Strona 2 z 2

: 06 gru 2006, 18:52
autor: Herr JoJoss
Stone D pisze:
No dla mnie i dziewczyny jest w sam raz. Także to chyba kwestia procesora.
sorry...
zapraszam do gry w razie chęci sprawdzenia procesora :twisted:
jeśli nie w realu to na BSW

a i tak uważam że granie dwoma kolorami to jakas żenada
gra w dwie osoby ze stałymi zmianami kolejności jest uważam wyjątkowe udane :!: :!: :!:

: 18 gru 2006, 09:30
autor: Crusader
Ta wersja Puerto prezentuje się zdecydowanie lepiej ;)
http://www.divedice.com/community/conte ... iew&n=2834

: 18 gru 2006, 09:37
autor: Herr JoJoss
Crusader pisze:Ta wersja Puerto prezentuje się zdecydowanie lepiej ;)
http://www.divedice.com/community/conte ... iew&n=2834
no szczególnie stateczki są cudowne

: 18 gru 2006, 14:38
autor: Dani
No, pomysł naprawdę fajny, choć jest tu nieco przerost formy nad trecią. Jakoś nie trafia mi klimat, ale nie mniej brawa za prace. Czyli obok Settlers Of Catan 3D mamy już Puerto Rico 3D. ;)

: 19 gru 2006, 00:02
autor: MichalStajszczak
A może ktoś zrobi(ł) Power Grida ze światełkami w podłączonych domkach?

: 19 gru 2006, 00:16
autor: Lim-Dul
A mi się podoba zarówno Caylus, jak i Puerto Rico. =)

Uważam, że w ogóle nie trzeba przedstawiać tych dwóch gier jako pozycji "albo-albo". To przecież dość różne gry, które łączy zaledwie kilka elementów takich jak brak losowości (no dobrze, w Puerto Rico jest tyci-tyci element losowości), duże wymagania intelektualne, zarządzanie surowcami i siłą roboczą oraz stawianie oraz obsadzanie budynków (chociaż to może być zbyt daleko idącym porównaniem, bo nawet w tych wspólnych elementach są duże różnice). ;-)

U mnie w grupie wszystko zależy od nastroju graczy. Czasami siedzimy cicho nawet przy Bangu, a innymi razy szalejemy przy Caylusie/Puerto Rico - a i tak w obu przypadkach naszego zachowania świetnie się bawimy.

O gustach się nie dyskutuje

: 22 gru 2006, 13:41
autor: konev
Nie mogłem się powstrzymać od wlączenia się do dyskusji. Nie jestem starym wyjadaczem i nie grałem w dziesiątki różnych gier planszowych. Obecnie gram z ludźmi, którzy poznali gry planszowe dzięki mnie jakieś 3-4 miesiące temu.
Jedną z pierwszych gier jakie kupiliśmy było Puerto Rico, a jakiś czas temu znajomi kupili Caylusa tak więc także miałem okazję nieco pograć.
Wolę Puerto Rico od Caylusa... Dlaczego?

Nie miałem żadnych problemów żeby nauczyć ludzi grać w Puerto Rico. Od razu łapali o co chodzi w wyborze ról. Że plantacje trzeba obsadzać "murzynkami", a dobra wysyłać statkami do Starego Świata by zdobyć jakieś punkciki. Co więcej bardzo szybko gra zaczeła sprawiać im przyjemność. Zaczeli "wyczuwać" jak to działa itd. chociaż nie mieli zielonego pojęcia pod koniec gry dlaczego wygrali lub przegrali. Sama gra sprawiała im przyjemność.
Przy Caylusie z kolei to była męczarnia. Jedna gra i nic. Druga gra i nic tylko ból głowy i nie wiadomo o co chodzi. Pieniądze, żywność, drewno, tkaniny, kamień, złoto - nie wiadomo co zbierać i na co wydawać. Jeszcze do tego punkty chwały. Że niby chodzi o budowanie zamku, ale zamek to raczej z przymusu się buduje (żeby nie dostać punktów karnych i dostać chwałę) niż z celu samej gry. Budynków wcale nie jest mniej niż w Puerto Rico, a znaczenie ich też takie jakieś byle jakie i niezbyt różniące się od siebie.

W Peurto Rico mechanika jest łatwa, miła i przyjemna. W Caylusie natomiast wydaje mi się, że jest czasami naciągana właśnie po to by otworzyć jeszcze tych "kilka dróg do zwycięstwa".

Puerto Rico to perfekcyjna realizacja długofalowych planów. Caylus to "ciupcianie" z kolejki na kolejkę kombinując jak najbardziej optymalnie wykorzystać kostki, które właśnie mam (liczenie, liczenie, liczenie).

Porównując gra w Peurto Rico to jak obejrzenie dobrego sensacyjnego filmu gdzie mamy zawiązanie akcji, rozwinięcie i zakończenie. Caylus natomiast to serial (nie przydługi co prawda), gdzie w kazdym odcinku trzeba coś dla siebie uszczypnąć i za bardzo nie wiadomo, co będzie się działo za 2-3 odcinki (zależy to od zagrywek innych graczy, budynków, które wchodzą do gry itp.).

Jest jeszcze kilka rzeczy, które można poruszyć ale mam nadzieję, że wyjdą w dyskusji.
Moje opinie są czasami bardzo skrajne, ale jak pisałem... doświadcznia dużego nie mam tak więc czekam, aż ktoś mnie oświeci i naprowadzi na właściwą drogę :D

: 22 gru 2006, 13:55
autor: Lim-Dul
Jeżeli chodzi o planowanie długoterminowe to nie wiem, czy coś jest w stanie pobić grę "Die Macher". Jestem właśnie po całonocnej sesji tej gry.

Rozgrywka trwa z 5 godzin, szczególnie za pierwszym razem, ale ani przez moment się nie nudzimy, bo tury są podzielone na fazy, w których uczestniczą wszyscy gracze naraz.

Zasady są wyjątkowo intuicyjne, jak ktoś ma odrobinę pojęcia o polityce - do tego nie trzeba nikomu tłumaczyć wszystkiego naraz. Trzeba wytłumaczyć ogólną koncepcję i właściwie zacząć grać - wtedy można powiedzieć jakie opcje mają gracze w każdej fazie i jakie mogą być konsekwencje podjętych decyzji. Po dwóch-trzech turach wszystko leci jak po maśle. Na BGG są świetne player-aidy - szczególnie dla początkujących.

Polecam szczególnie to:
http://www.boardgamegeek.com/fileinfo.php?fileid=12795
http://www.boardgamegeek.com/fileinfo.php?fileid=12796

I przed pierwszą rozgrywką to:
http://www.boardgamegeek.com/fileinfo.php?fileid=1872 (po pierwszych turach lepiej nie grać z kartką w ręku =)

A co do długoterminowego planowania - gramy na 4 (!) planszach naraz, z czego kolejne będą rozpatrywane dopiero w następnych turach. Zawsze mamy czegoś za mało - pieniędzy, głosów, kart zgodnych z opinią publiczną - a wszystko trzeba jeszcze rozłożyć na 3 tury naprzód! Jak dla mnie genialna koncepcja gry i bardzo wciągająca. Do tego do końca rozgrywki nie wiadomo kto wygrał, bo wszystko może się nagle odwrócić w ostatnich dwóch turach.

: 22 gru 2006, 14:27
autor: konev
Nie grałem w Die Macher, ale może kiedyś...
Wiem jedno, jakbym rozłożył moim znajomym Die Macher na stole (wszystkie elementy), powiedział, że chodzi tutaj o politykę i zawołał: GRAMY!... spojrzeliby najpierw na mnie, potem po sobie i rozłożyliby sobie Monopol prędzej.
Temat gry jest też bardzo ważny, a mało kto chce się bawić w politykę :lol: Chociaż w dzisiejszych czasach to można by niezłą gierkę stworzyć (seksafery itd.).
Wracając do tematu dyskusji...
Co z tego, że Puerto Rico jest na pierwszym miejscu w BGG, a Caylus na trzecim (chyba). Jak przychodzi do wciągania do gry ludzi, którzy grali tylko w chińczyka i monopol to i tak wyciągam Osadników z Catanu czy Ticket to Ride. Bo te gry są do tego celu o niebo lepsze.
Tak więc te rankingi są BAARDZO nieprecyzyjne. Najlepiej by było wziąć pierwsze 10 gier i napisać klasa I, drugie dziesięć gier klasa II itd.
A gdy przyjdzie do kupna gry to kierować się jej tematem, oryginalną mechaniką, czy stopniem skomplikowania.
Sam się kilka razy naciąłem wybierając grę według rankingów, która mi się po prostu nie podobała i kropka.

: 22 gru 2006, 14:48
autor: MataDor
hehe, słusznie zauważone powyżej. Też gdybym rozłożył taką grę jak Die Macher o tematyce polityczno-elekcyjnej osadzonej w realiach niemieckich to znajomi by zdębieli i mnie chyba wyśmiali :) Zresztą miał bym to samo jak by mi ktoś coś takiego zaproponował. Tematyka i sam klimat to podstawa dobrej gry.
Jeśli ja zamierzam zagrać z kimś kto nie zna wogóle planszówek to zawsze wyjmuję Puerto Rico. Wolę odrazu pokazać osobą nowym w temacie jak genialnie można spleść tematykę z mechaniką gry. Puerto jest w tym temacie majstersztykiem. Nigdy mnie nie zawiodło i wszystkim niezmiernie się podobało. Ktoś powie że reguły dla nowicjuszy są zbyt ciężkie - bzdura, wszystko jest jasne i przejrzyste, nigdy nikt nie miał wiekszych problemów z ich przyswojeniem.

Puerto w pełni zasługuje w moim mniemaniu na pierwsze miejsce na BGG ( ale to już chyba kiedyś mówiłem ;) )

: 22 gru 2006, 14:55
autor: Lim-Dul
Masz absolutną rację - są gry dla graczy i są gry dla nie-graczy. Niemniej jednak muszę przyznać, że osobiście nie zawiodłem się np. na rankingu BGG. Sam gram głównie z doświadczonymi ludźmi, zahartowanymi figurkowymi bitewniakami, karciankami i grami a la Twilight Imperium, którzy nie boją się troszkę bardziej wymagających zasad.

Jeżeli chodzi o temat polityki - nie znam wielu gier czysto politycznych, w których nie chodziłoby bardziej o konflikty, niż poprowadzenie swojej partii (czy swojego czegośtam ;-) do zwycięstwa. Od razu przychodzi mi do głowy ElGrande i Macherzy odpowiadają mi zapewne dlatego, że są w moich oczach jego rozbudowaną wersją.

Nikt z moich znajomych nie zareagował negatywnie na Macherów, chociaż wyszły problemy z "międzynarodową wersją", które omawiałem w innym wątku - ludzie pytali się co przedstawiają niektóre karty, bo nie ma napisów itp. Nawet jeżeli ktoś nie zna języka, to, przynajmniej w naszej grupie, zawsze śmieje się z oryginalnej nazwy albo wymyśla jakieś śmieszne przezwisko - kiedy kompletnie nie ma tekstów, to jakoś nie ma też tej inspiracji do wymyślania śmiesznych rzeczy.

Na przykład jakoś tak się przyjęło, że jak gramy w naszą angielsko-włoską wersję Banga, to używamy głównie włoskich nazw kart - niezłe jaja się z tego robią: "Bang!" - "Nie! Mancato!" ;-)

Zgodnie z moimi przewidywaniami pewnym "wątpliwym" highlightem gry był różowy kolorek partii niemieckich lewaków (nie wiadomo skąd się ten kolorek wziął). Generalnie wszyscy od razu zaczęli określać tę partię mianem "gejów" (w śmieszny, nieobraźliwy sposób) i znajomy, który nią grał miał niezły ubaw. W ogóle zaczęło się mnóstwo politycznie niepoprawnych dyskusji, bo jakoś wszyscy nieźle się wczuli w reprezentowanie swoich partii tak pół żartem, pół serio. Np. jak próbowaliśmy z kolegą tworzyć troszkę większą koalicję (nawet bez zagrywania kart umożliwiających jej tworzenie, tylko poprzez zmianę na korzyść nas obu kart opinii publicznej) to wszędzie wpychaliśmy nasze kwadratowe pomidory, co stało się takim "running joke'iem" całej sesji. =)

Zabawa była przednia i nie nudziliśmy się aż do samej 4 nad ranem, kiedy skończyliśmy grać. =)

Ogólnie rzecz biorąc rzeczywiście nie wyciągałbym Macherów jak królika z kapelusza, ale jak się ludzi trochę "obrobi" przed wprowadzeniem gry, to wszystko powinno być OK. Moi znajomi od razu wiedzieli, że głównym punktem programu będzie gra w Macherów i się na to nastawili. Powiedziałbym nawet, że nie było więcej śmiechu i emocji przy Saloonie, Wiochmen Rejserze, czy innych lekkich grach, w które sobie jeszcze podgrywaliśmy.

Ogólni polecam Macherów jako grę, która może pokazać, że polityka nie jest bynajmniej nudna i nie musi tonąć w stercie absurdalnych reguł. Nie wyobrażam sobie, aby Macherzy stali się lepszą grą, gdyby zmienić "setting" na Fantasy, czy cokolwiek innego - kto nie zagrał w Macherów, ten nie pozna uroków klimatu niemieckiej polityki, do której wielu Polaków niepotrzebnie podchodzi z nieuzasadnionymi uprzedzeniami. =)

P.S.
Tematyka i sam klimat to podstawa dobrej gry.
Ja mam akurat inne zdanie na ten temat. Może dlatego, że zaczynałem od klasycznych, całkowicie abstrakcyjnych gier. Dla mnie podstawą jest mechanika, a tematyka jest fajnym dodatkiem i oczywiście olbrzymim plusem, jeżeli jeszcze ładnie łączy się z mechaniką. U Macherów mechanika akurat świetnie została połączona z tematyką - wszystko jest logiczne i uzasadnione sytuacją z prawdziwego świata. A jeżeli polityczna tematyka Was odrzuca, to może właśnie tym bardziej powinniście spróbować Macherów zamiast z góry skazywać ich na niepowodzenie - może zmienicie zdanie. Niewątpliwie MOŻNA zrobić nudną i kiepską grę o polityce (niemieckiej) - jest to temat ogólnie dość podatny na taką wpadkę - ale właśnie to, że Macherom udało się przełamać stereotyp, zasługuje na wielką pochwałę.
Baczni obserwatorzy zauważą też pewną dozę subtelnego humoru ukrytego w Macherach. Miejscami w mechanice (taki subtelny cynizm), a miejscami w opisach kart, na obrazkach itp. Widać to szczególnie w niemieckim wydaniu. Międzynarodowe jest niestety trochę bezduszne...

: 22 gru 2006, 15:53
autor: konev
Jeśli ja zamierzam zagrać z kimś kto nie zna wogóle planszówek to zawsze wyjmuję Puerto Rico. Wolę odrazu pokazać osobą nowym w temacie jak genialnie można spleść tematykę z mechaniką gry. Puerto jest w tym temacie majstersztykiem. Nigdy mnie nie zawiodło i wszystkim niezmiernie się podobało.
Jak najbardziej się z Tobą zgodzę. Tak jak napisałem moi "zieloni" gracze również bardzo szybko wciągneli się w sadzenie plantacji, budowanie budynków i obsadzanie ich "murzynkami". Ale przyjemność grania wypływała tutaj właśnie z genialnej mechaniki Puerto Rico...

W przypadku Osadników lub Ticket to Ride przyjemność gry dla początkującego wynika z czegoś innego. Początkującego gracza bardzo szybko można nauczyć mechaniki, wszystkich aspektów gry i już może kombinować jak by tutaj wygrać. Może już sobie snuć plany... I może wygrać.
W Puerto Rico jak się nie zna dobrze gry (jak budynki współpracują z daną strategią, jak czas płynie w grze itd.) to snucie planów kończy się zazwyczaj stwierdzeniem: "już koniec?! a ja chciałem zrobić jeszcze tyle rzeczy? Kto właściwie wygrał?".

: 22 gru 2006, 16:12
autor: kwiatosz
Heh, ja niestety nie wiem co mowia gracze pod koniec gry bo nie chcialo nam sie dokonczyc nawet partii... Mi sie w ogole nei podoba, nie wiadomo co i po co sie robi, jakies to dziwne wszystko. Poczekam ze 15 lat i sprzedam raz grane PR na allegro :lol:

: 30 sty 2007, 20:39
autor: MichalStajszczak
kwiatosz napisał:
Heh, ja niestety nie wiem co mowia gracze pod koniec gry bo nie chcialo nam sie dokonczyc nawet partii...
Dziwne. Moim zdaniem gracze są zwykle "zaskoczeni" tym, że gra się już skończyła. Szczególnie ci, co nie wygrali, uważają zazwyczaj, że zabrakło im kilku ruchów (może nawet jednego), by zrealizować założony plan, tzn. kupić planowany budynek albo wykorzystać wreszcie wcześniej zakupiony itd.

i dalej:
Mi sie w ogole nie podoba, nie wiadomo co i po co sie robi, jakies to dziwne wszystko.

Po to, żeby "świadomie" grać w Puerto Rico, potrzeba chyba co najmniej kilku partii. Początkowo faktycznie trudno się połapać, jaki zestaw budynków najlepiej pasuje do wybranej strategii

: 30 sty 2007, 21:54
autor: Dani
Lim-Dul pisze:Masz absolutną rację - są gry dla graczy i są gry dla nie-graczy.
Nie wiem czy trzeba tak generalizować. Liczy się to co się komu podoba i nie wiem czy nazywanie tego grami dla graczy lub nie graczy jest nieco ujmujące, zarówna dla nich jak i dla gry.
MichalStajszczak pisze:Moim zdaniem gracze są zwykle "zaskoczeni" tym, że gra się już skończyła. Szczególnie ci, co nie wygrali, uważają zazwyczaj, że zabrakło im kilku ruchów (może nawet jednego), by zrealizować założony plan, tzn. kupić planowany budynek albo wykorzystać wreszcie wcześniej zakupiony itd.
To jest chyba jeden z największych niuansów tej gry. Zarówno wkurzający, bo chciało by się jeszcze tyle zrobić, a z drugiej strony zachęca (i to bardzo) do zagrania następny raz (bo teraz zrobi się już to i to i tamto, mnóstwo planów). Puerto Rico to naprawde szlachetna perła wśród planszówek.

: 30 sty 2007, 22:08
autor: kwiatosz
MichalStajszczak pisze: Po to, żeby "świadomie" grać w Puerto Rico, potrzeba chyba co najmniej kilku partii. Początkowo faktycznie trudno się połapać, jaki zestaw budynków najlepiej pasuje do wybranej strategii
Właśnie to mnie szczerze mówiąc boli mocno w tym wypadku - wybuliłem kasę na grę, która najprawdopodobniej po poznaniu jest całkiem fajna, ale pierwsze wrażenie spowodowało, że drugiej szansy raczej nie dostanie, bo musiałbym przekonać nie tylko siebie (a to truudne :wink: ), ale i graczy że warto, na co pierwsza partia absolutnie nie wskazywała. Chyba że przestaną wychodzić kolejne gry, wtedy pewnie w końcu dostanie szansę :)

: 30 sty 2007, 23:54
autor: MichalStajszczak
Z tego co napisałeś można wnioskować, że wszyscy graliście pierwszy raz. Wydawać by się mogło, że to dobrze, bo wszyscy mieli równe szanse. Ale jednak moim zdaniem lepiej jest, gdy pierwszy raz gra się w Puerto Rico z kimś, kto juz grać umie. Zasady tej gry wcale nie są takie proste, gdy poznaje się je tylko z instrukcji. Ponadto obcojęzyczne napisy na budynkach nie ułatwiaja orientacji. Doświadczony gracz przydaje sie też dlatego, że trzeba pamiętać o poprawnym prowadzeniu różnych operacji w grze (np. ustawianiu odpowiedniej liczby kolonistów na statku, oddawaniu niezaładowanych towarów na zakończenie fazy kapitana).
Nie widziałem jeszcze partii Puerto Rico rozgrywanej wyłącznie przez debiutantów, ale przypuszczam, że taka rozgrywka musi być strasznie chaotyczna. I zapewne trwa dłużej, bo wszystkie trzy warunki zakończenia gry zostają osiągnięte dużo później.

: 31 sty 2007, 10:28
autor: khaox
MichalStajszczak pisze:Nie widziałem jeszcze partii Puerto Rico rozgrywanej wyłącznie przez debiutantów, ale przypuszczam, że taka rozgrywka musi być strasznie chaotyczna.
To ja zaprezentuje :D Rozegralem pierwsza (i z 5 nastepnych) partie z Tata (oczywiscie nie znalismy zasad)...
- zaskoczenie, ze to juz koniec (budowniczy + burmistrz --> trzeba dolozyc 7 kolonistow, a jest 5 :] )
- zaskoczenie, ze jednak prywatny statek dziala calkiem inaczej niz nam sie wydawalo (ale do teraz chcialbym zeby ktos czesto grajacy napisal wielki FAQ do tego elementu)
- zaskoczenie, jak bardzo nieprzydatny jest nadmiar kasy po polowie
- zaskoczenie, jak niewiele znacza pojedyncze punkty zwyciestwa na samym poczatku
- cala seria zaskoczen z gatunku "nieswiadomie podlozylem swinie"

: 31 sty 2007, 10:37
autor: Ezechiel
Puerto Rico lubię, aczkolwiek bez przesady. W porównaniu z Caylusem, czy WN - wariant dwuosobowy jest słaby. Ponieważ przeważnie gram we dwoje, więc preferuję Caylusa. Wolę więcej kombinowania od większej ilości jawnej interakcji.