Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 03 lip 2012, 15:37
autor: Quetzalcoatl
Mongea pisze: i na koniec o północy czarną historię
Trzeba było jakoś kilmatycznie zakończyć spotkanie

Bardzo udane z resztą.
Ja również piszę się na czwartek - ten piątek wyjątkowo akurat mi nie pasuje.
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 04 lip 2012, 14:09
autor: razul
Widzę, że mnie Hab&Gut ominęło, szkoda.
Mnie w piątek na pewno nie będzie. Co do czwartku sprawa się krystalizuje. Jeśli będę wpaść mógł to dam wcześniej znać i wezmę coś do grania.
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 04 lip 2012, 14:20
autor: abadura
Moja kolekcja - jeśli ktoś ma na coś ochotę.
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 04 lip 2012, 17:24
autor: Dabliu
Czy czwartek (jutro) jest aktualnym terminem? A jeśli tak, czy mógłbym do Was dołączyć?
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 04 lip 2012, 17:45
autor: mejson
czwartek(jutro) pasuje mi doskonale. Zabiorę kilka gier(myślałem o "W zakładzie" - do 6 osób, "Shadows over Camelot" - do 7 osób, no i "malutka" "Neuroshima HEX" 2-4 osób). Nigdy nie wiadomo na 100% ile osób będzie ani co kto lubi, więc warto mieć wybór...

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 04 lip 2012, 17:49
autor: mejson
"Cywilizacja. Poprzez wieki." - na to miałbym ochotę.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 04 lip 2012, 19:33
autor: Mongea
Adam: z wielka checia: Chicago Express i Agricola (jesli chcesz zielonych w klimat wprowadzac)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 05 lip 2012, 13:14
autor: razul
Ja niestety wypadam ze spotkań w tym tygodniu

.
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 05 lip 2012, 13:26
autor: salane
witaj
ja mieszkam na Kukuczki i też mam sporą biblioteczkę gier, z chęcią pograłbym od czasu do czasu. Będę odwiedzał ten wątek i patrzył na terminy
pozdrawiam
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 05 lip 2012, 15:00
autor: Mongea
salane pisze:witaj
ja mieszkam na Kukuczki i też mam sporą biblioteczkę gier, z chęcią pograłbym od czasu do czasu. Będę odwiedzał ten wątek i patrzył na terminy
pozdrawiam
no to masz do mnie jakies 200 m

...
jesli sie zdecydujesz na granie jeszcze dzis lub jutro - daj znac - przesle namiary na chatke

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 05 lip 2012, 15:03
autor: Mongea
razul pisze:Ja niestety wypadam ze spotkań w tym tygodniu

.
szkoda, obiecaj jednak ze partia w Egizia (Doline krolow) mnie nie ominie

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 05 lip 2012, 17:51
autor: Mongea
tak, od 18-stej czyli za jakies 10 min... szkoda ze nie mam klimy

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 05 lip 2012, 23:20
autor: abadura
Epic fail z happy endem,
czyli fabularyzowane usprawiedliwienie dzisiejsze mej nieobecności na Graniu na Gaju
Miałem być na 18. Wyszedłem ciut za późno. Dlatego też tylko pobieżnie zerknąłem w poszukiwaniu dokładnego adresu. Nie znalazłem. Ale pomyślałem: spoko, przecież mam telefon to sobie SMSem po drodze ustalę. I wyszedłem.
Na przystanku sprawdzam jeszcze numer. Jest „monga” w książce adresowej. Dzielnie więc poprawiam na „Mongea”. Ale z SMSem czekam na autobus – w razie jakiś opóźnień. Autobus przyjechał planowo, zaraz więc też napisałem. I rychło dostałem odpowiedź: „ale to nie ja”. I tu pierwszy zgrzyt. Aż chciałem napisać: „to kto?”. Ale nie napisałem. Przypomniało mi się wszak, że przecież „monga” i „Mongea” to dwie różne osoby!
Już zacząłem przeczuwać kłopoty. Ale pomyślałem, że znalezienie tego adresu z jadącego autobusu to będzie taka meta-gra, gdzie przeciwnikiem jest życie, a zasady układa pan Murphy. Zresztą, kości już zostały rzucone. (No i ze sobą miałem trzy zamówienia: Cywilizacja: Poprzez wieki, Agricola i Chicago Express – co by nie wybrano ostatecznie i tak byłbym kontent...)
Zacząłem od wejścia na forum z telefonu. Po dłuższym czasie doklikałem się do wątku, tylko po to, żeby mi telefon powiedział, że dokument jest za duży i go nie wyświetli. 1:0 dla życia.
W drugiej rundzie piszę SMSy do znajomych ze światka planszowego. Niestety ani steady, ani browarion, ani monga nie znają numeru do Mongea. TusiaMara nie odpowiada na SMSa. Autobus dojechał, a życie prowadzi 2:0.
Ale dalej byłem dobrej myśli. Przecież to Gaj. Duże centrum. Nowe bloki. Na pewno gdzieś będzie kafejka internetowa. Więc łaziłem tu i tam. Pytałem. I nic. Nie ma. W akcie desperacji łaziłem nawet tam i z powrotem Strońską, w nadziei, że mnie kto z okna zobaczy i przywoła. Oczywiście też nie pomogło. Ale prawie godzina zeszła na błądzeniu. 3:0 dla życia. (Właściwie to nawet 3,5:0 biorąc pod uwagę auto-kompromitację łażeniem po Strońskiej i zaglądaniem w okna.)
I tu dałem za wygraną. Poszedłem na przystanek i czekam na powrotne K. Czekania na autobus 15 minut. Potem jeszcze ponad 20 minut drogi. Miałem czas na smakowanie przegranej. Ale jak mnie nauczał kolega Marcinek: „tatę oszukasz, mamę oszukasz – ale życia nie oszukasz”.
Na tym etapie jeszcze tego nie czułem, ale coś mną jednak kierowało. Biorąc pod uwagę moje lewicowe skłonności raczej nie była to niewidzialna ręką rynku. Zapewne więc (również niewidzialny) palec Boży.
Gdy już dojeżdżałem do przystanku Pomorska/Dubois, gdzie miałem wysiąść, zadzwoniła Jola. Ponieważ musiałem się jakoś wygrzebać z siedzenia do drzwi z tymi grami to odrzuciłem połączenie, mając zamiar za chwilę oddzwonić. Ale Jola zadzwoniła ponownie. I już czułem, że to pilne, pewnie jakieś kłopoty. Ale spodziewałem się kłopotów w stylu „Kup chleb” albo „Podejmij pieniądze”. Odrzuciłem ponownie i zacząłem wstawać. Gdy już stałem przy drzwiach a autobus się zatrzymywał Jola zadzwoniła trzeci raz. Odebrałem.
Powiedziała, żebym natychmiast przyszedł. Nie umie znaleźć Karola. Na placu zabaw już się zbierali, Jola na chwilę spuściła go z oczu, żeby pozbierać zabawki z piaskownicy, a gdy się podniosła to już go nie było. Nigdzie go znaleźć nie umiała. Zapytała jakieś inne matki, czy nie widziały Karolka. Nie widziały. Jakieś obiecały się rozglądać.
Gdy wszedłem na teren parczku (wiedząc już, że trzeba szukać Karola), jedna z matek, którą pamiętam z widzenia, podeszła i powiedziała mi, że mój syn się zgubił. Że go gorączkowo szukają. Przeszedłem przez cały plac zabaw. Zaglądałem w krzaczory. Nic. Sprawa wygląda niewesoło.
Pomyślałem, żeby pójść do domu. Zobaczyć, czy sam tam nie poszedł. W międzyczasie odebrałem od Joli Ewkę i zabawki, bo Joli już ciążyły. Jola poszła na Dubois, bo Karol czasami tam ciągnie, gdy przechodzimy. Jakieś matki na placu zaoferowały, że popilnują mi plecaka i torby z grami. Przeszedłem na drugą stronę Pomorskiej. Idę dalej, ale nie widać go. Mam jednak nadzieję, że może jest na podwórku, za krzewami. Ale nie ma. Aż do klatki dochodzę i nic. Skończyły mi się pomysły. Zbieram się do zagadania do policjanta, bo jakiś radiowóz stał akurat przy Pomorskiej.
Tu mnie jednak tknęło. Pomyślałem, że drzwi są uchylone. Karol mógłby wejść sam gdyby chciał. I wszedłem. Na schodach zaś widzę, jak schodzi Karol w towarzystwie jakiejś mało-kilkunastoletniej dziewczyny i jakieś zupełnie małej dziewczynki. Dziewczyna próbowała zachęcać wyraźnie zdezorientowanego Karolka, żeby szedł za nią. Gdzieś tam pada słowo „policja”.
Wziąłem Karolka, stwierdzając autorytarnie, że jest moim synem. Ale znam tę dziewczynę z widzenia. Ona być może też mnie pamięta. Karola zresztą też może. W zeszłym roku kilka razy się z nim trochę bawiła na placu zabaw. Podpytałem ją o to, co się stało. Była dość zdawkowa w odpowiedziach. Może się spieszyła. A mi do Joli się spieszyło. Więc nie wszystko w pełni wiem. Ale rysuje się następująca historia.
Karol zdecydował z jakiegoś powodu, że idzie sam do domu. A może myślał, że Jola też idzie za nim gdzieś. (Pierwszy raz coś takiego zrobił.) Dziewczyna znalazła go na Pomorskiej, jak płakał po wywróceniu się. Nie wiem niestety, po której stronie. Czy przeszedł przez tę ruchliwą i szeroką drogę sam? Dalej zaprowadziła go do domu, wedle jego wskazań. No tyle, że w domu nikogo nie było. Gdy ich złapałem to wracała się z nim na policję uznając, że nic lepszego nie zrobi (rezolutna dziewczyna! – ale też zawsze ją widzę opiekującą się młodszymi dziećmi, pewnie rodzeństwem).
Gdybym zabawił choć jeden autobus dłużej na Gaju (w szczególności gdybym grał), to bym nie zdążył. Dziewczyna by pewnie odprowadziła Karola na policję. Tragedii by nie było. Ale na pewno znacznie więcej stresu i kłopotów.
Postaram się wpaść w któryś piątek. Na pewno nie jutro. Raczej nie za tydzień. Może za dwa.
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 06 lip 2012, 14:25
autor: mejson
abadura - piszesz zawodowo? Przeczytałem Twoją relację z "Walki z Życiem" i czułem się jakbym czytał, nie przymierzając, Marka Nowakowskiego...
Ja dzisiaj się wybieram "na gry na Gaju" razem z dziewczyną. Udało mi się ją namówić.
Do zobaczenia!

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 06 lip 2012, 14:31
autor: abadura
mejson pisze:abadura - piszesz zawodowo? Przeczytałem Twoją relację z "Walki z Życiem" i czułem się jakbym czytał, nie przymierzając, Marka Nowakowskiego...
Nie. Znaczy w sumie tak. W końcu jestem programistą. Ale to jednak zupełnie inne pisanie.
Tak czy siak, dziękuję!
mejson pisze:Ja dzisiaj się wybieram "na gry na Gaju" razem z dziewczyną. Udało mi się ją namówić.

Szczerz radzę ustalić adres albo choć numer telefonu ZANIM pojedziecie!

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 06 lip 2012, 15:59
autor: mejson
abadura pisze:Szczerz radzę ustalić adres albo choć numer telefonu ZANIM pojedziecie!

Ja już adres znam.

To będzie już czwarte moje spotkanie w, jakże gościnnych dla planszoholików, warunkach stworzonych przez Mongeę...

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 06 lip 2012, 16:18
autor: macike
abadura pisze:Nie. Znaczy w sumie tak. W końcu jestem programistą. Ale to jednak zupełnie inne pisanie.

Życzę powrotu do standardowego algorytmu i mniej obsługi wyjątków w przyszłym tygodniu.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 07 lip 2012, 14:08
autor: Mongea
abadura pisze:
Miałem być na 18. Wyszedłem ciut za późno. Dlatego też tylko pobieżnie zerknąłem w poszukiwaniu dokładnego adresu. Nie znalazłem. Ale pomyślałem: spoko, przecież mam telefon to sobie SMSem po drodze ustalę. I wyszedłem...
twoja determinacja zaskakuje... mam nadzieję że kiedyś 'jak uda się do mnie dotrzeć' gra wynagrodzi ci godzinny spacer po Strońskiej

dziwnie to zabrzmi, ale może tak miało być: gdybyś odebrał telefon od żony będąc jakieś pół godziny od domu byłoby więcej nerwów i stresu... - widzę że rośnie ci mały podróżnik
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 07 lip 2012, 14:27
autor: Mongea
dzięki wielkie za 2 miłe spotkania:
5 osób (czwartek): na stole K2 i Eufrat i Tygrys:
obie pozycje przypadły mi BAAARDZO do gustu (Dabliu thx za wytłumaczenie wszystkim zasad), K2 - chcę więcej polskich produkcji jeśli mają być takie!
5 osób (piątek): rozruchowo Manila, a potem dla mnie coś zupełnie nowego: W Zakładzie. Lubelski Lipiec '80. Tak blisko było do wykrycia opozycjonisty... ale ubiegł nas wszystkich... Ewelina z mojej strony gratki, no i czarna historia o 1 w nocy

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 08 lip 2012, 23:48
autor: monga
abadura pisze:Na przystanku sprawdzam jeszcze numer. Jest „monga” w książce adresowej. Dzielnie więc poprawiam na „Mongea”. Ale z SMSem czekam na autobus – w razie jakiś opóźnień. Autobus przyjechał planowo, zaraz więc też napisałem. I rychło dostałem odpowiedź: „ale to nie ja”. I tu pierwszy zgrzyt. Aż chciałem napisać: „to kto?”. Ale nie napisałem. Przypomniało mi się wszak, że przecież „monga” i „Mongea” to dwie różne osoby!
Zastanawiałam się jak się ten Twój czwartkowy wyjazd skończył, ale takiej epickiej opowieści się zdecydowanie nie spodziewałam

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 09 lip 2012, 13:23
autor: razul
Mongea pisze: szkoda, obiecaj jednak ze partia w Egizia (Doline krolow) mnie nie ominie

Oczywiście, na pewno wezmę ze sobą na następne spotkanie.
W tym tygodniu jest szansa na granie w czwartek ?
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 10 lip 2012, 01:36
autor: Dabliu
mejson pisze:abadura - piszesz zawodowo? Przeczytałem Twoją relację z "Walki z Życiem" i czułem się jakbym czytał, nie przymierzając, Marka Nowakowskiego...
Jako osoba zawodowo, jakby nie patrzeć, pisząca - przyznaję, że coś jest na rzeczy
Zaś jako podwójny rodzic, tym silniej przeżyłem tę opowieść. Dobrze, że wszystko szczęśliwie się skończyło.
Mongea pisze:dzięki wielkie za 2 miłe spotkania:
5 osób (czwartek): na stole K2 i Eufrat i Tygrys:
obie pozycje przypadły mi BAAARDZO do gustu (Dabliu thx za wytłumaczenie wszystkim zasad)
Od mojego powrotu ze spotkania pozostawałem pechowo odcięty od sieci, toteż dopiero dziś mogę napisać: cała przyjemność po mojej stronie

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 16 lip 2012, 07:09
autor: abadura
Jak granie w tym tygodniu?
Re: [Wrocław] Gramy na Gaju
: 17 lip 2012, 15:31
autor: Mongea
Heyka
w zeszlym tygodniu tak jak pisalam bylo granie w Pieninach, no i nie dzien, ale kilka wieczorow - wzielam caly karton no i wprowadzalam dotychczas niegrajacych w tajniki nowych gier planszowych, jak slysza plansza to juz nie pada "chinczyk"
tez sie nie moge doczekac kolejnego spotkania grania, ale wakacje (a szczegolnie 2-ka dzieciakow) porywa na wczasy... wiec dopiero sierpien.... buuuu
planuje byc we Wrocku 3-ciego, a do tego czasu w chatce zostaje jedynie kotka Kaya i moja siostra... gry musza poczekac