Munchhausen pisze: ↑17 paź 2023, 19:51
hipcio_stg pisze: ↑19 lip 2022, 15:15
Nie zgodzę się z opinią, że Sagrada i Splendor to gry nie zasługują na mega popularność. Uważam, że te gry są po prostu na pewien etap. Jeżeli znajomi nie znają żadnych gier to właśnie na stole ląduje Splendor, lub Sagrada. Obie gry mają niewiele zasad, żadna z nich nie jest talizmanem. W każdą z tych gier da się zagrać w 30-40min i obie ładnie wyglądają. Żadna z nich nie była projektowana jako zaawansowana euro gra dla wymagających, tylko lekka gra wprowadzająca w nowoczesne gry planszowe. Zdecydowanie wolę grać z nowicjuszami w w/w gry niż na siłę w takie choćby Rosyjskie koleje, Tzolkin`a czy Brassa. Wiadomo, że dla starych wyjadaczy nie ma tam nic wielkiego do odkrycia, ale to nie czyni gry kiepskiej, a co najwyżej nieinteresującej dla pewnej grupy graczy. Ja nie rozumiem fenomenu Chaosu w starym świecie, czy Ankh Morphork. Najwyraźniej nie jestem docelowym odbiorcą tych gier. Ocenię je niżej, bo mi nie leżą, ale rozumiem, że są ludzie co się mogą modlić do tych pudeł.
To ja się nie zgodzę, że to gry na etap. Im dłużej siedzę w hobby, tym bardziej doceniam gry, które zmuszają do główkowania, a nie mają miliona zasad. Po prostu wyciągamy na stół i gramy, bo nie trzeba przypominać sobie jakichś mikroreguł. Sagrada, Wyprawa do Eldorado, Czaszki z Sedlec, Patchwork... -- dla mnie ideały. Nie wiem, skąd poczucie, że to dobre gry, ale na start. Ja wystartowałem w hobby ponad dekadę temu i dla mnie więcej zasad nie oznacza więcej frajdy i satysfakcji z rozgrywki. Prostota, nie mylić z prostactwem, górą.
Zależy kto czego oczekuje od gier planszowych. Ja nigdy nie sprzedałem swojego splendora, ani TTR-a. Dzisiaj sam raczej rzadko proponuję, ponieważ czerpię więcej przyjemności z grania w bardziej złożone tytuły (chyba, że mam mało czasu na małą partię gimnastyki umysłowej). Podobnie jest z grami komputerowymi. Można grać w ski jumpa, sapera czy quake. Małe proste, szybko wciąga. Jak ktoś spróbuje innych gier, z lepszą grafiką, z rozbudowanym światem i fabułą, z możliwością grania online z innymi żywymi graczami to ski jump przestaje być tak samo emecjonujący jak na początku. <offtop on> W sumie to ciekawe ile myszek zabiła ta gra?

</offtop off>. Oczywiście zawsze można dupnąć dwie partyjki sapera do śniadania w pracy i nadal się nim cieszyć, ale raczej nikt nie siada o 20 wieczorem do nocnego łupania w sapera. Czasami jak piszesz koło się zatacza i człowiek stwierdza, że prosta i przejrzysta forma jest atrakcyjna.
Przypominam, że zdecydowanie stanąłem w obronie splendora i sagrady, i bynajmniej nie obrzucałem ich błotem. Podałem całą masę zalet obu tych gier. Nie są popsute matematycznie, mają proste zasady i potrafią rozpalić ducha rywalizacji. Mają efekt następnej partii ze względu na krótki czas rozgrywki. Dołożyłbym do tych tytułów takie 7 cudów świata. Te same zalety. Problem jest taki, że można zagrać partię 7CŚ w necie w 3 min. Po rozegraniu 1000 partii człowiek nabrał tyle doświadczenia, że zbyt często udaje się wygrywać i szuka czegoś co stawia większe wyzwanie. Brnie tak najczęściej do momentu przegrzania zwojów, lub współgraczy. Jak ktoś pojeździ w życiu luksusowym samochodem to czerpie mniej przyjemności z jazdy autem budżetowym. Można w niedzielę przejechać się odrestaurowanym klasykiem bez klimatyzacji, wspomagania i innych wodotrysków, jednak na codzienny użytek wybierze coś innego.