Tekhenu, czyli diament w cieniu obelisku.
W grze wcielamy się w egipskich arystokratów, którzy na przestrzeni 16 rund będą wznosić budynki, świątynne filary ku chwale bogów oraz uciesze ludu, aby na końcu wygrać po zdobyciu największej ilości punktów.
Wygląd rozłożonej gry bardzo przykuwa wzrok i to nie tylko ze względu na tytułowy obelisk. Egipska tematyka oraz zbalansowana kolorystyka sprawiają klimatycznej, ale i złożonej gry planszowej. Ikonografia w grze jest bardzo dobrze czytelna, spójna i już po kilku pierwszych rundach gracze doceniają jej zaprojektowanie. Bardzo pomaga to w rozgrywce i zasięganie do instrukcji jest praktycznie niepotrzebne.
Komponenty, kostki są na dobrym poziomie. Obelisk w formie elementu 3D dodaje do wyglądu wiele i przekłada się na mechanikę.
Sama mechanika bazuje na akcjach wykonywanych z kości i jest to dość proste: bierzemy 1 kostkę z jednego z sześciu regionów wykonując przypisaną akcję główną albo produkcję zasobu. Sęk tkwi w obszarze obelisku oraz po której stronie się kość znajduje. Mamy bowiem kostki czyste, nieczyste oraz zakazane. Gdy tych ostatnich nie możemy użyć korzystając z akcji podstawowej, tak pozostałych musimy balansować aby utrzymać balans oczek na kostkach i nie przechylić szalki na jedną albo drugą stronę. Jest to mała i prosta mechanika, która dodaje mały trybik do machiny gry o którym musimy pamiętać. Po wybraniu kości z pola danego boga, wykonujemy jego akcję i tu mamy kilka elementów: koszt wykonania akcji, wariant akcji zależny od ilości oczek na kostce. W tym miejscu mamy jedną z zagwozdek w grze: chcemy wykonać jedno, ale nie mamy zasobów. Chcemy wykonać drugie, ale nie pasuje nam kość znajdująca się na polu danego boga. Mamy możliwość pozyskania skrybów, którzy pozwalają na modyfikowanie liczby oczek, ale tych też musimy mieć w zapasie. A może użyć dwóch skrybów, aby skorzystać z akcji specjalnej Anubisa, która pozwana na użycie dowolnej kostki z planszy (wraz z zakazanymi) do wykonania wybranej przez nas akcji? Tych i innych wyborów oraz braków w zasobach jest wiele. Do tego dochodzą inni gracze, którzy mogą podkradać nam kostki albo zajmować upatrzone pola na budynki czy filary świątyni. Jak już uda nam się wykonać daną akcję to czasami powoduje ona zdobycie przez nas różnych profitów, korzystnych w kolejnych akcjach. Jest to kolejny trybik do pamiętania.
Główną atrakcją i zmienną rozgrywki jest obracający się obelisk co dwie rundy (co dwie akcje każdego z graczy) i to jeden z moich ulubionych elementów gry. Po obrocie, uzupełniamy kości w zacienionych miejscach obelisku i aktualizujemy ułożenie dostępnych kości. To powoduje, że nie możemy w pełni przewidzieć i wyliczyć naszych ruchów, a dostosować się do nowej sytuacji. Jest to w/g mnie nie tylko tematycznie zaimplementowana mechanika, ale usprawnienie w stosunku do poprzednich części autora - szczególnie Tzolkina, gdzie rozgrywka zamieniała się w bardziej matematyczną wyliczankę niż grę. Pomimo, że Tekhenu jest grą strategiczną, to wprowadzenie tego elementu "losowego" i przetasowania dostępnych kości, dodaje przyjemnego elementu taktycznego. Ponadto, negatywna interakcja i podbieranie sobie elementów (kart, miejsc na planszy, kostek) niweluje zarzut efektu "pasjansa" w pełni. Duży plus za to.
W Tekhenu doświadczymy efektu "krótkiej kołderki" w kilku regionach gry. Po pierwsze mamy "tylko" 16 akcji. Każda decyzja jest ważna, a ostatnie 2-3 rundy wprowadzają czasami paraliż decyzyjny w momencie przekręcenia obelisku. Nagle sytuacja się zmienia i musimy przeanalizować nasze możliwości do zainstałe sytuacji. Nie jest to dla mnie minus, a wręcz zaleta, bo niweluje statyczną rozgrywkę. Po drugie zasoby - brakuje ich, a aby wyprodukować większą ilość musimy zainwestować akcje, budynki oraz punkty szczęścia i rozbudować produkcję i nasze magazyny. Nadmiarowa produkcja powoduje, że zmarnowane zasoby przechylają naszą szalę balansu na stronę nieczystą, co może spowodować stratę punktów. Czy mi to przeszkadza? Wcale. a tylko podkręca atmosferę na planszy. Sprawia również, że każda runda jest ważna i rozgrywka dynamiczna. Ta gra, w pełnym składzie może trwać do dwóch godzin - dla mnie jest to wielka zaleta. Lubię gry pełne wyborów, że mózg paruje, ale nie takie gdzie rozgrywka przeciąga się na długie godziny. Przy takich grach jak Tekhenu, ma się ochotę zagrać od razu ponownie.
Punktacja następuje w połowie oraz na końcu gry, ale ta nie wyłania od razu zwycięzcy. Gracze odsłaniają do 3 kart celów końcowych i te wprowadzają niemałe zamieszanie. Jedną z dwóch kart gracze wybierają na początku rozgrywki, a później mogą dobierać z rzędu kart (jednorazowych łask, dających stały bonus technologii i celów końcowych) przy użyciu odpowiedniej akcji. W naszej ostatniej grze, kolega który się na nich skupił (oraz mnie podebrał dobrze punktującą kartę), zdobył rzutem na taśmę ponad 30 pkt i wskoczył z ostatniego na pierwsze miejsce. Ten element gry dla niektórych może okazać się dość losowy oraz mocny. Każda taka karta może nam zagwarantować na końcu gry po 10, 15 i nawet więcej punktów jak nam "siądzie". Na początku gry taka karta może (ale nie musi) nam zasugerować obraną ścieżkę punktowania. Podczas gry, polowanie na takie karty może okazać się lukratywne, ale i częściowo losowe. Autor zaimplementował parę mechanik, które są kolejnym trybikiem w tej machinie - populacja oraz zadowolenie. W skrócie: tor kart jest podzielony na kilka stref i mamy dostęp do początkowych, a wraz ze wzrostem naszej populacji oraz jej poziomu szczęścia, rośnie wybór odsłoniętych i dostępnych kart. W tych dalszych strefach mamy dostępne karty celów końcowych. Do tego, możemy użyć zasobu papirusu, aby odświeżyć karty z wybranej przez nas strefy przed dokonaniem wyboru kart. W/g mnie jest to dobrze zaimplementowane, nie jest łatwo zdobyć karty celów końcowych, ale potrafi być to "asem wyciągniętym z rękawa" na samym końcu gry. Mnie nie przeszkadza, ale niektórzy gracze mogą kręcić nosem na to.
Jeden element, który wprowadza trochę zamieszania to liczenie rund, fazy Maat, obrotów obelisku. Wystarczy, aby jeden z graczy administrował tym i dbał o przebieg rozgrywki. Informowanie graczy w moim przypadku wystarczyło, a ja bazowałem na tym kiedy każdy z graczy zebrał parzystą liczbę kostek na swojej planszetce - w/g mnie to najprostsza metoda sprawdzania kiedy następuje kolejny krok w rozgrywce.
Przy Tekhenu ja oraz moi współgracze bawimy się wyśmienicie. Jak pisali poprzednicy, szkoda aby taka gra przeszła w cieniu innych tytułów. "Obelisk" padł chyba ofiarą dobrobytu średnio-zaawansowanych gier euro na naszym rynku w ostatnim czasie: Barrage, Bonfire, Wicehrabiowie, a za niedługo Praga Caput Regni, Food Chain Magnate, Najeźdźcy ze Scythii. Do tego "podobne gry" jak Teotihuacan, Tawantinsuyu, Tzolkin powodują, że zadaję sobie pytanie: skąd brać czas na te wszystkie wyśmienity gry?
I co wybrać? Odpowiem, że dla mnie oraz moich współgraczy Tekhenu jest rozwinięciem oraz usprawnieniem twórczości Daniele Tascini. Z Tzolkina, Teotihuacana oraz Tekhenu, właśnie po ten ostatni sięgnę najchętniej. Bardzo cieszę się, że dostałem ten właśnie tytuł na prezent urodzinowy
ps. gdy jeszcze gry nie miałem, oglądałem ten
tutorial youtube + czytałem skróconą instrukcję. W pełni wystarczyło, aby zrozumieć ten 3.99 w skali trudności bgg tytuł