Grałem dziś po raz pierwszy, za to od razu w składzie 8-osobowym. Równo połowa z nas grała pierwszy raz, czterej pozostali gracze grali minimum 2 lub więcej razy.
Wygrałem
Zgromadziłem 9 punktów grając Inżynierem, tyle samo zebrał doświadczony gracz, grający Cyborgiem. W tym składzie wygrywają 2 osoby, więc udało mi się.
Tak, "udało się" to dobre określenie. Na planszy jest duży chaos i przez około połowę gry miałem przeczucie, że niewiele (czy nawet może nic?) ode mnie zależy. Mój najwyżej punktowany cel, czyli uwolnić antymaterię, zainicjował gracz grający Cyborgiem, bo on z kolei potrzebował miec dużo trupów. W ogóle moje pierwsze 2-3 tury to było granie "na pozoranta", bo nie chciałem otwarcie pokazywać kim jestem. WIęc zrobiłem dwie akcje nic mi nie dające, ale odsuwające ode mnie podejrzenia, że mogę być Inżynierem. Jedną z nich było podniesienie artefaktu, który nie był mi zupełnie do niczego potrzebny, ale miałem w celu, że nie może opuścić statku.
Naprawdę świadomą ważną akcją, z której jestem dumny, przeprowadziłem po ujawnieniu się Dr Jekylla / Mr Hyde`a, a mianowicie zastrzeliłem go, gdyż był zainfekowany, a nie mogłem pozwolić, żeby zainfekowane osoby wydostały się ze stacji. Poza tym miał ze sobą artefakt (który mi zabrał), a musiał on spłonąć na stacji.
Szybko został ujawniony i wypuszczony "Projekt X", którym okazał się mackowaty potwór, siejący popłoch na stacji. Otóż w wyniku jego działań, zostało znokautowanych (wiadomo o co chodzi), aż 15 postaci! Czyli wszyscy na stacji oprócz tych, którzy uciekli. Ostatnie tury były nawet zabawne, bo na stacji została jedna żywa postać, którą każdy ciągnął w swoją stronę i w efekcie nie osiągnął niczego.
Konkluzje:
- Myślałem, że będzie większa interakcja między graczami. Było tylko atakowanie się i nic więcej, a wyobrażałem sobie, że np. wezmę jakąś randomową postacią hełm i przekażę go swojej "głównej postaci". Nic z tego, bo kiedy każdy może ruszyć daną postać, to takie plany przeważnie nie wychodzą.
- Tu nie ma za bardzo miejsca na pozorowanie, w zasadzie to należałoby jak najszybciej dążyć do realizacji swoich celów.
- Sojusze są okay, chociaż u nas było granie "po złośliwości". Masz szansę coś osiągnąć. To pa, jak Cię teraz dojadę
- W niewielkim stopniu korzystaliśmy ze zdolności specjalnych postaci, a przynajmniej ja nie zauważyłem, żeby to było jakoś szerzej używane. Podobnie z pomieszczeniami na planszy - co do niektórych, to nawet nie wiedziałem do końca do czego służą i jak się je aktywuje, ale po prostu nie było mi to do niczego potrzebne.
- Moja postać padła całkiem szybko (4-5 tura), co nie przeszkodziło mi wygrać i to też było spoko. Wiadomo, nie musiałem uciec ze stacji więc było mi łatwiej, ale ogólnie fajnie, że nokaut czy śmierć postaci nie kończy gry.