Re: [W-wa] Poniedziałki w Smoczym Gnieździe (na Koszykowej)
: 01 wrz 2009, 20:34
Może co z tego nawozu w dolinie wyrośnie...Smerf Maruda pisze: po co, jako rzekłem, nad przepaścią roztrząsać kupę?

Fascynaci planszówek - łączcie się!
https://www.gry-planszowe.pl/
Może co z tego nawozu w dolinie wyrośnie...Smerf Maruda pisze: po co, jako rzekłem, nad przepaścią roztrząsać kupę?
Ależ absolutnie nie. Ja nie nastawiałem się na KF, tylko żeby w coś zagrać. Nic się przecież nie stało - Sir-Lothar był wolny i sobie zagraliśmy.marg pisze: Geko - przepraszam, wyszlam na chama i prostaka ryjąc się na piątą, ale jakos nie zauwazylam...![]()
Haha, myslę że do 5-6 tury kazdy myślał że kontrolował sytuacjęmarg pisze:Tylko coz za ciezki los - jak gram na randoma to jakos fuksem udaje mi sie byc w czolowce, a jak myślę, że kontroluję, to ogon.
No, jednak różnica była zauważalna.jax pisze:Na pocieszenie dodam, że sir_lothar nic nie zepsuł twojej rozgrywki - dzielnie cię zastępował i walczył.
oczywiscie aktualne. bede o 1730. pasuje Ci godzina? pzdrSafari pisze:Franek jestem chętny Waterloo Walace'a, jeśli jest jeszcze aktulane.
Napisz proszę o której będziesz.
albo na ME w koszu na TorwarzeInermis pisze:Coś chyba wszyscy odpoczywają po pionku albo w Monsoon cafe dziś.
Na to wygląda, ewentualnie Moonsoon caffe choć osobiśicie wole to pierwsze.stalker pisze:argha już się nastawiałem na zagranie w przyszły poniedziałek. To co, migrujemy do Hełba-Belta?
Trochę mniej dramatycznie niż przed chwilą: Ja mówię Nie!Micelius pisze:2) mogliby rozważyć jakieś podpięcie się pod Agresora. (Osobiście myślę, że to byłoby dobre wyjście, bo jeśli już musimy komasować się czasowo w pt., to lepiej by było też ludzi zebrać w jednym miejscu - zawszeć to więcej możliwości grania, więcej kontaktów i w ogóleTyle, że rpg-owcom pewnie by była potrzebna osobna salka - nie wiem, jak to wygląda organizacyjnie; czy można zdobyć na Polibudzie jeszcze jedną, czy też może jedna z tych trzech, co już je mamy, by była do wykorzystania, jako że i tak wszystkich z regguły nie wykorzystujemy... Gdybyśmy mieli temat do zaproponowania, Szymon prosił o założenie topicu na forum Smoczego Gniazda...)
Te dwa punkty sa kluczowe i mysle, ze przesadzajace.yosz pisze:Po trzecie i najważniejsze: niektóre osoby z tego rpg'owego koła działają mi tak na nerwy (dokładnie jedna) że jak on zacznie przychodzić, to ja przestanę na politechnikę (dlatego przestałem chodzić do smoczego gniazda)
Po czwarte: jakby mieli odrębną salę to może pół biedy, ale nic nie powtstrzyma ich żeby np w sali gdzie gramy usiąść i rozłożyć sesję. Ciszy nigdy nie ma u nas w czasie grania, ale jak do tego dojdą wczuwający się w rolę nastolatkowie to ja odpadam.
Mam taką samą opinię.zephyr pisze:Mam wrażenie że środowiska RPGowców i graczy w planszówki były nawet w ramach SG na tyle rozłączne, że wspólne spotkania niekoniecznie mają sens
(jak rozumiem SG ma jakąś salę na piątek, więc nie jest to sprawa decydująca o istnieniu SG; z perspektywy gracza w planszówki nie widzę sensu... jedyny powód jaki widzę to sytuacja w której graczom RPG zależy na dłuższych sesjach)
To miałeś bonus do bonusu winogronowego w postaci dobrego rozstawienia sięzephyr pisze: Co do Krety.
Początkowe rozstawienie wynikało nie z mojego strategicznego planu zajęcia obu stron planszy ale z rozmieszczenia winogron (byłem ciekaw na ile przydatny jest ten bonus)
tutaj się zgadzamyzephyr pisze: regiony z dużą ilością sąsiednich mają sporo większą szanse na punktowanie, co daje jakieś zarządzanie ryzykiem.
Szczerze mówiąc to pierwsza moja partia (z jakichś 5-6), w której są takie duże różnice na koniec i połowie graczy już na niczym nie zależy. Z drugiej strony, w ogromnej liczbie (większości?) gier gracz, który na koniec nie ma szans, może jeszcze mocno komuś pomóc lub zaszkodzić - i często robi to z pobudek emocjonalnychzephyr pisze: tylko ten kasztelan, którego czasem opłaca się odpalić osobie która w danym regionie się nie liczy... średnio mi przypadł do gustu, zwłaszcza ostatnia tura kiedy widać kto ma szanse wygrać a kto nie w naszej partii była czystym kingmakingiem i mam wrażenie że taka sytuacja może się dość często pojawiać.
No to się chyba nie do końca zgadza z tym, co pisałeś w drugim zacytowanym przeze mnie fragmencie, który, jak mi się wydawało, jakoś pasuje do mych argumentów o patrzeniu na "rejony na mapie", a nie na kokretne forty. - Da się być we wszelkich kluczowych regionach, zwłaszcza, że mobilność jest jednak duża, a fortów i wiosek jest sporo w stosunku do tempa gry (np. w tej partii i tak wszystkiego nie zdążyliśmy postawić) Poza tym, warto jednak czasem wziąć kasztelana, żeby wpłynąć na los. Ja w czasie tej partii miałem raczej ten problem, że tak się skradałem, że w końcu nigdzie (niemal) nie byłem mocny - ale i tak bardzo mało mi brakowało do zwycięstwa, bo się suwałemzephyr pisze: Kolejny zarzut to te nieszczęsne losowe punktowania. Nie lubię tego typu elementu losowego, czasami jedno skrzyżowanie daje komuś mnóstwo punktów a sąsiednie już mało co, przy ograniczonych zasobach nie da się być wszędzie.