Możliwe, że to kwestia liczby graczy. Już na 3 osoby jest bardzo ciekawie, sweet spot dla tej gry jest wg mnie między 3 a 4 graczy. Raz grałem w to w 6 osób i już nie było tych emocji przez downtime, ale też warunki w jakich graliśmy nie były optymalne, więc to raczej niemiarodajna opinia.
Większość punktów zdobywa się podczas grania i jest na bieżąco aktualizowana, więc widać, kto się wybił i kto ma większe szanse na wygraną. Jasne, na koniec gry dostaje się jeszcze dodatkowe punkty za zadania, ale po 1. jest to dużo mniejsza część punktów, które się zdobywa, po 2. widać w trakcie gry kto ma jaki stos tych zadań uzbieranych.
Od zmierzchu do świtu / The Hunger (Richard Garfield)
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
- jax
- Posty: 8134
- Rejestracja: 13 lut 2006, 10:46
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 86 times
- Been thanked: 254 times
Re: The Hunger (Richard Garfield)
Dziś zagrałem i gra okazała się lepsza niż tu wyczytałem na forum, ale ocena miarodajna powinna nastąpić po rozgrywce w skladzie mniejszym niż 5 osób. Niestety grałem w piątkę i zgadzam się z Gizmoo:
Choć szczerze - w zasadzie każda gra (nie-imprezowa) jest nędzna w 5 osób.
W 2-3 osoby jeszcze zagram w The Hunger - to powinien być sweet spot.
Wydawca (a może i autor) zasługują na batożenie za pisanie na pudełku, że to gra dla 5 osób.
Downtime był MASAKRYCZNY. Do tego cała masa rzeczy (różne zdolności) u wszystkich się działa i nawet nie miałem ochoty tego śledzić.
Choć szczerze - w zasadzie każda gra (nie-imprezowa) jest nędzna w 5 osób.
W 2-3 osoby jeszcze zagram w The Hunger - to powinien być sweet spot.
Wydawca (a może i autor) zasługują na batożenie za pisanie na pudełku, że to gra dla 5 osób.
Mechaniki dice placement i dice manipulation świadczą o słabości i braku pomysłowości projektanta.
--
"We don't stop playing because we grow old; we grow old because we stop playing."
G. B. Shaw
--
"We don't stop playing because we grow old; we grow old because we stop playing."
G. B. Shaw
- Blue
- Posty: 2323
- Rejestracja: 09 gru 2006, 22:42
- Has thanked: 196 times
- Been thanked: 255 times
- Kontakt:
Re: The Hunger (Richard Garfield)
Zagrałem wczoraj w 4 osoby.
Kumple mówili ze to lepszy Clank, a trzeba powiedzieć, że Clank to jedna z moich ulubionych gier. No i.... dla mnie to do clanka nie ma w ogóle startu.
Rynek mimo że duży to jest nudny na maxa. Tam się prawie nic nie dzieje ciekawego, raz na ruski rok wychodzi karta którą "chcesz mieć" i która wzbudza jakieś emocje, gdzie w clanku tak było co chwile + w clanku dochodziły fajne comba na rękę, z których się cieszyłem, tutaj jak masz coś fajnego(jak świnia czy szczur) to zwykle leży sobie na stole przed Tobą cały czas i czeka na okazję do wykorzystania, samo w sobie to by nie było złe, ot po prostu znów sam dociąg nie wzbudza aż takich emocji.
Po drugie plansza za mało motywuje do poruszania się do przodu, różyczki są słabawe, skarby które są odkryte nie są jakieś specjalnie mocne, nie na tyle żeby podejmować mocne ryzyko, a kontrakty... idziesz w ślepo ryzykując brak powrotu może tam i tak nic ciekawego nie ma może coś dostaniesz może nie...
Po trzecie wspólna waluta, za którą się i porusza i "poluje". I tu w złożeniu z fontannami a jeszcze jak mi się udało dorwać świnie, to już w ogóle nie widziałem sensu cisnąć do przodu, stoje na fontannie i mogę(ze świnią) 3 ludzi nałapać jak tylko są na planszy, do tego ze świni 1 punkt jak mi się uda człowieka ubić w danej turze do tego czasem wychodzi jeszcze ta karta ze startowych że za każdego człowieka w tej turze jest dodatkowy 1 punkt, więc jak się dobrze udało i się jakieś karty skumulowały na ostatnich polatch to miałem z niej samej dodatkowe 4 pkt... Do tego część kontraktów się opiera na tym, żeby sobie te karty zbierać, a że one utrudniają poruszanie to najlepiej jest siedzieć na dupie i nie ryzykowac, bo możesz nie wrócić, więc albo lecisz do przodu i starasz się mało tych ludzi zbierać żebyś jakoś wrócil albo siedzisz na tyłku i klepiesz ludzi, tylko po co wtedy ta mapa?
I złożenie tego wszystkiego po prostu powoduje, że wychylanie nosa poza początkowy obszar to niepotrzebne ryzyko bez sensownego motywatora, a siedząc możesz łatwiej klepać karty z rynku które też punkty generują. Szczególnie jak nam podejdą jakieś karty kontraktów związane z byciem w zamku, lub zbierania duzej ilosci ludzi to już w ogóle kolejna rzecz żeby nie lecieć za resztą. Gra się skończyła tak że kumpli mocno odstawiłem w punktach mimo, że skończyłem 3 rundy wcześniej niż oni mogli jeszcze grali, oczywiście pewna doza szczęścia tu była - bo i miałem niezłe karty kontraktów na powrót do zamku(dobierałem tylko z pierwszego stosu dostępnego), ale też nie złożyło się wszystko idealnie i w najlepszym scenariuszu jaki widziałem miałbym jeszcze ok 20 pkt więcej.
Możecie napisać że sam sobie zepsułem rozgrywkę, tylko że w moim odczuciu ta gra z uwagi na mechaniki nie premiuje po prostu chodzenia po tej mapie. Dla mnie mocne rozczarowanie.
Kumple mówili ze to lepszy Clank, a trzeba powiedzieć, że Clank to jedna z moich ulubionych gier. No i.... dla mnie to do clanka nie ma w ogóle startu.
Rynek mimo że duży to jest nudny na maxa. Tam się prawie nic nie dzieje ciekawego, raz na ruski rok wychodzi karta którą "chcesz mieć" i która wzbudza jakieś emocje, gdzie w clanku tak było co chwile + w clanku dochodziły fajne comba na rękę, z których się cieszyłem, tutaj jak masz coś fajnego(jak świnia czy szczur) to zwykle leży sobie na stole przed Tobą cały czas i czeka na okazję do wykorzystania, samo w sobie to by nie było złe, ot po prostu znów sam dociąg nie wzbudza aż takich emocji.
Po drugie plansza za mało motywuje do poruszania się do przodu, różyczki są słabawe, skarby które są odkryte nie są jakieś specjalnie mocne, nie na tyle żeby podejmować mocne ryzyko, a kontrakty... idziesz w ślepo ryzykując brak powrotu może tam i tak nic ciekawego nie ma może coś dostaniesz może nie...
Po trzecie wspólna waluta, za którą się i porusza i "poluje". I tu w złożeniu z fontannami a jeszcze jak mi się udało dorwać świnie, to już w ogóle nie widziałem sensu cisnąć do przodu, stoje na fontannie i mogę(ze świnią) 3 ludzi nałapać jak tylko są na planszy, do tego ze świni 1 punkt jak mi się uda człowieka ubić w danej turze do tego czasem wychodzi jeszcze ta karta ze startowych że za każdego człowieka w tej turze jest dodatkowy 1 punkt, więc jak się dobrze udało i się jakieś karty skumulowały na ostatnich polatch to miałem z niej samej dodatkowe 4 pkt... Do tego część kontraktów się opiera na tym, żeby sobie te karty zbierać, a że one utrudniają poruszanie to najlepiej jest siedzieć na dupie i nie ryzykowac, bo możesz nie wrócić, więc albo lecisz do przodu i starasz się mało tych ludzi zbierać żebyś jakoś wrócil albo siedzisz na tyłku i klepiesz ludzi, tylko po co wtedy ta mapa?
I złożenie tego wszystkiego po prostu powoduje, że wychylanie nosa poza początkowy obszar to niepotrzebne ryzyko bez sensownego motywatora, a siedząc możesz łatwiej klepać karty z rynku które też punkty generują. Szczególnie jak nam podejdą jakieś karty kontraktów związane z byciem w zamku, lub zbierania duzej ilosci ludzi to już w ogóle kolejna rzecz żeby nie lecieć za resztą. Gra się skończyła tak że kumpli mocno odstawiłem w punktach mimo, że skończyłem 3 rundy wcześniej niż oni mogli jeszcze grali, oczywiście pewna doza szczęścia tu była - bo i miałem niezłe karty kontraktów na powrót do zamku(dobierałem tylko z pierwszego stosu dostępnego), ale też nie złożyło się wszystko idealnie i w najlepszym scenariuszu jaki widziałem miałbym jeszcze ok 20 pkt więcej.
Możecie napisać że sam sobie zepsułem rozgrywkę, tylko że w moim odczuciu ta gra z uwagi na mechaniki nie premiuje po prostu chodzenia po tej mapie. Dla mnie mocne rozczarowanie.
- sowacz
- Posty: 789
- Rejestracja: 04 lut 2008, 11:08
- Lokalizacja: Rumia
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 29 times
Re: The Hunger (Richard Garfield)
Ale przecież głównym motywatorem, żeby wychodzić z zamku na polowanie jest fakt, że upolowani ludzie dają dodatkowe +1 pkt na równinach i +2 pkty za każdego upolowanego w lesie. Graliście w ogóle z tą zasadą?
Jasne, pewnie jest taki dość szczęśliwy układ na planszy, który sprawia, że polowanie blisko zamku daje szansę na wygraną. No i świnia, która wyjdzie na rynek na początku gry. Zwykle jednak, nie podróżując, masz dostęp tylko do 1 lub 2 zestawów żetonów kontraktów, podczas gdy śmiałkowie mogą sobie mocno liczbę i jakość tych kontraktów powiększać.
Same skarby, mimo, że nie są bardzo potężne, to jednak dają te dwa dodatkowe pkty plus ich efekty (np parasol z dodatkową turą w grze, może się okazać kluczowy).
No i róża. Tak samo jak skarby, nie jest bardzo silną kartą, ale zwykle daje ten jeden dodatkowy punkt ruchu i 1 pkt zwycięstwa co turę. Nie jest to karta wygrywająca, i super, bo dzięki temu różne strategie mają szansę wygranej.
Podsumowując, mechaniki gry jednoznacznie premiują podróżowanie i podejmowanie ryzyka. A fakt, że możliwa jest wygrana różnymi strategiami, sprawia, że gra jest po prostu bardziej różnorodna i regrywalna.
- Blue
- Posty: 2323
- Rejestracja: 09 gru 2006, 22:42
- Has thanked: 196 times
- Been thanked: 255 times
- Kontakt:
Re: The Hunger (Richard Garfield)
Gralismy z tymi premiami. To niczego nie zmienia, ja nie mam ryzyka i latwiej kupuje czesciej, wszystko sie skompensuje. Właśnie problem w tym ze ryzyko pójścia dalej jest bez sensu, jak jeszcze jeden zostanie to moze spokojnie 2 razy zgarnac po 3 karty z przystani jak na to pozwolą inni gracze... Zanim zacznie sie powoli ustawicznie wracać zgarniając wszystko sensowne z rynku bo mu nie zalezy na ruchu. U nas z tego nie skorzystałem, bo jeden kumpel za dlugo tam siedział i zgarnął pierwsza pulę.
Pewnie nie będzie to strategia wygrywająca zawsze, ale po prostu wszystko to w złożeniu mi nie leży.
Pewnie nie będzie to strategia wygrywająca zawsze, ale po prostu wszystko to w złożeniu mi nie leży.
- sowacz
- Posty: 789
- Rejestracja: 04 lut 2008, 11:08
- Lokalizacja: Rumia
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 29 times
Re: Od zmierzchu do świtu / The Hunger (Richard Garfield)
Podpowie mi ktoś czy po "zakupie" chowańca trafia on od razu w mój obszar gry czy na stos kart odrzuconych i dopiero po dobraniu go będę mógł go zagrać na mój obszar gry?
Uwielbiam Barrage, Podwodne Miasta i Wyspę Sky
- sowacz
- Posty: 789
- Rejestracja: 04 lut 2008, 11:08
- Lokalizacja: Rumia
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 29 times
Re: Od zmierzchu do świtu / The Hunger (Richard Garfield)
Chowańce mają zdolność "gotowość". Oznacza to, że po ich zakupie możesz zdecydować, czy kładziesz ją na wierzch talii dobierania, czy na stos kart odrzuconych. Zdolność "stała" oznacza, że po zagraniu z ręki karta pozostaje na stałe na obszarze gry gracza.