Zagrałem w tygodniu dwie gry w pełnym składzie i tak, jak podejrzewałem - na niższych poziomach trudności gość od obsługi apki może się nudzić, szczególnie, jeśli nie dojdą mu żadne fajne karty. W sumie najlepiej, żeby pomagał dowódcy liczyć kasę, bo z nią się lepiej nie pomylić - w pełnym składzie ani razu nie zdarzyło nam się przekroczyć budżetu.
Co do samych gier, to zaczęliśmy od tutoriala, który przeszliśmy bez najmniejszych problemów. Głównie dzięki niesamowitym rzutom Squad Leadera, który chyba zapomniał, że na kościach jest tylko 1/3 szansy na sukces. Zaraz po uratowaniu świata postanowiliśmy, że damy ufokom jeszcze jedną okazję do podbicia naszej razy, tym razem na poziomie trudności normal. Setup był już trochę bardziej stresujący, bo w talii przeciwników pojawiły się między innymi Sectopody, które przez pierwsze dwie rundy wytrwale pukał do drzwi bazy, a nam brakowało ludzi i dobrych rzutów, by ich powstrzymać nim nadgryzą drzwi. Każdy sectopod w bazie oznaczał jednak mniejszą szansę na trafienie na niego na misji, te więc okazały się być dość proste. Całą grę jednak ustawił nowy Commander, ex-Squad Leader z pierwszej gry, który ciągle nie chciał uwierzyć, że rzut może się nie udać. Dzięki temu zaoszczędziliśmy mnóstwo pieniędzy (nie musieliśmy uzupełniać Interceptorów, a nawet jak musieliśmy, to jednego darmowego dawała Północna Hameryka - specjalny skill wynikajacy z bazy na tym kontynencie). Kryzysy też nas jakoś nie zabolały, bo wszystkie straszne odrzucaliśmy przy pomocy Skyrangera, a przez całą grę przeszliśmy jak przez masło.
Kluczem do zwycięstwa w każdej grze były więc rzuty... i odkrycia. Na ostateczną misję lecieliśmy uzbrojeni w S.H.I.V-y (dający autosukces po spełnieniu prostego warunku), wsparcie lotnicze (Commander może użyć jednego myśliwca by położyć jeden sukces na przeciwniku, ograniczenie 2x), a także odświeżenie już zużytej umiejętności (przegięta karta), przez co wykonanie tego zadania to była formalność zakończona hm... dwoma rzutami? Następnym razem na celownik pójdzie więc poziom hard (przynajmniej w czteroosobowym gronie).
Najwięcej roboty miał w pełnym składzie miał Squad Leader. Dopasowanie symboli na żołnierzach to tych na przeciwnikach i zadaniach było niezłym wyścigiem z czasem (ok. 30 sekund) i tu na pewno łatwiej będzie komuś, kto szybko zapamięta jakie ikonki ma każdy żołdak XCOMu. Ja mam z tym problem i przez to zmaściłem
Tutorial zajął nam półtorej godziny, normal skończyliśmy w raptem godzinkę.
Teraz tak, jakie zauważyłem różnice między poziomami trudności. Na pewno było mniej czasu, z przykładowych 45 sekund na przydzielenie Badania na normalu było to 25-30 sekund. Na koniec jednak mieliśmy jednak zwykle 30 sekund na dokończenie wszystkiego, poużywanie zapomnianych umiejętności i zareagowanie na wszystkie spodki - w tutorialu tego nie było. Krótszy czas CHYBA przełożył się na więcej kryzysów - nie zawsze Oficer Łącznościowy kliknął w apce odpowiednio szybko, a po każdym spóźnieniu działo się coś niedobrego. Z drugiej strony mógł to być urok wyższego poziomu trudności. Musiałbym na sucho przeklikać apkę żeby się przekonać, ale tego raczej mi się nie będzie chciało. Wyjdzie w praniu.
Mieliśmy też do dyspozycji więcej kasy na początku każdej tury (13-14 w porównaniu do 11-12 w tutorialu przy wszystkich krajach względnie bezpiecznych). Chociaż gdyby nie rzuty Commandera, to pewnie byłoby krucho z finansami nawet mimo tych dodatkowych dwóch pieniędzy...
Na chwilę obecną skłaniałbym się jednak do grania na easy/normal w maksymalnie trzyosobowym gronie, pełny skład to po otrzaskaniu się z zasadami (czyli ze dwie gry) to walczenie z hardem/expertem. Ale to następnym razem. Grał już ktoś? Jakieś porównania, czego się spodziewać?
Żeby nie było - podkreślę tylko, że to ameritrash pełną gębą, nie wszystkim przypadnie do gustu i zdecydowanie lepiej być fanem XCOMa/SF.