Na wczorajszy wieczór ustaliliśmy Terra Mystica i Brian Boru, jednak po pierwszej partii zgodnie stwierdzilismy ze TM moze poczekać
Ja podchodziłem raczej bez większych nadzieji na dobry tytuł, ot jakiś średniak z wyprzedaży z 7.4 na bgg. Oprawa graficzna też co najwyżej średnia, nie przyciąga uwagi i według mnie jest raczej brzydka. Okazało się jednak, ze mechanicznie to calkiem dobry tytuł.
Gre zaczynamy od draftu, który zwykle kojarzy mi sie z tym ze polowa rozgrywki to wybieranie kart, ale tutaj dzięki temu ze wybieramy po 2 karty z 8 całość idzie bardzo szybko i przechodzimy do mięska. W grze jest mnóstwo interakcji, ale nie typu teraz zagrywam karte która niszczy Ci osade, tylko różne formy wyścigu i area control czyli taka jaka lubię najbardziej.
Mamy duża mapę ala Hansa Teutonica na której stawiamy dyski, żeby przejmować większości poprzez licytacje najwyższą kartą. Niby proste, ale jest w tym naprawdę spora głębia, bo im nizsza karte zagramy tym większa nagroda. Samo wybranie miejsca na planszy o które będziemy się licytować jest ciekawa decyzja, bo czasem specjalnie wybieramy miejsce na którym raczej nikomu nie zależy, żeby zdobyć to miasto bardzo niska karta i przy okazji zgarnąć dużo bonusów zapewniających najczęściej kasę albo wpływy na torach.
Każdy tor jest swoją drogą ciekawie przemyślany. Mariaż daje potencjalnie największe nagrody, ale im wyżej dojdziemy i zostaniemy przebici, tym większy dostaniemy przychcód na koniec rundy. Może wiec lepiej nie podbijać się już bardziej, poczekać aż przeciwnik spadnie po tej rundzie, zgarnąć przychód za ta runde i mieć lepsze pole startowe w przyszłej rundzie? A może wiemy ze przeciwnikowi bardzo zależy na tym zeby wygrac ta nagrode, wiec podbijemy się tylko trochę żeby zgarnąć lepszy przychód, ale zostawiając pole na przebicie, bo wiemy ze przeciwnik i tak nas będzie próbował przebić. Na wojnie z wikingami najlepiej się za bardzo nie wychylać, bo w nastepnej rundzie może być ciężko nadgonic innych, ale z drugiej strony trzeba pilnować żeby nie być ostatnim bo stracimy wioskę. Tor kościoła jest chyba najmniej ciekawy, ale służy jako kolo ratunkowe do zgarniania wladzy w regionie, jednocześnie dając nam pierwszego gracza na następną rundę, a więc decyzje w których regionach zaczynamy licytacje.
Troche obawiam się o regrywalnośc, gra nie ma żadnych dodatków a mam wrażenie, ze granie na tej samej planszy, tymi samymi kartami, ścigając się o te same nagrody, gdzie jedyna zmienność to ilość wikingów i w którym regionie jest nagroda za mariaż może się szybko znudzic, ale to się okaże za jakis czas. Narazie daje okejke, tytuł naprawde dobry