Przepraszam, że tak post pod swoim postem, ale cos ruch w tym temacie zamarł, wiec wrzucę nutkę ożywienia.
Zanim przejdę do samych wrażeń z rozgrywki to ważna informacja dla czytających:
Jeśli jesteś osobą która nie lubi negatywnej interakcji, knowań, wbijania noża w plecy, zdrady, zawierania zgniłych kompromisów, masz problem z oddzieleniem fikcji (dziejącej się podczas rozgrywki) od rzeczywistości (toczącej się własnym rytmem po odejściu od stołu) to znaczy, że gra "La Cosa Nostra" nie jest dla ciebie i dalsze czytanie niniejszego tekstu jest zwykłą stratą czasu. Mogę zatem uznać, że zostaliście ostrzeżeni.
Zacznijmy z grubej (gaz)rurki. Mam za sobą najbardziej mięsistą, krwawą (w ujęciu czysto metaforycznym), najbardziej interaktywną rozgrywkę w grę planszową, w jaką do tej pory dane mi było zagrać. To jest jakiś kosmos. To gra która dla par skończyć się może cichymi dniami, tygodniami bez seksu, miesiącami terapii małżeńskiej, a nawet fochami i długoterminowym wywlekaniem przebiegu rozgrywki przy byle okazji. O ile oczywiście do gry zasiądą nieodpowiednie osoby.
O CO LOTO? Każdy z graczy staje się głową jednej z rodzin mafijnych, która walczy o wpływy w mieście. Walczymy za pomocą swoich gangsterów, skorumpowanych biznesmenów i posiadanych przedsiębiorstw. W trakcie 4 rund będziemy przydzielać karty rozkazów swoim gangsterom, zakupywać nowe przedsiębiorstwa, werbować nowych gangsterów i pomocników, będziemy wchodzić w sojusze, szpiegować, sabotować biznesy innych graczy, przeprowadzać zamachy na konkurentów, walczyć o monopol, użyczać sobie wzajemnie pomocników a wszystko w imię poszerzania wpływów i pomnażania pieniędzy.
W każdej rundzie przydzielamy karty rozkazów swoim gangsterom (zwykle związane z atakiem na kogoś lub z przeprowadzaniem szemranego interesu) albo wysyłamy gangstera by zwerbował kolejnego pomocnika lub zakupił dla nas nowy biznes rozszerzający nam wpływy (i zwiększający zyski na koniec rundy). Jednak cała esencja tej gry zasadza się wokół fazy planowania, gdy w trakcie przydzielania owych kart zaczynamy negocjować z innymi graczami, proponujemy różne interesy, szantażujemy, wymuszamy drobne podarki za zaniechanie pewnych działań, etc. etc. Ogrom możliwości który rośnie z każdą rundą, gdyż przybywa nam gangsterów, pomocników i .... pieniędzy. Faza ta jest wolną amerykanką i to właśnie ta część rozgrywki najbardziej jest uzależniona od nastawienia samych graczy: ich charakterów, umiejętności gry nad stołem, zdolności pertraktacyjnych, talentu do blefowania i stosowania chwytów psychologicznych. Owszem, można całą grę sprowadzić do mechanicznego zagrywania kart i nie wchodzenia w żadne sojusze, ale będzie to strategia skazana na porażkę i idealny przepis na antyreklamę tej gry. Dlatego właśnie kluczowym problemem w tej grze jest dobór odpowiednich graczy, którzy zadbają o odpowiedni klimat przy stole.
KLIMAT I EMOCJE: No właśnie. Ów mityczny klimat (tak często odmieniany przez wszystkie przypadki przez planszówkoholików) zawsze nad planszą tworzą gracze. To od nich zależy czy gra będzie ociekać nim, czy będzie wiało nudą. Projektanci gier dają nam czasem lepsze, czasem gorsze narzędzia do tego, jednak o całą resztę musi już zadbać ekipa przy stole. Umówmy się, to nie jest gra która wbije w TOP100 najładniej wydanych gier wszechczasów, to nie jest gra która po odfoliowaniu i obowiązkowym zaciągnięciu się wonią nowości wywoła efekt WOW! Jednakowoż komponenty spełniają swoją rolę doskonale. Świetna prosta kreska na kartach doskonale ujmuje niuanse niełatwego kawałka chleba jakim jest żywot głowy rodziny mafijnej. Do tego rozwiązania czytelna ikonografia, prostota zasad pozostawiająca graczom odpowiednią dozę swobody i idealnie wyważona liczba rund dają szerokie pole do popisu dla graczy. Ta gra mechaniczni jest banalna - niemalże krzyczy bierzcie ze mnie ile chcecie i zróbcie takie akcje przy stole, aby twórcy
"Rodziny Soprano" złapali się za głowy w akcie rozpaczy i z wielkim zdziwieniem wypisanym na twarzy będą w kółko powtarzać:
"Czemu sami na to nie wpadliśmy w czasie pisania scenariusza?!". Na szczęście moja ekipa po pierwszych zagranych kartach (na początku z pewną taką....nieśmiałością) dosyć szybko odnalazła w sobie mroczne zakamarki swej duszy i wszyscy jak jeden mąż wbili w gangsterskie klimaty. Nad stołem coraz częściej zaczęły pojawiać się drobne aluzje, propozycje nie do odrzucenia, interesy i interesiki, a czasem realne groźby choć podane na tacy z pewną dozą subtelności: a to ktoś skomplementował czyjś klub lub magazyn i byłaby wielka szkoda , żeby w nocy piorun w niego strzelił. A to ktoś pochwalił czyjegoś pracownika i byłoby wielką stratą dla lokalnej finansjery lub palestry gdyby został zneutralizowany albo że ktoś mógłby się pomylić i obrać za cel skoku nie to miejsce co trzeba, bo miał akurat przy sobie przedwojenne mapy.
Trzeba przyznać że w tym aspekcie ograniczała nas tylko wyobraźnia i znajomośc filmów o tematyce gangsterskiej.
PODSUMOWANIE: Ta gra potrafi zamienić się w czystą adrenalinę, wielkie emocje i ogrom
funu czerpany z każdej kolejnej rundy. Nie pamiętam czy kiedykolwiek wcześniej wszyscy odchodziliśmy od stołu tak nabuzowani i nakręceni po rozgrywce. Potrzebny był dobry kwadrans by tętno i ciśnienie krwi wróciły do normy. Jedno jest pewne: "La Cosa Nostra" stała się żelaznym punktem kolejnych spotkań. Dobrze też się stało że był to ostatni punkt spotkania planszówkowego, bo mimo że towarzystwo zdrowo-rozsądkowo podchodzące do rywalizacji na planszy, to pewne drobne urazy pozostałe z rozgrywki mogłyby gdzieś czasem podświadomie zadziałać przy kolejnej grze, a tak wszyscy się rozeszli do domów i emocje zdążyły opaść. Grając w 4-osobowym składzie zajęło nam wraz z tłumaczeniem coś ok. 3,5h ale my graliśmy bez napinki, niespiesznie, robiąc przerwy na uzupełnianie pierwiastków śladowych, czasem wręcz przeciągając negocjacje. Da się krócej, ale po co skoro można świetnie się bawić przez ponad 3h.
POLECAM!
p.s. Nie możemy się doczekać kolejnej rozgrywki z dodatkiem :"Gangi"