Vampire: The Masquerade - Rivals Expandable Card Game (Dan Blanchett, Matt Hyra)

Tutaj można dyskutować o konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier.
NIE NALEŻY TUTAJ PYTAĆ O ZASADY, MALOWANIE, ROBIENIE INSERTÓW ORAZ KOSZULKI! OD TEGO SĄ INNE PODFORA
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
chazoom
Posty: 6
Rejestracja: 09 lut 2020, 12:34
Been thanked: 1 time

Re: Vampire: The Masquerade - Rivals Expandable Card Game (Dan Blanchett, Matt Hyra)

Post autor: chazoom »

Arius pisze: 15 sie 2021, 21:18 Jaki dodatek?
Blood & Alchemy
https://boardgamegeek.com/boardgame/336 ... od-alchemy
feniks_ciapek
Posty: 2308
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1615 times
Been thanked: 941 times

Re: Vampire: The Masquerade - Rivals Expandable Card Game (Dan Blanchett, Matt Hyra)

Post autor: feniks_ciapek »

Po pierwszych rozgrywkach nie miałem jeszcze zdania na temat tej gry, więc w ramach pojawiania się dodatków dokupywałem kolejne talie. Przez ostatni tydzień miałem okazję zagrać wszystkimi dostępnymi klanami na 4 osoby przy pomocy domyślnych talii i głębiej się zastanowić nad tym, czym Rivals są, a czym nie są.

Z początku miałem wrażenie, że to taka uproszczona wersja karcianki Vampire: the Eternal Struggle. Mamy wampiry w kryptach, rekrutację, torpor, leżę, ulice, dyscypliny, spiski, głosowania, walkę i zdawałoby się wszystkie klasyczne elementy tego systemu, pochodzące oczywiście z oryginalnego RPGa Vampire: the Masquerade. Jedyna ewidentna na pierwszy rzut oka różnica to granie nie tylko do eliminacji przeciwnika, ale też na punkty zwycięstwa pozyskiwane głównie z agend.

Okazuje się, że ta różnica zmienia zupełnie charakter gry. O ile V:tES jest dość złożoną, konfrontacyjną grą karcianą dla wielu graczy, to Vampire: Rivals jest znacznie płytszym, napędzanym kartami eurasem z elementami konfrontacji.

Dlaczego tak uważam?

Pomimo iż celem może być wyeliminowanie koterii przeciwnika, to rzeczywisty czas gry wyznacza wyścig do 13 punktów agendy (AP). W moich rozgrywkach wygrywały talie potrafiące konsekwentnie zdobywać 2-3 punktów na turę. To oznacza, że przeciętnie gracz jest w stanie rozegrać 5-7 tur w ciągu gry, mając ok. 2-3 akcji na turę, czyli średnio wykona ok. 15-17 akcji i z takim założeniem powinno się budować talię. Czyli żeby wygrać przez eliminację, trzeba celować w zwycięstwo w okolicach 4-5 tury. Przez ten czas dobierzemy ok. 12-15 kart, więc ujrzymy być może połowę talii. Limit 60 kart w talii jest dość absurdalny. Oznacza to też, że wrzucenie mocnego wampira w torpor jest jednoznaczne z wyeliminowaniem go z gry - raczej nie zdąży się on zregenerować.

W zasadzie cały projekt jest oparty na założeniu, że co turę przybywają nam 2 punkty. Na 4 graczy oznacza to 25 tur. W ten sposób jest skonstruowana talia miasta (23 karty). Same agendy są z grubsza tak wyliczone, żeby dały w tym czasie średnio 10 punktów, ale nie są równe i niektóre wydają się być zbyt wolne i trzeba do nich stanowczo posiłkować się punktami dodatkowymi dawanymi przez śmiertelników albo nieliczne głosowania, tudzież walką z koterią naszego przeciwnika. Manipulacja punktami wpływu na spiskach i pułapkach, pozyskiwanie punktów za wampiry w torporze to jak dla mnie bardzo niepewne wybory.

Dodatki próbują czasami wprowadzać jakieś wymyślne mechanizmy, np. zrobienie z punktów agendy waluty u Lasombry, potężne rytuały krwi wymagające dwóch akcji albo wyczerpania dwóch wampirów. I pewnie można próbować jakoś tym grać (Tremere z rytuałami potrafią naprawdę dobrze pójść z punktami do przodu), ale finalnie wyścig premiuje jednak rozwiązania dające wysokie prawdopodobieństwo sukcesu i jak najbardziej niezależne od czynników losowych - czyli np. stabilne agendy w rodzaju “Recruitment Drive”.

Najczęściej wygra ten, któremu uda się szybko zdobyć ten trzeci punkt w rundzie. Paradoksalnie, pod tym względem jest to gra podobna do Twilight Imperium - liczy się utrzymanie tempa zdobywania punktów. Jedna słabsza tura może zadecydować o porażce.

Nie chodzi więc o to, żeby przechytrzyć przeciwników - jak to ma miejsce w V:tES - ale żeby dobiec jak najprędzej na metę. Uświadomienie sobie tego sprawiło, że już rozumiem moje dziwne odczucia z pierwszych gier. Ja po prostu nie jestem fanem tego rodzaju wyścigów. Po przejrzeniu dostępnych kart (swoją drogą są dostępne na stronie http://rivalsdb.app) nie mam też specjalnie ochoty na składanie talii, która pozwoli mi grać jak najkrócej. Gra jest dla mnie zbyt płytka, zbyt szybka i przez to nawet trochę anty-tematyczna. W końcu esencją Wampira są teoretycznie wielowarstwowe intrygi i walka wpływów. A esencją Rivals jest jak najszybsze skrobanie własnej rzepki i oportunistyczne podkopywanie najbliższego sąsiada.

Tą konkluzją kończę swoją przygodę z Vampire - the Masquerade: Rivals. Widziałem, pograłem, wystarczy.
ODPOWIEDZ