Szadoł pisze:Trochę mnie zmartwiłeś tą rozgrywką w Wyspę Skye. Mechanika mi się podobała, ale element losowości jest a taki rozjazd wyników sugeruje że ta losowość ma zbyt duży wpływ na punktację.
Problem polegał na tym, że my mu na to...
pozwoliliśmy. Każdy budował swoje królestwo, a nie zwracał zbyt wielkiej uwagi na to, co robią przeciwnicy. Dodatkowo tak się złożyło, że wylosowane cele (największe punktacje), były za zwierzaki i farmy. Kamil tak poukładał swoją wyspę, że miał mnóstwo farm i zwierzaków dookoła. Odskoczył więc z punktacją niesamowicie, bo niemal za każdym punktowaniem nabijał ponad 20 punktów. A pod koniec, na dwie ostatnie rundy, jak nazbierał kafli z potrójnymi owieczkami (!!!), to tych punktów nabijał ponad 35. Dodatkowo nie jestem pewny, czy nie nagiął (oszukał?) na kasie, bo na koniec - ku wielkim zaskoczeniu wszystkich - miał ponad 35 sztuk złota, a ostatnim celem było - "5 punktów złota za każde 5 monet". Może coś skopaliśmy w zasadach, może za mało pilnowaliśmy Kamila (który chyba zrobił przekręt na kasie) ale i tak combo na farmach i zwierzakach już od trzeciej rundy dało mu zwycięstwo. Nie byliśmy go w stanie dogonić, jak na planszetce leżały dwa cele punktujące za zwierzęta i farmy.
Fojtu pisze: Przy 4 jest jeszcze przynajmniej jakieś złudzenie kontroli nad chaosem panującym na planszy. Do tego kart dla regionów jest też mniej.
To chyba niestety tylko... Złudzenie. Jestem jednak w stanie uwierzyć, że przy dwóch-trzech graczach ta gra może działać...
Żal jednak, że całość decyzji ogranicza się tak naprawdę do wyboru JEDNEJ karty. Ale nie ma co płakać. Może się ta gra komuś spodobać. Szczególnie - że jest po prostu piękna!
Jeżeli zaś chodzi o brak możliwości długofalowego planowania, to wczoraj miałem podobny zarzut od współgraczy, do rozgrywki w Santiago de Cuba - "Jest ciężko coś zaplanować, bo tury przeciwników mogą obrócić naszą strategię o 180 stopni". Tyle tylko, że przy SDC mamy cały wachlarz decyzji i opcji, oraz sami możemy mieć spory wpływ na kształtowanie rozgrywki. Od nas zależy, jak rozwiążą sytuacje przez nas ustawioną - nasi przeciwnicy. W Czerwonej Planecie wszyscy wybierają kartę, którą zagrywają -
symultanicznie. Nie ma więc możliwości reagowania na zagrywki przeciwników i kreowania na bieżąco skomplikowanej sytuacji.
Tym mam wrażenie różni się dobra gra od złej. W dobrej mamy sporo opcji i możliwość reagowania na zagrywki przeciwników, oraz możliwość kreacji rzeczywistości. W złej - jesteśmy notorycznie ograniczani, a nasz wpływ na grę jest... Pozorny.
Pozdrawiam!