Z teguły w takich sytuacjach ostatnim ratunkiem aby nabrać "wiatru w żagle" jest zabijanie potworków - często da się je pokonać łatwiej niż zadania z karty, a zabity potworek nawet przy porażce w przygodzie wędruje do puli trofeów, za które można zakupić coś wspomagającego badacza.rattkin pisze:Pytanie takie: jak radzicie sobie w grze wieloosobowej z sytuacją, gdzie jeden z graczy ma ewidentnie pecha w rzutach, nie ma już żadnych przedmiotów ani tokenów i jest skazany na łażenie do tej samej karty i rzucania tego samego z nadzieją że wyjdzie (ale prawdopodobnie nie). Miałem ostatnią taką sytuację i nie byłem do końca pewien co w takim momencie poradzić - czy wynikało to z złego grania razem (ktoś wział za łatwe karty dla siebie), czy z pecha, czy z błędnej strategii, czy może jeszcze z czegoś innego. Wejście do Muzeum nadaje się głównie do leczenia i do kupowania ES (jeśli ktoś uznaje tę zasadę), natomiast chyba mało sensowne jest pozyskiwanie przedmiotów stamtąd. Ale może to jedynie wyjście w tej sytuacji? Chodzi o to, by gracz miał coś więcej do powiedzenia niż tylko "no to położ na moim swoją kostkę, hurra, 'pomogłem' ".
W sumie to pierwsze rundy są w tej grze kluczowe - gdy nie ma się kompletnie szczęścia w rzutach czasem lepiej dać się pochlonąć i w następnej turze zacząć nowym badaczem