Odrobinę odkopię temat, bo pokusiłem się na Trismegistusa z racji niedawnej promocji w jednym sklepie, więc uznałem, że się wypowiem

Gra już wcześniej była na moim radarze, bo gry od Włochów uwielbiam, ale po kiepskich recenzjach, dużej liczbie narzekań jakoś z tego radaru wypadła, a przynajmniej przesunęła się na odległe jego krańce. Cena jednak mnie zachęciła i w sumie to żałuję i jednocześnie się cieszę... Żałuję, bo mogłem poznać tę grę już wcześniej, a się cieszę, bo to był doskonały zakup
Najpierw co mi się nie podoba, odnosząc się do narzekań, które się przewijają:
- Instrukcja jest po prostu toporna. Przeczytałem pierwsze 15 stron, nic mi to nie rozjaśniło, nie mogłem sobie wyobrazić o co faktycznie chodzi. Na szczęście wystarczyła wideoinstrukcja, żebym zaczaił o co tu biega i potem już przez instrukcję przeszło mi się lepiej. Faktycznie też mogli napisać o takich rzeczach jak dwie dodatkowe kości (i przy okazji jest wyjątkowo dużo dysków, chociaż w tym kontekście o jednym chyba było wspominany, że jest zapasowy). Miło, że dają dodatkowe rzeczy, chociaż trochę też logiki dodawania kości w dwóch kolorach, kiedy kolorów mamy 3 nie rozumiem. Ale cóż.
- Karta pomocy ma chyba taki a nie inny kształt, czyli nic nie pomaga, bo graficy nie potrafili wpaść na pomysł jak zrobić ikonograficzne podsumowanie akcji, a wydawca chciał wydać grę niezależną językowo. Bo serio, nawet jakby nie była z błędem, to jest kompletnie nieprzydatna. Na szczęście w miarę szybko idzie zapamiętać dostępne akcje, ale i tak nie pojmuję czemu nie mogli dać jakiegoś krótkiego podsumowania na tej właśnie nieszczęsnej karcie albo nawet na planszy - w górnej jej części mamy cztery symbole, które są tylko ozdobnikami, a jakaś ściąga byłaby bardzo pomocna, przynajmniej w trakcie poznawania gry.
- Wybór kolorystyki niektórych rzeczy, jak właśnie na przykład żółty dla czarnych kart trąci lekką abstrakcją. Podobnie też niektóre rozwiązania graficzne - dlaczego nawet pasujące kolory ma planszetce mają inne odcienie, niż kolory kart? Na szczęście bardziej jest to śmieszne dla mnie, więc jakoś bardzo mi nie przeszkadzało, a i idzie się do tego po prostu przyzwyczaić
To tyle w sumie jeśli chodzi o minusy. Cała reszta za to - miodek na moje planszówkowe serduszko. Nawet nie sądziłem, że tak mi to siądzie, a siadło doskonale i to jedna z lepszych gier z draftem kości, w jaką przyszło mi zagrać.
Mechanika jest bardzo solidna, to trzeba przyznać. W sumie nie spotkałem się z tym, żeby draft kości był potem determinantem w kontekście wyboru jednej z sześciu możliwych akcji. Całkiem oryginalnie, a przy tym sporo przyjemnego kombinowania. Potrzebuję zrobić to, więc potrzebuję tego symbolu, ale potem muszę transmutować to w to, na co nie pozwoli mi kolor, ale jeśli wcześniej zrobię to, to będę miał żeton kameleona... Ale w sumie mogę poczekać co zrobi przeciwnik i jeśli weźmie tę kość, to wtedy będę mógł zrobić to i... No jest tu gigantyczne pole do popisu i ogrom możliwości. Gdzieś ktoś napisał, że jest tu "króciutka ogryziona kołderka" i w żadnym razie nie mogę się z tym zgodzić. Cały mechanizm dostarcza tylu opcji, że jeśli odpowiednio połączymy kropki, to da się osiągnąć wiele.
Również sam trzon mechaniki tak naprawdę nie jest jakiś skomplikowany. Ot, weź kość i teraz dzięki niej możesz zrobić jedną z sześciu rzeczy - weź esencję, weź substancję, transmutuj jakąś, kup artefakt, doładuj już posiadany albo weź kartę eksperymentu, czy też bardziej po prostu kontrakt do zrealizowania. Za to innych małych elementów jest sporo i dużo tu jest do rozważenia - uwzględnienie wszystkich zmiennych potrafi trochę odparować mózg. Jest to jednak tak przyjemne kombinowanie, że jej. Do tego możliwość wykręcenia komba jest wyjątkowa i jak udaje się to wszystko spiąć w całość, satysfakcja jest ogromna.
Co do samych eksperymentów/kontraktów - widać tu właśnie ewidentnie, że to gra w realizację kontraktów. I tak, jak na przykład w Marco Polo skupienie się tylko na kontraktach jest nudne, tak tu współgra to wszystko doskonale, bo żeby mieć wszystkie niezbędne rzeczy często trzeba się trochę napocić i wszystko zoptymalizować. Po prostu przyjemnie mieli się te zasoby na inne zasoby, dostaje różne premie i dąży do jakiegoś celu, realizacji jakiegoś planu, który z góry sobie można założyć, ale też może wykluć się w trakcie gry.
Nie dziwię się jednak, że sporo osób się od tej gry odbiło. I nie jest to w moim mniemaniu wina gry, ale oprawy graficznej i instrukcji. Ta pierwsza może utrudnić poruszanie się w tej mechanicznej przestrzeni i początkowo wcale nie ułatwia. Niektóre rozwiązania graficzne są super - bardzo podoba mi się chociażby motyw czarnego kota, który zawsze jest w innej pozycji na każdej planszetce. Samo wykonanie też jest super i porównanie ceny do jakości wychodzi bardzo na plus. Niemniej parę rzeczy można było zrobić lepiej, żeby łatwiej było zacząć - jak chociażby dać faktyczną, sensowną kartę pomocy. Żeby ruszyć chociaż, bo przyznam się szczerze, że z fanowskiej karty pomocy ściągniętej z BGG korzystaliśmy tylko na samym początku - po drugiej rundzie już wszystko szło sprawnie, bo sama mechanika jest tak naprawdę, przynajmniej dla nas (czyli dla mnie i mojej dziewczyny), całkiem intuicyjna. Tak samo jakieś przypominajki o drobnych zasadach na planszy i planszetkach byłyby super - serio wydaje mi się, że po prostu graficy nie mieli na niektóre rzeczy pomysłu, więc postanowili to pominąć. Tak jak grafik Klemensa nie lubię, to trzeba mu przyznać, że jeśli on tworzyłby oprawę graficzną, to może i byłaby brzydka, ale wszystko byłoby czarno na białym i bardziej przystępne.
Nie zgadzam się za to, że np. ikony substancji są jakieś złe. My z nimi problemu nie mieliśmy, nie mieszały nam się, a do tego raz tylko wytłumaczyłem co oznacza który symbol i potem już i tak nawet w trakcie gry mówiliśmy, że bierzemy cynę, miedź itd. Zresztą jest to całkiem klimatyczne, więc osobiście polecam takie podejście - jak na mózgożernego suchara, całkiem sporo w tej grze można znaleźć klimatu.
Jeszcze co do skalowania, to powiem, że chyba podobnie jak najbardziej porównywaną do Trismegistusa grę, którą jest Grand Austria Hotel, będę traktował jako dwuosobówkę. Co prawda grałem tylko na dwie osoby, ale zważając na reakcję i przerzucanie się, przy większym gronie mogłoby to być lekko przeszkadzające i poniekąd mylące. Chociaż może jeszcze uda się sprawdzić to na trzy osoby, ale zobaczymy - najważniejsze, że na dwie osoby gra się wyśmienicie.
I cóż, jak dla mnie ta gra to takie na ten moment mocne 8.5/10, chociaż jeśli dalej tak mi się będzie podobała, to istnieje szansa na więcej, przynajmniej o pół oczka. Bardzo miłe zaskoczenie - spodziewałem się czegoś ciężko przystępnego, co sprawdzę i pewnie sprzedam za jakiś czas, a dostałem naprawdę fenomenalny produkt. Przede wszystkim względem mechaniki, bo niestety podejście grafików do niektórych rzeczy trochę tej grze podcięło skrzydła. A szkoda bardzo, bo myślę, że gdyby lepiej ogarnąć parę rzeczy, to o Trismegistusie byłoby znacznie głośniej i nie oberwałoby się biednemu tak bardzo. Świetny, ciężki tytuł.