Re: Gracz to wybredna i wymagająca bestia
: 04 gru 2020, 13:23
Fascynaci planszówek - łączcie się!
https://www.gry-planszowe.pl/
Za odpowiednią dopłatą zapewnie większosć....
Uważam, że ten komentarz jest bardzo przykry. Cieszę się, że koleżance / koledze się powodzi na tyle, że 150 zł to "olaboga". Uwierz mi jednak nie wszyscy mają to szczęście. Są osoby, które w ogóle nie stać na prezenty dla dzieci. W poprzedniej klasie mojego syna, jako rodzice co roku składaliśmy się na paczkę świąteczną dla rodziny jednej koleżanki, która była w takiej sytuacji, że np. o zestawie Lego mogła pomarzyć raz na rok od obcych ludzi. Wyobraź sobie, że dziewczynka dostaje ten swój wymarzony prezent za olaboga 150 zł i jest wadliwy, bo brakuje kilku klocków, albo kilku elementów puzzli, albo kilku pionków. To trochę inna perspektywa.mineralen pisze: ↑04 gru 2020, 10:33 Dokładnie tak. Gracze chcą perfekcyjnej jakości gier wypełnionych elementami po brzegi najlepiej w cenie nieprzekraczającej 50 zł. Jak już zapłacą te - olaboga - 150 zł za grę i dodatek za stówę to myślą, że razem z grą kupili wydawcę, który ma im zlecić dodruk wszystkich kart, bo te z dodatku mają inny odcień.
Z całą wypowiedzią się zgadzam. Dodatkowo zamożność klienta może mieć duży wpływ na jego akceptacje wad. To logiczne.
Ogólnie podejrzewam, że przyczyną do rozpoczęcia tego tematu był z kolei ten temat viewtopic.php?f=64&t=69267ponika pisze: ↑04 gru 2020, 10:01 (...)
A to karty z innych fabryk mają inny odcień i jest to tragedia życiowa, a to żeton źle wydrukowany i pół milimetra przesunięty, a to figurka się skrzywiła w transporcie, a to literówka na karcie.
Tak, oczywiście, są to odstępstwa od ideału. Ale czy rzeczywiście aż tak "niszczące rozgrywkę, już nigdy nic od nich nie kupię"? Plus wymagania natychmiastowego załatwienia sprawy tak jak sobie gracz wymyślił (i bon pieniężny w ramach rekompensaty do tego)
I teraz - czy inny odcień żetonów oznacza, że produkt jest niepełnowartościowy? Wydawca deklaruje, że dostajesz x elementów y i takie w rzeczywistości dostajesz. Nie gwarantuje, że żetony z dodatku będą miały ten sam odcień zieleni co żetony z podstawki. Rozumiem jeszcze jakby przez ten odcień zieleni mechanika gry byłaby zaprzepaszczona. Ale to nie ten przypadek.Harun pisze: ↑04 gru 2020, 15:42 Pozwolę sobie nie zgodzić się z niektórymi forumowiczkami i forumowiczami.
Myślę, że jako społeczeństwo trochę jeszcze mentalnie tkwimy w poprzednim ustroju, gdzie bylejakość była normą. Poziom akceptacji dla wadliwych towarów wynikał wtedy z braku towarów w ogóle. Od tych czasów minęło wiele lat, a jednak niektórzy krytykują zachowania tych, którzy domagają się aby za pełną cenę uzyskać pełnowartościowy produkt. Trochę mnie to dziwi.
No jeżeli w pudełku brakuje elementów, które miały być to sprawa jest oczywista i produkt jest wadliwy. Ale to nie jest tak, że biedna dziewczynka dostała wymarzone klocki, a tam kilka zielonych klocków ma inny odcień zieleni niż klocki, które miała kupione rok wcześniej i nie może się bawić. A potem dziewczynka wszem i wobec pisze jak to wydawca jest do niczego bo odcienie klocków produkowanych z rocznym odstępem jej się nie zgadzają.Uważam, że ten komentarz jest bardzo przykry. Cieszę się, że koleżance / koledze się powodzi na tyle, że 150 zł to "olaboga". Uwierz mi jednak nie wszyscy mają to szczęście. Są osoby, które w ogóle nie stać na prezenty dla dzieci. W poprzedniej klasie mojego syna, jako rodzice co roku składaliśmy się na paczkę świąteczną dla rodziny jednej koleżanki, która była w takiej sytuacji, że np. o zestawie Lego mogła pomarzyć raz na rok od obcych ludzi. Wyobraź sobie, że dziewczynka dostaje ten swój wymarzony prezent za olaboga 150 zł i jest wadliwy, bo brakuje kilku klocków, albo kilku elementów puzzli, albo kilku pionków. To trochę inna perspektywa.
Lego nie wymienia klocków w różnych odcieniach, nawet jak kupisz u nich Lamborghinimineralen pisze: ↑04 gru 2020, 21:37 Ogólnie LEGO to świetny przykład. I w sumie tak, mógłbym sobie nawet wyobrazić, że LEGO wymieniłoby klocki o innych odcieniach, bo z tego co się orientuję LEGO ma znacznie, znacznie większe marże w porównaniu z wydawcami gier planszowych i dla nich wymiana to byłaby pestka.
W związku z tym, że przymusu ustawowego nie ma, ja nie jestem wydawcą gier planszowych. Ale kiedyś byłem. I wtedy (a było to 30 lat temu), odbierając od drukarza pudełka gier zauważyłem ze zdziwieniem, że praktycznie każde ma inny kolor, a konkretnie zamówiony granatowy kolor w kolejno schodzących z maszyny egzemplarzach zmieniał się w coraz bardziej fioletowy, pod koniec bliski różowemu. Na szczęście to były pudełka, więc w grze to nie przeszkadzało aczkolwiek psuło wrażenia estetyczne. Wyraziłem więc krytyczną opinię na temat jakości druku, na co drukarz zapytał:
Może mieć, ale nie musi. Co więcej, pokusiłbym się o wysunięcie tezy - niestety niepopartej niczym, poza moim "bo tak myślę" - że reakcja na jakość produktu (planszówki) o wiele bardziej związana jest z charakterem klienta, aniżeli zasobnością jego portfela.
wymiar kart mieści się w granicy tolerancji produkcyjnej, kolorystyka natomiast nie jest na tyle różna, aby to naprawiać, nie wpływa to na podejmowane podczas gry decyzje w stopniu uniemożliwiającym rozgrywkę, a w przypadku graczy, którzy mają bardzo wyczulone oko zalecamy użycie koszulek na karty z kolorowym tyłem które, OPRÓCZ OCHRONY EGZEMPLARZA, także zniwelują ten problem.
Przecież to jest jeszcze większym sztosem od komunikacji z Klientem by czacha games i bocznych planszetek gracza w polskim viti wyglądających przez leciutko kontrastowe tło jak zawinięte z innej gry.
Zupełnie nie zrozumiałeś o co mi chodzi. A chodzi nie o dochodzenie swoich praw w momencie, kiedy rzeczywiście coś z grą jest nie tak, ale o pieniactwo i wymaganie żeby świat był idealny i podporządkowany pieniaczowi.Harun pisze: ↑04 gru 2020, 15:42 Pozwolę sobie nie zgodzić się z niektórymi forumowiczkami i forumowiczami.
(...) niektórzy krytykują zachowania tych, którzy domagają się aby za pełną cenę uzyskać pełnowartościowy produkt. (...) Niemniej nie rozumiem krytyki wobec tych osób, którzy zakupili produkt z rzeczywistą wadą i dochodzą swoich prAW
To przede wszystkim przykład zupełnie bez związku z sytuacją o której mówię, bo dana dziewczynka dostała wszystko w komplecie, a mimo to marudzi że karty miękkie a plansza jakaś cienka. I kolor mógłby być fajniejszy.Uważam, że ten komentarz jest bardzo przykry. Cieszę się, że koleżance / koledze się powodzi na tyle, że 150 zł to "olaboga". Uwierz mi jednak nie wszyscy mają to szczęście. (...) Wyobraź sobie, że dziewczynka dostaje ten swój wymarzony prezent za olaboga 150 zł i jest wadliwy, bo brakuje kilku klocków, albo kilku elementów puzzli, albo kilku pionków. To trochę inna perspektywa.
A wiesz czemu w Polsce nie jest? Bo tam sprzedawcy ufają, że klient nie nadużyje swojego prawa do reklamacji. Że jeśli coś oddaje,to ma istotny powód i to jest to raczej wyjątek niż jego metoda na testowanie nowości. Niestety w Polsce klienci wykorzystają każde ustępstwo i gest do granic absurdu - i dlatego w Polsce ustępstw się nie robi. Ale to i tak margines naszej dyskusji, bo ja wytykam absurdy i żądania z sufitu, a ty mówisz o "traktowaniu klienta jak na zachodzie". No to w takim razie jak FFG rozwiązuje problem literówek na kartach?Druga kwestia - przykład mojej reklamacji w amazon.de (...)To tak dla równowagi, jak konsument może być potraktowany.
I to jest dyskusyjne:
Tak à propos akurat pewien Australijczyk na BGG podzielił się swoją swieżą historią (link) - w skrócie w jego egzemplarzu dodatku do Twilight Imperium zabrakło jednej z istotnych karty, po skontaktowaniu się z FGG usłyszał, że zgodnie z obecną polityką nie mogą dosłać mu tej jednej karty, mogliby jedynie wymienić na inne pudełko, ale teraz nie mogą tego zrobić bo im się skończyły.ponika pisze: ↑05 gru 2020, 14:43A wiesz czemu w Polsce nie jest? Bo tam sprzedawcy ufają, że klient nie nadużyje swojego prawa do reklamacji. Że jeśli coś oddaje,to ma istotny powód i to jest to raczej wyjątek niż jego metoda na testowanie nowości. Niestety w Polsce klienci wykorzystają każde ustępstwo i gest do granic absurdu - i dlatego w Polsce ustępstw się nie robi. Ale to i tak margines naszej dyskusji, bo ja wytykam absurdy i żądania z sufitu, a ty mówisz o "traktowaniu klienta jak na zachodzie". No to w takim razie jak FFG rozwiązuje problem literówek na kartach?
Wszystko, co nie jest odstępstwem od zaakceptowanego przez wydawnictwo projektu jest OK. Oni sprzedają taki produkt i może mi się podobać albo nie, najwyżej nie kupię. Nie robię dymów z powodu źle zaprojektowanej lampki biurkowej i nie żądam od producenta zrobienia nowej, w innym odcieniu. A jak przyjdzie do mnie ze zbitym kloszem to normalnie piszę maila i czekam na wymianę, nawet jeśli ma to chwilę potrwać.
Ależ da się. Wystarczy rozmawiać o tym samym zjawisku. Ja marudzę na marudy, a niektórzy odpowiadają mi "no ale wady trzeba zgłaszać i brakujące elementy". Więc precyzuję w każdym poście, że zgłaszać to nie to samo co hejtować w internecie i że właśnie o tę subtelną różnicę chodzi (czyli, jednym hasłem - o niewspółmierność reakcji i wygórowane oczekiwania)
Pracuję w zupełnie innej branży (usługowej, nazwijmy to), ale nawet u mnie wiadomo, że jeśli ktoś narzeka na usługę jeszcze przed jej wykonaniem, to najlepiej w ogóle wykręcić się z takiego biznesu.Może przez ileś tam lat w marketingu cis się zmieniło, bo mnie uczyli, że to klient i jego potrzeby są najważniejsze.
a) Czyli jeśli wydawca machnął się w projekcie, klepnął go i w zasadach/na kartach/na planszy są błędy psujące rozgrywkę to jest ok? Podejrzewam, że nie o to Ci chodziło.
Dlatego próbuję doprecyzować o co konkretnie Ci chodzi.
Też uważam, że trafiały się tam wydumane żądania i przesadne reakcje. Chociaż nie wiem jaka byłaby moja reakcja, gdyby kupiona przeze mnie za 500PLN topowa gra okazała się wydawniczym bublem... (nie wszyscy mieli takiego pecha)ponika pisze: ↑05 gru 2020, 20:07 Popatrz na tematy. Choćby ten o Nemezis, gdzie rzeczywiście elementy są skopane. Ale co tam się działo (i nadal dzieje)! Rebel jasno napisał, że prosi o zgłoszenia reklamacyjne, bo chcą oszacować skalę i złapać gdzie był błąd (=kto za niego zapłaci, jak to najszybciej rozwiązać itp). Ale nie, komentarze "już cztery dni minęły, a ciągle nie mam nowego woreczka" sypały się jak z rękawa.
Cóż, rozwiązałabyś problem jak prawdziwi dorośli ludzie
Temat Aeon's End jest złożony z tego co wiem...
Przykłady narzekań przytoczone przez Cyela z mojej perspektywy mieszczą się w granicach rozsądku - nikt gównoburzy nie kręcił, były to pojedyncze komentarze - a w wypadku pytania o płytki, to patrzę i nawet nie rozumiem z czym macie problem o.O
Oczywiście, jak zsumujesz całe "zło" z kilkunastu tematów to wyjdą Ci jakieś "straszne rzeczy".ponika pisze: ↑05 gru 2020, 20:07 Ogólnie dziwię, się, że zamiast załatwiać problemy jak dorośli, to nasza "wybredna i wymagająca bestia" zachowuje się (sumując wszystkie powyżej przytoczone przykłady) jak rozkapryszony bachor, któremu nic się nie podoba, nie akceptuje wpadek i pomyłek innych, ba, nawet niedoskonałości produkcji, a cały świat ma mu zadośćuczynić natychmiast i bez oglądania się na koszty. Chyba żadna inna branża nie ma takich wymagań i takiej bazy klientów, którzy czują się co najmniej akcjonariuszami.
Ja chyba po tym stwierdzeniu spasujęponika pisze: ↑05 gru 2020, 22:15Ależ da się. Wystarczy rozmawiać o tym samym zjawisku. Ja marudzę na marudy, a niektórzy odpowiadają mi "no ale wady trzeba zgłaszać i brakujące elementy". Więc precyzuję w każdym poście, że zgłaszać to nie to samo co hejtować w internecie i że właśnie o tę subtelną różnicę chodzi (czyli, jednym hasłem - o niewspółmierność reakcji i wygórowane oczekiwania)