gra Nurglem sprawia wiele radości.
Neuroshima Hex – choć średnio lubię ten tytuł wygrałem, Hołek upojony sukcesem z pierwszej rundy ostatecznie musiał oddać pole.
W przyszłym tygodniu odpalam DUŻE PUDŁO FFG Osobiście wolałbym Twilighta/Starcrafta na 4 lub 5, ale widzę, że chyba znowu będę musiał użerać się z poszukiwaczami przygód w Descencie.