No, wreszcie sobie trochę pograłem
Ja - po jednej grze, szwagier - człowiek surówa, tłumaczenie wszystkiego od zera. Udało nam się wczoraj rozegrać 5 partii. 4:1 dla mnie, z czego raz wygrałem w dwóch turach (szwagier z R&D wyciągnął Sidła, a ja w swojej turze dobiłem go czymś zadającym obrażenia). Głupia, losowa gra? Eeeee tam!
Szybko się okazało, że mi bardziej odpowiada Korp, a szwagrowi Runnerzy. Po pierwszych dwóch partiach (zalecanymi w i strukcji frakcjami) przejrzeliśmy talie i szwagier sięgnął po Anarchów, a mi najbardziej spodobał się Wayland. Rozegraliśmy tak trzy partie, z czego w ostatniej szwagier "hoborowo" wykończył mnie diabolicznym Yog.0, któremu nie zdołałem przeciwstawić żadnych sensownych lodów (głupia, losowa gra!).
Kurka, to naprawdę wciąga! Śmiałem się z tego, że niby za tydzień zacznę zamawiać dodatki, a tymczasem już dziś zacząłem się za czymś rozglądać. Na razie sie wstrzymuję, bo Weyland jest traktowany jakoś po macoszemu, a to chyba nimi chciałbym docelowo grać. Przegrana partia to była ta, gdzie grałem żółtą Korpo, nie pamiętam nazwy (porażka). HB nie grałem, ale ja z zasady unikam "najmocniejsiejszych", bo nie ma fanu granie zbyt wielkim przepakiem (no i żeby się szwagier nie zraził, a tak, to może sam kupi).
Aha, nie miałem niegdy żadnej LCG, a mój ideał gry to wieloosobowa kooperacja , niekoniecznie posiadająca interakcję między graczami. Netrunner = antyideał? Być może, ale - jak to trafnie określiła kumpela - ciężko przejść obojętnie obok gry nr 5 w rankingu BGG
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)