PRZED LEKTURĄ PROSZE ZAPUSCIĆ SOBIE NINIEJSZĄ PLAYLISTĘ:
https://www.youtube.com/watch?v=cFYyErEn_iA
Przez ostatni tydzień, niemal co wieczór łupię twardo po przynajmniej 4 godzinki w "Shadows of Brimstone", więc spieszę z newsami z życia mojej dzielnej ekipy. Po wizycie na dziwnej, pustynnej planecie ( i "odblokowaniu" do podróży ichniej wersji miasta, a to dobra sprawa), przenosząc się z powrotem przez dziwny portal, wrzuciło nas w środek kopalni... Trzeba było się jakoś stąd wydostać na powierzchnię i nie zanosiło sie na przyjemny spacerek.
... oczywiście, że wybraliśmy najgorszy z możliwych wariantów i wpakowaliśmy się na niezłe kombo przeciwników:
... czyli calutkie plemie indian, którzy uważają Mroczny Kamień za wielką świętność, kruszą to dziadostwo na proszek i używają jako narkotyku. Dosyć powiedzieć, że na zdrowie im to nie wychodzi, przynajmniej psychiczne.
Dowodzeni byli przez jednego z Magów Pustki, który - jak miało się okazać - siał z tylnej linii zniszczenie pośród moich zuchów.
Niemniej nie ma tego złego czego by laska dynamitu Bandito i odpowiedni Psalm Klechy nie wybroniły...
Na sam koniec mój Łapiduch puknął w czółko czarusia i zakończył imprezę:
Zagrożenie było srogie, ale też potrójne łupy przyniosło...
...niemniej nie mielismy zbytnio czasu sie cieszyć, bo za rogiem czekali już dwaj kumple mackowatego czarownika i trzygłowe, przerośnięte bydle, zmutowane przez Mroczny Kamień:
Troszkę moim chłopakom opadły i ręce i macki jak to ujrzeli, ale poszło nam z gadziną nadspodziewanie dobrze. Poszukiwacz też szybko wskazał kilofem drogę mackowatym:
W kolejnym pomieszczeniu mocno nadwątliły nasze zapasy dynamitu, bandaży i łychy przerośnięte żuki-trupojady:
Idąc dalej natknęliśmy się na odkrywkę Mrocznego Kamienia, która przyciągnęła znane nam juz bydle Pustki które ma zwyczaj włóczyć sie z pokonanymi wcześniej magami.
Niemniej po ubicu bestii, Klecha nieźle się obłowił...
Teraz wygląda jak Ned Kelly co prawda, ale jeżeli coś działa to głupie nie jest. Zamieniliśmy go dzięki pancerzowi w chodzący czołg. Czołg z krucyfiksem i dwururką, więc tym bardziej skuteczny.
Kiedy mieliśmy wejść na spróchniały most, okazało się że po drugiej stronie zebrała się całkiem liczna grupa naszych poprzedników, którym cos gorzej poszło i na wieki zostali na tym podziemnym łez padole:
Po pokonaniu gangusów przekroczyliśmy most, gdzie cudem nic nie straciliśmy:
Kiedy wydawało nam się, że zbliżamy się do końca tej wijącej się kopalni, naszym oczom ukazało się jeszcze więcej truposzy po kostki brodzących w podziemnym źródle ropy i.... no jaha, legendarny Nieumarły Rewolwerowiec...
... który szybciuuuuutko wyjaśnił nam nasze miejsce na Dzikim Zachodzie....
Niestety nasza misja zakończyła sie sromotną porażką, choć kilka ze znalezionych tutaj itemów, miało się nam w dalszej grze mooocno przydać. Nie zrażeni po zaaplikowaniu Urazów każdemu z moich zuchów, ruszyliśmy - bez rekuperacji w mieście - do następnego zadania. Naszym celem było upolowanie Nocnego Terroru, czyli upierdliwej bestii która porywała i terroryzowała lokalsów. Ponoć ten partykularny egzemplarz był mocno przeośnięty i nader inteligentny, ale co tam...pogadamy z nim za pomocą śrutówki 12mm. Lokalsi dobrze płacili, więc wzięlismy tę robotę, co tu dużo mówić...
Zaczęło się nieźle, od zmutowanych z kamieniem podwładnych płk. Scafforda:
... byli na tyle mili, że zostawili nam prezent po swoim odejściu:
Cała ta kopalnia wydawała sie pełna opryszków, bandytów i podobnego autoramentu....
Niemniej szybko daliśmy sobie z nimi rade i znaleźlismy nawet przy ich zwłokach coś przydanego:
...dalej naszym oczom ukazała sie zawalona jedna z odnóg kopalni. Złapaliśmy tutaj oddech, ale zaczęły nas dochodzić dziwne zawodzenia zza rogu...
jak widzicie z żadnej perspektywy nie wyglądało to dobrze.... Nieumarli żołnierze Santa Anny, plus "zwykli" nieumarli powstajacy z dwóch znajdujących się z tyłu trupich stosów nie wróżyły nic dobrego....Aaaaa o armacie obsługiwanej przez nieumarłych bym zapomniał....
Niemniej starą, sprawdzoną techniką w to skupisko sztywniaków Poszukiwacz rzucił pierwszą z wielu wiązeczkę dynamitu:
.... ta trafiła w sam środeczek gdzie trafić miała i zamknęła kwestię wylęgarni tego podelstwa. Druga niestety rzucona przez Bandido nie miała tyle szczęścia:
... ale odpowiednie użycie Jadeitowej Monety uziemiło ją w pożądanej lokacji. Dosyć powiedzieć, że flaki i kości latały na wszystkie strony i zrobiło się jakoś pustawo na tylniej linii trupowatych:
Na sam koniec rozwiązaliśmy kwestię magicznego kręgu :
Niemniej nie obyło się to bezkosztowo....naszemu Klesze w wyniku postępującej mutacji....wyrosły kły godne Draculi...
Nie przysporzy mu to pewnie popularności jako spowiednikowi, i z lekka zablokuje potencjalny awans na biskupa, ale darmowy atak K8 ? Bierzemy dobry Panie
Za rogiem znaleźliśmy naszego milusia, który siedział w jaskini wypełnionej kwasem i znosił tutaj ciała swoich ofiar podelec:
Łatwo nie było, to muszę przyznać, ale jeszcze się taki nie urodził, co by mu nasz ks. Ząbek i doktor Piła rady nie dali.... W drodze powrotnej udało nam sie kupić za pół ceny nowiuśkiego muła. Meksykaniec płakał jak sprzedawał.
Poczciwe zwierze trafiło się w idealnym momencie, bo moje zuchy obładowane były dosłownie już "pod koreczek" sprzętem. A tego jak wiadomo nigdy za dużo. Tak wiec zamykając rozdział, ruszyliśmy w strone zachodzacego słońca już w piątkę, na 8 nóg, 4 kopyta, 6 rąk, 2 macki i jedne mackowate wąsy (że o księżulowych kłach przez litość nie wspomnę).