Strona 2 z 9

: 29 lis 2006, 11:07
autor: raj
Ja tez pisze sie na Shoguna!

: 29 lis 2006, 11:17
autor: jax
Mały brzydki pędrak pisze:Z chęcią z Wami zagram. Tym bardziej, że nie gralismy już razem bardzo długo. GOTa znam a Shoguna jeszcze nie.
Alez Krzysztofie, Shogun to przeciez twoj znienawidzony Wallenstein.

Ja wpadne w sobote, ale nie wiem o ktorej i pewnie na krotko. Na cos na pewno sie zalapie.

: 29 lis 2006, 11:19
autor: MataDor
Ok, to umawiamy się na 12:00 w sobotę na Shoguna :)
Mamy pełny skład:
-MataDor
-Orzech
-Pancho
-rajgildia
-Mały Brzydki Pędrak

: 29 lis 2006, 13:19
autor: bazik
ja bym sie pisal na shoguna jako rezerwowy

: 29 lis 2006, 13:20
autor: bazik
(o ile rozwalimy szybko bulgarow, jesli bedzie 2,5 godzinny horror to sie na 12ta nie wyrobie)

: 29 lis 2006, 13:33
autor: Mały brzydki pędrak
jax pisze:Alez Krzysztofie, Shogun to przeciez twoj znienawidzony Wallenstein.
Nienawiść to zbyt mocne słowo. Ale rzeczywiście Wallenstein nie jest moją grą. Nie zapamiętałem, że Shogun ma ten sam mechanizm co Wallenstein. Ale mimo wszytko z chęcią zagram, może zweryfikuje zdanie (dużo będzie zalażało od aktywności graczy - póki co trafiali mi się sami pasywni).

: 29 lis 2006, 15:29
autor: MataDor
uuu ze mną i z Orzechem napewno nie będzie pasywnie. Obaj bedziemy walczyć ostro o wygraną :)

: 29 lis 2006, 16:10
autor: Pancho
Problem w tym, że nie zawsze gra agresywna militarnie równa się wygranej :)

: 29 lis 2006, 17:00
autor: raj
Ale za to prawie zawsze gra pasywna militarnie kończy się przegraną. :)

OK. to o ktorej zaczynamy?
11 czy 12?

: 29 lis 2006, 17:28
autor: Nataniel
rajgildia pisze:Ale za to prawie zawsze gra pasywna militarnie kończy się przegraną. :)
W moich rozgrywkach wlasnie pasywna gra konczyla sie wygrana.

: 29 lis 2006, 17:31
autor: Pancho
rajgildia pisze:11 czy 12?
12

: 29 lis 2006, 17:32
autor: MataDor
zaczynamy o 12:00 w Paradoxie w sobotę

: 29 lis 2006, 17:37
autor: Mały brzydki pędrak
Nataniel pisze:W moich rozgrywkach wlasnie pasywna gra konczyla sie wygrana.
Mam takie same spostrzeżenia. Stąd mój zawód wzgledem tej gry.

: 29 lis 2006, 17:49
autor: raj
Mały brzydki pędrak pisze:
Nataniel pisze:W moich rozgrywkach wlasnie pasywna gra konczyla sie wygrana.
Mam takie same spostrzeżenia. Stąd mój zawód wzgledem tej gry.
Ech, wy smutasy. :)
Pozostaje przetestowac gre z wykorzystaniem zasad domowych.
Moja propozycja:
Po zajeciu prowincji innego gracza zwyciezca zabiera k3 skrzynki oraz k3 punkty ryzu od przegranego. Dodatkowo za kazda wygrana bitwe zwyciezca dostaje 1 punkt zwyciestwa (prestiz rosnie!).

: 29 lis 2006, 20:12
autor: Orzech
Mały brzydki pędrak pisze:
Nataniel pisze:W moich rozgrywkach wlasnie pasywna gra konczyla sie wygrana.
Mam takie same spostrzeżenia. Stąd mój zawód wzgledem tej gry.
Trzeba grać tak, żeby wygrać - punktów za styl się nie przyznaje ;)

: 29 lis 2006, 23:07
autor: ragozd
rajgildia pisze: Po zajeciu prowincji innego gracza zwyciezca zabiera k3 skrzynki oraz k3 punkty ryzu od przegranego. Dodatkowo za kazda wygrana bitwe zwyciezca dostaje 1 punkt zwyciestwa (prestiz rosnie!).
jesli juz to wystarczy pkt zwyciestwa i 1 zloto.

: 30 lis 2006, 07:43
autor: raj
ragozd pisze:jesli juz to wystarczy pkt zwyciestwa i 1 zloto.
Co najmniej 1 ryz tez byc musi, bo dzieki temu atakujacy ma od razu zaopatrzenie na zime dla tej prowincji.
W sumie wymyslilem jeszcze jedna zasade ktora mozna zastapic tamte lub dolozyc, ale chcialbym to najpierw przetestowac.
Mam tylko jedno pytanie do tych co grali w Shoguna - graliscie z rozstawieniem poczatkowym losowanym wg pelnych zasad czy wg rozpiski ze skrotu?

: 30 lis 2006, 09:22
autor: MataDor
Wydaje mi się że jeszcze nikt z nas nie grał...
Ja grę dostanę dziś.

: 30 lis 2006, 09:29
autor: ragozd
ja gralem w wallenstaina z rostawieniem: wybor z 2 jawnych kart lub losowy - i to bylo dobre. Rozrzucone tereny sprzyjaja walkom :)

: 30 lis 2006, 17:58
autor: Browarion
A my przyjdziemy
jak Natalia nam da
i będziemy grać
w co tylko się da
:P

Częstocho-wierszokleta
Browarion

P.S. Generalnie Paradox jest otwarty od 11., ... z piętnastominutowym opóźnieniem. O ile w piątek chłopaki nie zapomną się... i o meczu w sobotę o 7.00 (brrr) to powinniście móc zacząc i o 11.30 :twisted:

: 03 gru 2006, 19:42
autor: Sztefan
W sobotę z rana wybrałem się na Planszówkon. Chciałem być jak najwcześniej bo wieczór miałęm zajęty. Byłem z 10 minut po 11. Stopniowo zbirały się kolejne osoby. W pewnym momencie było nas z 7-8 osób. Dzonienie nie pomagało. W końcu tuż przed 12 otwarto wrota. Czyli kolejny raz niepewność z porą rozpoczęcia. Zapowiadano, że osoby palące będą proszone, by wyjątkowo dymić na zewnątrz. Nieźle się uśmialiśmy przy wejściu widząc, że na każdym stole stoi popielniczka :) Na szczęście tylko jedna osoba zapaliła papierosa i to przypadkowy pan, który nie przyszedł grać. Szybko się zmył. Dzięki lepszym warunkom można było się skoncentrować na graniu. Osób chyba troszkę mniej niż we wrześniu. Choć około 13-14 było chyba sporo osób, nie wiem czy wszyscy się zmieścili (siedziałem tyłem do sali). Jak wychodziłem o 18 były nawet 2 wolne stoliki, w tym jeden duży. Jak ktoś się obawiał kiepskich warunków, to niesłusznie. Planszówkony spokojnie mogą być i zimą.

Zagrałem w 3 gry.
La Citta
Od razu na początek gra trudniejsza. A co tam. Po co się rozgrzewać lajtowymi tytułami :) Gra bardzo udana. Podobała mi się bardzo. Szkoda, że skoncentrowałem się na jednym mieście, a drugie stało się dostarczycielem punktów. A w głównym mieście też popełniłem sporo błędów. Dopiero w końcówce gry załapałąem dlaczego wszyscy się zdziwli, dlaczego zburzyłem w jednej turze 3 średnie budynki, zamiast marketów i studni. Rzeczywiście było to beznadziejne posunięcie. Ostatecznie ledwo co uzbierałem 10 punktów. Mogło być lepiej. W ostatniej turze zaryzykowałem. Podejrzałem 2 karty. Niestety nic mi to nie dało. Mając bardzo mało złota nie chciałem wydawać przedostatniej sztuki na sprawdzenie 3 karty. Spojrzałem na planszę. Gdyby ludzie cenili kulturę nie mógłbym i tak nic zrobić. Ewentualnie mogłem iść w edukację. Najwięcej mogłem zyskać gdyby była higiena. W związku z tym wybudowałem trochę niebiekich budynków, licząc na szczęście. Niestety ja się zawiodłem, a wszyscy zdziwlili. Głos ludu wskazał na kulturę, najgorzej jak tylko mogło być.
Gra bardzo fajna, choć trzeba cały czas kontrolować sytuację. Gdy miasto zacznie się kurczyć, a w okolicy powstaną molochy, to właściwie oddajemy innym punkty. Wtedy jedynym wyjściem jest totalne ryzyko. Kobinowania trochę jest, czasem dochodzi do przestojów, ale generalnie nie czuje się zbytnio upływu czasu.

Oltre Mare
Handlujemy towarami. Im więcej takich samych mamy, tym więcej punktów zdobędziemy. Dodatkowo jazda stakiem po planszy, różne bonusy do zbierania. Karty towarów, oprócz "bohnometera" mają jeszcze inne ikonki, ilość ciągniętych kart, ilośc złych kart, ilość kart które trzeba wyłożyć, gdy ta karta będzie na wierzchu.
Generalnie zpowiadały się rozbudowane Fasolki. W przeciwieństwie do Bohnanzy, tu nie trzeba handlować. W sensie nie jest się zmuszanym przez zasady. W praktyce ciągłe wymiany i kładzenie na górę kartę zmuszającą do wyjścia największą liczbą kart jest drogą do wygranej, co pokazała Bazik miażdżąc wszystkich (mnie prawie zdublował na torze punktacji :)
Niestety grało się strasznie drętwo. Karty nie dochodzą same, jak w Fasolkach. Jak nam zostanie mało kart na ręce, to mamy kłopot z zyskaniem nowych. Ani nic nie dociągamy, ani nie mamy specjalnie co zaoferować do wymiany.
Po jednej partii oceniam tą grę strasznie kiepsko. Tysiąc razy lepsza jest Bohnanza. Przynajmniej się przekonałem, że są i kiepskie gry, bo coś ostatnio wszystkie tytuły w które zagram mi się podobają :)

Um Reifenbreite
Spiel des Jahres 1992. Niby stary tytuł, ale na przykład w Spiel des Jahres 1995 (Osadnicy) mimo ogromnych wad bardzo lubię grać.
Wyścigi kolarskie. Mamy czrerech zawodników w drużynie. Rzucamy dwiema kostkami i o tyle pół się przesuwamy. Jak ktoś jest tuż za nami, może bez rzuty zabrać się z nami "na koło" (nie zawsze jest to możliwe). Możemy też zamiast kostki użyć karty (z 5 lub 6). Różne nawierzchnie obniżają ilośc pól o które można się przesunąć.
Wydawało się, że będzie to sympatyczna gra z dużym poziomem losowości. Plusem jest wybranie odpowiedniej trasy. Możemy sobie wybrać długość trasy i rodzaj nawierzchni. Zagraliśmy średnio długą trasę z podjazdem górskim. Grało się nawet dosyć przyjemnie aż do gór. Pole przed premią górską ma modyfikator "-5", jedno pole dalej jest już z górki, modyfikator "+5"!!! Co za przegięcie. Rozumiem losowość, ale bez przesady. Poza tym praktycznie kolarze, którzy zjeżdzali z gór, dzięki ogromnym modyfikatorom (na plus) wjeżdżali na metę praktycznie w takiej samej kolejności. Czyli praktycznie zamiast premii górskiej, można było tam ustanowić metę.
Jakie wrażenia z gry? Mimo, że wygrałem kilkoma punktami nie czułem KOMPLETNIE satysfakcji ze zwycięstwa. Zdecydowanie lepiej bawiłem się przy La CIttcie, mimo, że tam prawie się skompromitowałem. W grach wyścigowych zdecydowanie lepszy jest Pitchcar (to oczywiście tylko pierwsze wrażenie, w każdym razie w Pitchara zagrałbym z przyjemnością, a w Um Reifenbreite może za jakiś czasz jakby nie było nic lepszego).

Mimo trochę kiepskich gier (2 z 3 mi się nie podobały) cieszę się, że wpadłem. Mogłem spędzić czas w sympatycznym gronie poznając kilka nowych tytułów (co z tego, że słabych, La Citta za to naprawdę udana). Mam nadzieję, że za 3 miesiące kolejny Planszówkon.

: 03 gru 2006, 21:39
autor: ja_n
Sztefan pisze:La Citta
Od razu na początek gra trudniejsza. A co tam. Po co się rozgrzewać lajtowymi tytułami :) Gra bardzo udana. Podobała mi się bardzo. Szkoda, że skoncentrowałem się na jednym mieście, a drugie stało się dostarczycielem punktów.
To w miarę normalna strategia. Ja też tak grałem. Sztuką jest właściwe wybranie miasta, które ma sciągać punkty. O ile pamiętam, Ty zacząłeś rozbudowywać miasto, które miałeś w rogu, niespecjalnie zagrożone atakami. Odpuściłeś miasto, które było bliżej centrum. To błąd. Twoje duże miasto w rogu nie mogło Ci zarobić dużo punktów, bo miało niewielu sąsiadów. Twoje miasto w środku planszy mogło być łatwo atakowane i niszczone przez kilku sąsiadów na raz. To zła strategia. W ten sposób stracisz jedno z miast i niewiele zyskasz drugim. Ja też jedno miasto całkiem odpuściłem, ale przed końcem gry udało mi się tam jeszcze zbudować wszystkie trzy typy budynków i zyskać 3 punkty premii.

: 03 gru 2006, 22:31
autor: Sztefan
Po prostu za słabo reagowałemna to co się dzieję na planszy. Moja "stolica" nie była wcale taka bezpieczna. Krzysiek (?) się tam budował. Dobrze kontrolowałem co on tam robi. Jak się wszyscy dołączyli to jego miasto upadło.
Drugie miasto na górze, było początkowo całkiem bezpieczne. Sąsiadowało z Twoim, które sobie odpuściłeś. Inni mieli tam w miarę małe miasta.
Tylko, że miasto Krzyśka z którym konkurowałem zostało rozbite, a niegroźne miasta Ostrego i Bazika rozrosły się do straszliwych molochów. Było to w sumie widoczne, ale w rozgrywce popełniałem praktycznie błąd za błędem. co sobie właśnie uświadamiam.
Inna sprawa, że trochę zależy od szczęścia. Jak ludzie cenili by w poszczególnych rundach coś innego, to wszystko mogło by się potoczyć całkiem inaczej.

: 03 gru 2006, 23:44
autor: Pancho

: 04 gru 2006, 10:56
autor: jax
Na Planszowkon wpdalem tylko w sobote. Dotarlem o 17:00 i od razu dokonczylem za Ize partie Thurn&Taxis (na wynik spuscmy zaslone milczenia :) ).

Pozniej ola zaproponowala Taluve i razem z Geko zapoznalismy sie z tym nowym tytulem. Oczywiscie jako nowicjusze nie moglismy nic zdzialac przeciw doswiadczonej parze ola + bazik. Ta gra naprawde premiuje praktyke.
Gra jest tak naprawde czysto logiczna. Nie mam nic przeciwko takowym, ale nie zachwycila mnie, bo nie jest z typu logiczno-funowych (jak np. Quoridor, Reversi, kropki, '5 w rzedzie', Samurai, Manhattan czy nawet Abalone (do pewnego momentu)). Taluva nalezy zdecydowanie do gatunku logiczno-zmudnych.

Pozniej pedrak, Matador i Orzech wylansowali druga w ciagu dnia rozgrywke w Shoguna.

Dolaczylismy z Geko i od razu w srodku panstwa zawarlismy sojusz dwoch poteznych szogunow. W tym czasie Orzech zdominowal jeden koniec wyspy a Matador dokonywal rzezi na pedraku na drugim krancu. W wyniku tych wydarzen po pierwszym roku, dwaj mozni szoguni prowadzili w punktacji (ja przed Geko) a pedrak zupelnie przestal sie liczyc (w zasadzie juz po pierwszym sezonie przestal sie liczyc - tak mocne ciosy otrzymal).

Drugi rok rozgrywki przyniosl dalsze konflikty. Ja juz mialem przegrupowane sily i czailem sie do niespodziewanego uderzenia na Geko, gdy cholerna karta wydarzen blokujaca uderzenia na prowincje ze swiatyniami sparalizowala zupelnie moje ataki. Geko nie zwrocil specjalnej uwagi na to ze zablokowane w ten sposob karty ataku z moich prowincji mogly zostac wykorzystane tylko przeciw jego prowincjom :)

W ostatniej turze zadysponowalem kolejne ataki na niewinnego szoguna Geko. Niestety wszystkie skonczyly sie fiaskiem. W odwecie Geko odbil jedna z moich waznych prowincji.

Konflikt miedzy liderami wykorzystal orzech i dokonujac podbojow w ostatnich turach wyszedl na prowadzenie i okazal sie zwyciezca. Finalnie mialem 4 do niego punkty straty i gdyby nie ostatnia strata prowincji na rzecz Geko (3 punkty na tym stracilem + byc moze jakies przewagi w budynkach), to wynik moglby byc inny. Geko finszowal trzeci przed Matadorem i pedrakiem.

UWAGA - miedzy Wallensteinem (przynajmniej takim prezentowanym przez Valmonta) i Shogunem jest fundamentalna roznica. W Shogunie kazdy budynek jest wart 1 pkt. (w Wallensteinie sa warte 3, 2 lub 1 - zaleznie od typu). Przewagi na obszarach liczone sa tak samo.
Mimo poczatkowego zdezorientowania stwierdzam, ze ta roznica podoba mi sie - wyniki graczy sa blisze, nie jest premiowane za bardzo rozbudowywanie sie i kurczowa obrona posiadlosci, znacznie wieksze znaczenie ma podboj. Dobra zmiana.

Na koniec zagralem w Tantrixa z Szeptem. I znow gra ktora mnie nie zachwycila. Na moje niedoswiadczone oko, to za malo tam mozna przeszkadzac przeciwnikowi a jesli juz zdarza sie takie sytuacje, to zeby je wylapac jest to straszliwie zmudne - trzeba bardzo dokladnie i zmudnie przeanalizowac wszystkie swoje i przeciwnika kafelki przed kazdym ruchem. Ale to pierwsze wrazenia - moga sie zmienic jak bede mial szanse pograc wiecej.