MichalStajszczak pisze:Dyskusja znowu zboczyła z tematu, co jest o tyle niebezpieczne, że klub na Smolnej jest na terenie szkoły, a Ministerstwo Edukacji żadnych zboczeń na terenie szkół tolerować nie zamierza
Dobry żart tynfa wart. To kolega Don Simon sugerował umawianie się na wódkę na Smolnej, nie ja. Tego zapewne też szkoła nie toleruje
OK, pożartowaliśmy sobie, teraz do konkretów:
MichalStajszczak pisze:
Czy na Smolnej można grać wyłącznie w planszówki, a w gry kolekcjonerskie czy RPG nie wolno? Na ten temat powinien oczywiście wypowiedzieć się Leo. Ja bym nie zabraniał. A skoro wolno grać, to chyba też wolno umawiać się na forum. Czym innym (moim zdaniem) jest za to tworzenie wątków związanych z grami kolekcjonerskimi czy też RPG na forum i na to bym się nie zgodził.
Słusznie. Od samego początku stawiałem sprawę jasno - gra, na którą zapraszałem, jest planszówką. Wątki RPG rozwinęli koledzy-bywalcy. Pozostałe nawiązania z grami kolekcjonerskimi czy RPG padają w kontekście ściśle związanym z planszówkami.
MichalStajszczak pisze:
Oczywiście sugestia Gregga, że Dungeoneer jest grą kolekcjonarską, to nieporozumienie. Gra kolekcjonerska to taka gra, w której gracz posługuje się własnym zestawem kart, kości czy figurek, zebranych drogą kupna, wymiany, spadku, darowizny itd. i o wyniku gry decyduje w jakimś stopniu charakterystyka jego zestawu. Natomiast przy grze w Dungeoneera wszyscy posługują się wspólnym sprzętem (wspólnym w trakcie rozgrywki, bo mającym oczywiście określonego właściciela). Przecież to nie jest tak, że jeden z graczy posługuje się kartami np. z Grobowca Króla Nieumarłych, a drugi kartami ze Smoków Zapomnianych Pustkowi i wygrywa ten, kto ma lepszy zestaw startowy.
Dobrze, zgadzam się, że ta definicja nie pasuje do Dungeoneera, gdzie gra się ustaloną talią. W Munchkinie w zasadzie podobnie. Ale tu już jeden gracz może włączyć do gry swoją talię z dodatku np. wampirzego, a drugi z kung-fu. I gra robi się nieco mniej przewidywalna. Natomiast o ile dobrze zrozumiałem w Blue Moonie jest nawet układanie talii z zestawu! W tym momencie gra jest już bardzo nieprzewidywalna, bo nie wiadomo, kto jakim plemieniem zagra, a nawet jakie konkretnie ma karty w grze. Zatem jeśli chcemy zaliczyć Blue Moona do gier planszowych definicja wciąż wymaga doprecyzowania.
MichalStajszczak pisze:
Co do RPG to granica jest bardziej płynna ale Magię i Miecz zalicza się do planszówek. Dla mnie głównym wyróżnikiem RPG jest to, że plansza jest "wirtualna" i właściwie gracze tworzą tylko jej obraz na podstawie informacji, przekazywanych przez Mistrza Gry, i to, że gra jest w zasadzie kooperacyjna. No i oczywiście długotrwała rozgrywka i brak ściśle określonego zakończenia. Natomiast Magia i miecz ma planszę i ma ściśle określony cel, do którego dąży się częściowo kooperacyjnie ale jednak przede wszystkim walcząc z innymi graczami.
Z całym szacunkiem, to bardzo kiepska definicja. Ma wiele niedociągnięć. Przede wszystkim - wirtualna plansza. Owszem MiM ma prawdziwą planszę. Moje D&D również ją ma. Gracze nie muszą słuchać MG, ponieważ wyraźnie na tej planszy-mapie widzą układ pomieszczeń, ich specyfikę, kolorystykę i detale. W grach typu HeroQuest to już w ogóle są plastikowe szafy, stoły z czaszkami, półki z książkami, a nawet usawiane pionowo drzwi. Pełna wizualizacja. Podobnie jak w Doom Boardgame. Nie widzę różnicy pod tym względem.
Jest za to mnóstwo tak zwanych planszówek, które planszy nie mają w żadnej postaci. Agora z Cheapass Games (może kiedyś zaprezentuje), Queens Necklace, Hive. A może to nie są planszówki? W takim razie, co takiego?
Czy gra Shadows over Camelot nie jest kooperacyjna? Albo LOTR planszowy? Tam drużyna ściśle współpracuje ze sobą, a w przypadku Camelotu jest nawet zdrajca, który mataczy i powinien grać trochę "rolplejowo", czyli podpuszczać graczy w sposób nie ujęty ściśle zasadami mechanicznymi. Przykłady możnaby mnożyć. W nowoczesnych grach planszowych często wręcz proponuje się dodanie smaczku w sensie odgrywania roli. Twórcy rasowej planszówki Na sygnale proponują, by gracze mówili do siebie per "panie doktorze" itd. Podobnie w Machinie innego producenta. W grach zachodnich bywa, że gracz musi w wyniku ruchu coś zaśpiewać, a nawet odegrać jakąś postać czy scenkę! A jednak nikt nie ma wątpliwości, że to są planszówki.
Długotrwała rozgrywka to oczywiście najsłabszy punkt zaproponowanej definicji. Niektóre sesje RPG mogą trwać daleko krócej niż partia powiedzmy w Shoguna. Niektóre przygody z założenia obliczone są na określony czas, na przykład godzinę, nie dłużej. Można zresztą grać krócej i to w ramach kompletnej przygody.
I wreszcie, ściśle określony cel. Ależ w większości gier RPG cel jest bardzo ściśle określony! Trzeba uratować księżniczkę, zabić smoka, wydobyć skarb z podziemi. Celem niejako ubocznym jest przeżyć i rozwijać postać, ale to samo przecież mamy choćby w Shogunie. Muszę przeżyć i stawać się coraz potężniejszy. Tym bardziej w Magii i Mieczu, w której zresztą jest wiele sposobów wygranej. Ponadto, w MiMa na upartego można grać ściśle kooperacyjnie, a nawet wyobrazić sobie wygraną drużynową. Były kiedyś publikowane zasady tak zwanych pomocników bohatera. Czyli jest to wykonalne i nawet przewidziane w zasadach (fakt, opcjonalnych, ale to nic nie zmienia).
Potrzebujemy zatem nadal lepszej definicji, ale jestem wdzięczny za konstruktywną próbę ugryzienia tematu!
Don Simon pisze:
Moje znudzenie wynika z faktu, iz ta cala rozmowa jest w zlym miejscu. Tutaj chce czytac o tym w co ludzie graja, beda grali itp.
Dlaczego zatem protestujesz, gdy pytam, kto będzie grał w planszowe D&D? To nie ja walczę z RPG i karciankami. Proponuję grę, chcę się umówić. Nie miałem na celu nawiązywanie dalszej dyskusji.
Bardzo proszę o wskazanie wyraźnego regulaminu tego wątku na forum. Na razie widę całkowity brak konsekwencji. Niektórzy sugerują, że tu wyłącznie się umawia na granie w piątek. Ale w innych własnych postach handlują grami, czy opisują strategię rozgrywek. Pojawiają się też recenzje i ogólniejsze dyskusje o grach. A zatem to już wykracza daleko poza proste umawianie się na grę. Proszę zatem o konkretne ustalenie, o czym można rozmawiać, a o czym nie. Nie chcę przecież nikogo nudzić, bulwersować, czy drażnić. Chciałem się właśnie tylko umówić na grę, ale nawiązano ze mną dyskusję. Więc jak to jest?