Zagrałam i ja.
TLDR D...py nie urywa. Tytuł dla tych, co odbili się od innych gier Cole'a, pozostali będą mieli mieszane uczucia. Temat sci-fi jest doczepiony z czystej ambicji (he he) Cole'a do wejścia z tytułem w kosmiczne klimaty - zabieg się niestety nie udał, pacjent żyje, ale jest zombie. Zagram jak ktoś zaproponuje, absolutnie nie kupię.
A teraz długa wersja.
1. Absolutna brutalność
Do rozgrywki podeszłam jak do każdej gry Cole'a - będzie lanie się po mordach. I to szybko. Nie pomyliłam się. Pierwsza ambicja wjechała od razu na trofea ze statków wroga i to nie ja ją zadeklarowałam.
Brutalność nie tylko w postaci niszczenia jednostek przeciwnika, ale i okradania go w miarę szczęścia ze wszystkiego co się da.
2. Kopanie leżącego
Kości, jak wiemy potrafią być niesprawiedliwe. Natomiast rzucanie się na łatwy kąsek byle tylko zdobyć więcej punktów to fakt w tej grze. Anihilacja drugiego gracza może nigdy nie jest ostateczna, ale odbicie się od dna w przypadku utraty statków i systemów przy braku zasobów jest naprawdę trudna (aby nie było, w mojej rozgrywce do takiej sytuacji nie doszło, ale było blisko).
Co więcej, potkniesz się gdzieś to inni zlecą się jak hieny. Problemem nie jest to, że tak się dzieje, ale to jak jest to proste do zrobienia.
3. Rozwój i budowanie
W Arcs budujesz coś tylko po to, aby zaraz zostało zniszczone, nie ważne czy z powodu twojego rzutu kości (bo zaryzykowałeś) czy rzutu innego gracza. Masz fajną kartę? No to poczekaj, bo zaraz jej mieć nie będziesz, chyba, że kości zadecydują inaczej.
To nie jest 4X, w którym masz poczucie rozwoju. To ciągłe odbudowywanie na zgliszczach. Na dodatek mocno ograniczone przez to czy masz statki, a te też buduje się powoli a traci szybko.
4. Asymetria
Nie istnieje (bez liderów i lore) a jak już jest (bo fajne karty się kupiło z rynku) to nie bój żaby, i tak ktoś Ci je podpier...li

Akurat graliśmy z liderami i lore, ale... Asymetria jest zje...na, bo są liderzy mega mocni i inni, tak sytuacyjni, że żal to brać... Niemniej, dla początkującego gracza rozeznanie się w rynku i co warto brać a co odpuścić jest zdecydowanie mniej oczywiste niż w Pax Renesans i Pax Pamir razem wziętych... Ale i tak nie ma to dużego sensu, skoro karty są tak bardzo przechodnie, że nim się nauczysz korzystać z nowej zdolności to i tak ktoś ci ją podp...li Life is a beach ( ;p )
5. Trick-taking
To akurat najfajniejsza część rozgrywki. Uważam, że nie ma słabej ręki, tylko dobrze wykorzystana okazja i poświęcenie odrobiny uwagi na to, co zagrywają inni. Zasady są banalne a zagrywanie kart szybkie. Niemniej ciągle zapominałam o zadeklarowaniu ambicji xD
6. KOS-MOS
Jest czarna plansza? Jest. Są planety? No, są. A statki kosmiczne? Tak. No to mamy grę kosmiczną! Otóż nie.
Nic mnie w Arcs tak nie boli jak wybór tematu. Gry sci-fi to nie tylko EVE online, napierdzielanie się statkami w kosmosie. To historia, ale by ją poczuć trzeba mieć jakieś fundamenty. Epickość czujesz kiedy powoli ją budujesz swoimi wyborami. To eksploracja niezbadanych systemów, ekscytacja z odkrywania innych światów i ras. To trud budowania od podstaw i kulminacyjnych momentów. Arcs brak duszy. To skirmish, który mógłby odbywać się między koloniami bakterii. W jednym momencie żyją a w drugim - puff, zostały zeżarte przez inne.
7. Eksperyment
Znam inne gry Cole'a, mam wszystko poza Arcs. Od pierwszych minut tłumaczenia doskonale wiedziałam w czyj tytuł będę grać. Brutalność Root, deklarowanie jawnych celów niczym w Oath połączone z wymalowaniem sobie wielkiego celu na czole jak tylko to zrobisz (gratis), zabawa kartami i rynek a la Pax Pamir, statki i turlanie kostką połączone z decyzją gracza - ryzykujesz czy podchodzisz bezpiecznie? - oto John Company.
Tak, Arcs to zlepek różnych gier Cole'a, o ile jednak w wymienionych tytułach były to charakterystyczne mechaniki każdego znich, tu mamy wszystko w jednym worze. I to moim zdaniem jest za dużo. Ale, w Arcs wisienką na torcie jest jej unikalna mechanika trick-takingu. Arcs to dziecko Frankensteina, zabawa swoimi własnymi dziełami, ale ja wolę je poznawać po kolei a nie wszystkie naraz plus nowa ramka.
Arcs to eksperyment, nawet większy niż Oath. Niestety w mojej opinii średnio udany, choć zdecydowanie budzący kontrowersje i polaryzujący opinie. Może się podobać tym, którzy odbili się od innych tytułów Cole'a, ale starzy fani jego tytułów raczej nie wybiorą Arcs na swoje pierwsze miejsce, a czasem nawet i na swoją półkę.
W Arcs mogę zagrać, ale nie spodziewam się zmiany swojej opinii. Od kampanii oczekuję tego samego tylko x3, 3x więcej brutalności, 3x więcej chaosu, 3x większych konsekwencji swoich nieszczęśliwych wyborów.
PS. Dla jasności, lubię losowość w grach, lubię dynamiczne rozgrywki, lubię (bardzo!) gry Cole'a, kocham klimaty kosmiczne.
PPS. Ale nie kocham Arcs.