Podejrzewam że dość często rozgrywka zacznie się od losowania, kto gra Fjolsfinnem (bo każdy będzie chciał), po czym przegrani z tego losowania stracą co najmniej część ochoty na grę. W książce jest wyraźny podział: van Dyken i Freihoff to szuje na skalę światową, Callo to wariatka a Fjolsfinn jest dobry i sympatyczny, nawet jeśli komuś robi krzywdę, to w imię wyższych celów (niekoniecznie zawsze tak jest, ale tekst tak to przedstawia). Obawiam się, że jeśli pierwszą dwójkę ucywilizować, a Callo dać jakąś kontrolę nad tym, co robi, dostaniemy całkiem innych ludzi, nie mających nic wspólnego z PLO. A wtedy nie bardzo jest sens wkładać w to Midgaard, który na pewno będzie ograniczał grę w porównaniu ze światem stworzonym specjalnie po to, żeby osadzić w nim grę.
Myślałem o tym, jak włożyć do gry bohaterów w miarę neutralnych, tak, aby każdym dało się grać bez oporów i przypomniała mi się końcówka pierwszego rozdziału:
Tamten wieczór w jadalni w Darkmoor. (...)
- Zmieniono założenia misji. Poleci jeden - mówi wreszcie. - Zespół pozostaje, szkolenie zostaje utrzymane, czekamy na rozwój wypadków. (...)
- Panowie Kaufmann, Nilfsson i pani Decrout do ubezpieczania. Na razie. Pani Mulligan, pan Cavallino, pan Rogowski, pan Kohoutek i pan Dartlow - zespół rezerwowy. (...) Leci pan Drakkainen.
A gdyby nie zmieniono założeń? Leci zespół, 2-5 osób (rezerwowi w książce). Piątka postaci, o których niewiele wiadomo, można je dostosować do gry. Lądują na planszy, z jakiegoś powodu natychmiast się rozdzielają, gracze działają samodzielnie. Muszą sobie jakoś radzić z czwórką Czyniących, którymi steruje gra (i też z sobą nawzajem), a jeśli za bardzo się ociągają, uruchamia się poganiający ich kolejny mechanizm gry, tzn. przylatujący w ślad za nimi Drakkainen, wysłany przez zniecierpliwionego Lodowca.
Dzięki temu jest naturalny scenariusz do gry solo (gdzie, jak w książce, leci tylko Drakkainen, który by wygrać musi poradzić sobie z Czyniącymi zanim oni go zabiją lub spadnie martwy śnieg), mamy w rezerwie trójkę postaci na ewentualny dodatek,a co najważniejsze mamy graczy prowadzących postaci, które mogą akceptować. Osobiście w grę, w której mam 50% szans grać van Dykenem lub Freihoff, na pewno bym nie zagrał - warto zrobić jakąś większą ankietę jak bardzo ta dwójka jest akceptowana przez potencjalnych graczy.