dzisiaj miałam pięęęęęękną partię.
od razu mówię - nie wygrałam
właściwie to w tę grę są najlepsze partie. rozgadane, prześmiane, emocjonujące...
a chodzi o Cash'n'guns w wersji "gliniarz w mafii"
jak ja to uwielbiam!
graliśmy tradycyjnie w piątkę. zawsze podczas odkrywania kart tożsamości umawiamy się, że wszyscy się głupkowato śmieją, aby tajniak był kryty (bo zazwyczaj gdy ktoś zobaczy, że wylosował tajniaka to się właśnie głupio szczerzy
).
tylko, że tym razem śmiech ogarnął mnie naprawdę i na długo, sama się nakręcałam, a tajniakiem wcale nie byłam. prawdziwy to wykorzystał i dzwonił tylko wtedy, gdy ja też brałam udział w podziale. wrabiał mnie nieźle, wszyscy już zaczęli mnie podejrzewać, więc śmiałam się coraz bardziej jednocześnie zaprzeczając. totalnie wymknęło się to spod kontroli. zaczęli mi nawet wmawiać (i chyba sami w to wierzyli), że ręka z pistoletem mi się trzęsie z emocji.
wreszcie, gdy nadeszła 6 runda i tajniak MUSIAŁ wykonać trzeci telefon wycofałam się jako jedyna (fakt, pozostałe 4 lufy były we mnie wycelowane, ale i tak bym to zrobiła aby w końcu się oczyścić z zarzutów).
jak oni zbaranieli na widok odwróconej karty telefonu!!!
jak to mówią, "bezcenne"...