Marketing to on miał bardzo dobry.blazej pisze:Generalnie widzę, że chęci były, maszyny do druku też (chyba Gołębiewski w ogóle zajmuje się drukowaniem folderów), ale zabrało ręki marketingowca, że tak powiem.
Zdołał wprowadzić do kraju grę, o której wielu ludzi nie słyszało wcześniej.
Problem moim zdaniem polegał na tym, że chciał za dużo i za szybko zarobić.
Stąd wyskoczył z fantastyczną ceną, którą wobec nijakiej sprzedaży musiał obniżyć i kombinować, żeby wypchnąć towar, który wyprodukował.
Gdyby gra kosztowała 50 złotych (a w związku z wykonaniem warta nie jest nawet tyle), sam bym ją kupił.
A tak kombinacje z pudełkiem, wyprzedaż towaru na Allegro po niższych cenach.
Handel nie po żydowsku.
Dla Żyda lepiej było sprzedać więcej po niższej cenie, ale Pan Gołębiewski robił dokładnie odwrotnie.
Widocznie albo sam nie miał pojęcia o realiach (syty głodnego nie zrozumie - jak ktoś dysponuje kapitałem, to nie rozumie, że drugiego ledwie stać na utrzymanie) albo ktoś mu źle doradził.
Tak czy inaczej los projektu Pana Głębiewskiego to nauczka dla wszystkich, którzy chcieliby pójść w jego ślady.
Wystarczy jednak dobry pomysł, dużo pracy i w związku z tym wysiłku i można odnieść sukces.
Dziwnym trafem grę (Orzeł Morski) już wydaliśmy, a zaczynają się zgłaszać kolejni chętni, co oznacza, ze też popełnilismy błąd, którego na pewno nie popełnimy następnym razem.