Ja raczej mocno zastanawiam się czy kupić jakąś grę, czy nie. Budżet jest ograniczony, miejsce też.
Raczej staram się nie dać wciągnąć na hype, ale różnie z tym bywa. Przy kupowaniu gier nie myślę za bardzo ile gra kosztuje sama w sobie, ale czy to co za nią zapłacę się "zwróci" w satysfakcji i czasie użytkowania. Np. nie kupiłbym gry jednorazowej jeśli kosztowałaby tyle samo, co jakaś regrywalna pozycja.
Dodatkowo zauważyłem, że kupuję gry, w które JA chciałbym grać. Współgracze? Niewaaażne... Jedynym wyjątkiem jest moja druga połówka, pewnie dlatego, że to z nią gram najczęściej i wolę, by gra jej się też podobała.
Mam pewne opory przed sprzedawaniem gier, które sam kupiłem, bo wiem, że mi się podobają- nawet jeśli w nie nie gram, bo nikt inny nie chce grać. Liczę na to, że do każdej gry znajdę w końcu współgracza. Przez to mam stres z Deadzone, bo kurde fajna gra, zagrałbym, ale nie ma z kim. Raz wytłumaczę dziewczynie zasady, to jak nie zagramy miesiąc to oboje zapomnimy niuansów. Sam przeczytam instrukcję i poczekam aż dziewczyna przeczyta? Nie doczekam się nigdy. I tak leży ten Deadzone i czeka na lepsze czasy, a mnie szlag czasami trafia, że w to nie gram i tylko leży. Pewnie sprzedam w końcu, jak do pół roku nie uda się zagrać drugi raz.
Drugim moim problemem jest to, że lubię raczej gry, które niełatwo wytłumaczyć i dobrze zagrać za 1 razem, na dodatek zabierają sporo czasu (MK, Cywilizacja, Deadzone, TI). Nie lubię gier czysto kooperacyjnych, więc nawet jak już namówię kogoś zupełnie nowego na grę (Od tego mam Studium w Szmaragdzie, Neuroshimę, Tezeusza, B&W), to nie potrafię dać mu fory, chociaż po grze chętnie pogadam, co według mnie zrobił źle. Ale co tej osobie po tym, skoro widzi, że w 90% przypadków sromotnie przegrała, a wielu to może zniechęcić.
Trzecim: Skupiam się na grach, w które można grać dobrze w 2 graczy. A ostatnio coraz częściej gram w gronie 4-5 osobowym. Z moich i dziewczyny gier tylko we dwie da się grać w 5 (z czego jedna zajmuje 7-10h), dlatego wiem, że muszę kupić grę na 4-5 osób i to w miarę łatwą to tłumaczenia, ale dającą spore możliwości (Mare Nostrum, liczę na ciebie). A cieżko mi kupić grę na 4-8 osób, bo wiem, że żeby był flow, to gra straci na złożoności i możliwościach jakie oferuje.
I w ogóle, zauważyłem, że unikam typowych eurosucharów, jednak wolę, jak coś ma mniej elegancką mechanikę, ale wydaje się "żywsze". Chociaż jak ostatnio zagrałem w Terra Mystica to mi się spodobało. Reasumując- nie dbam jakoś bardzo o "różnorodność" kolekcji. Gdybym miał pieniądze, miejsce i czas na granie to pewnie kupiłbym wszystkie space opery, gry taktyczne/strategiczne i codziennie grał w inną.