Re: Gra miesiąca - sierpień 2022
: 03 wrz 2022, 10:29
W lipcu miałam wyjazdowy trzytygodniowy urlop, więc grania było tyle, co kot napłakał, stąd tutaj podsumowanie i lipca i sierpnia:
NOWOŚCI:
Set A Watch: Swords of a Coin (++) - bardzo przyjemna gierka typu tower defence. Przed kupnem obejrzałam parę recenzji i rozgrywek i po moich póki co dwóch partiach myślę, że często wspominany w recenzjach problem istnieje, czyli to, że karty zdolności postaci, którymi gramy są lepsze i gorsze i właściwie każda rozgrywka może w tym aspekcie być podobna do siebie - zawsze będziemy dążyli do podmienienia kart umiejek w czasie gry (startujemy z 3 wybranymi losowo i potem możemy je zmieniać) na te 3, które są najlepszym zestawem dla danej postaci. Jednak same postaci i ich umiejętności bardzo fajne i myślę, że gra zostanie w kolekcji, ale nie do grania w kółko, a właśnie do powrotu do niej co kilka miesięcy, żeby się umiejętności postaci nie znudziły.
Nine-minute Kingdom (-) - Małe pudełeczko wypchane po brzegi grą podstawową i dodatkami z KS. Prosta gra karciana w budowanie swojego królestwa składającego się z 9 kart, które pozyskujemy w drafcie. Taki city builder przypominający mi znaną polską grę Capital, ale uproszczoną i szybszą, bo rzeczywiście jedna partia to kilka minut. Sama gra podstawowa dość prosta (aż za prosta moim zdaniem), ale dodatki wnoszą fajne twisty w punktowaniu końcowym i urozmaicają draft przez dodanie kart z nowymi symbolami i jak już to polecam właśnie grę od razu z dodatkami. Minus dla tej gry nie dlatego, że jest zła, czy nie działa, tylko najzwyczajniej upewniła mnie w przekonaniu, że city buildery to jednak nie moja bajka. Wszystko działa, po prostu budowanie miasta/królestwa mnie nie bawi wystarczająco, żeby do gier tego typu wracać i ostatecznie nie mam żadnej gry z tej kategorii w kolekcji (ta też już jest sprzedana).
Etherfields (++-) - Przeszliśmy dwuosobowo 4 sny - plan był na 8-10 w sierpniu, ale niestety choroba i kolejny wyjazd pokrzyżowały nam plany. Pierwsze dwa sny i drzemki to było granie trochę po omacku, z upewnianiem się na grupie na fb, czy dobrze rozumiemy zasady, przy kolejnych dwóch snach postanowiliśmy trochę wyluzować i stwierdziliśmy, że jak coś źle zagramy to trudno, ważne żeby się dobrze bawić i tyle. I choć bawiliśmy się dobrze grając, to po tej dwutygodniowej wymuszonej przerwie jakoś nie mamy ochoty wracać, bo mimo ciekawych mechanik i snów, to jakoś coś nas w tej grze niemiłosiernie męczy i to nawet po zluzowaniu gumy w gaciach w stosunku do kurczowego trzymania się i sprawdzania reguł, no i nie wiem, co nas tak zmęczyło . Ogólnie zasady tej gry nie są jakieś super skomplikowane, każdy sen dodaje jakiś twist w zasadach, ale póki co to też nie było jakieś skomplikowane, a jednak samo granie ma w sobie coś ciężkiego i męczącego. Drzemki nas denerwowały, ale zaczęliśmy w nimi trochę cheatować i co drugą sobie omijaliśmy i wciąż coś było ciężkiego w tej grze, że człowiek odchodził od stołu zmęczony i robiliśmy sobie 2 dni przerwy zanim siadaliśmy do kolejnego snu. No i jak tak w miarę regularnie co dwa dni graliśmy, to było spoko, ale po dłuższej przerwie jakoś ochota na dalsze granie nam odeszła. Aaaaa i w jednym śnie trochę byłam zawiedziona, bo mieliśmy sytuację, że szukaliśmy przejścia do ostatniego kafelka i wtedy mnie jedno przejście wywaliło na sam początek mapy, ostatecznie stwierdziłam, że bez sensu mi przechodzić przez całą mapę ponownie, bo mąż i tak sam do tego czasu zdąży odkryć to, czego potrzebowaliśmy i jeszcze z tym wrócić na spokojnie samemu, więc przez jakieś 15 minut ja tylko siedziałam i co kolejkę mówiłam "pas" nic nie robiąc, żeby tylko życia nie tracić, bo zakończenie snu w tej grze wcale nie jest równoznaczne z odświeżeniem statystyk i talii, więc się nudziłam dopóki mąż nie ukończył scenariusza, co troszkę pozostawiło niesmak - ale nie był, to ostatni nasz rozegrany sen. Miałam nadzieję pierwszą kampanię rozegrać do końca października, bo potem pojawi się noworodek w domu i na takiego kolosa kampanijnego na pewno nie będzie czasu, a w tym wypadku nie widzę opcji na skończenie Etherfields na czas, więc pewnie niestety poleci na sprzedaż, choć rozwiązania mechaniczne kolejnych snów są bardzo ciekawe.
Bitoku (++-) - otrzymane pod koniec sierpnia z przedsprzedaży Portalu i rozegrane ma dwóch graczy i solo kilkukrotnie. Rozpisałam się już trochę o swoich wrażeniach w wątku gry. Ogólnie bardzo przyjemny tytuł, ale trwa dwie godziny i ma też długo setup i składanie gry, co sprawia, że nie wiem, jak często będzie wychodziło na stół. No i tryb solo opracowany przez Davida Turcziego jest tutaj moim zdaniem bardziej skomplikowany w obsłudze niż np. w Imperium Antyk/Legendy , co jest kuriozalne, bo gra jest prostsza, no i obsługa tego bota jest tak bardzo długa i męcząca, że nawet do solo chyba zbyt często Bitoku na stół nie wjedzie. Ale mechanicznie gra mi się podoba, fajne połączenie akcji z zagrywanych kart z wysyłaniem kościanych pracowników na planszę, przy czym mocno trzeba uważać na to, co robią inni gracze, bo mogą nam chcący lub niechcący popsuć plan. Ogólnie mechanicznie na plus, ale długość rozgrywki + setup na minus, więc nie wiem, co dalej z tą grą pocznę - na razie zostaje.
Mobile Markets: A Smartphone Inc. Game (++-) - karciana wersja gry Smartphone Inc. (w planszową wersję nie grałam). Mniejsze pudełko, szybsza rozgrywka, a wydaje mi się (po oglądaniu rozgrywek w planszową wersję) daje bardzo podobne odczucia do starszej siostry. Bardzo przyjemny tytuł, jednak wolę w niego zagrać z żywym graczem i się po przepychać z innymi na rynku niż z automą, której raz mi się zdarza, że karty akcji podchodzą idealnie, żeby dobrze zapunktowała, a czasem nie mam żadnego problemu, żeby ją pokonać. W grach solo lubię mieć wyzwanie, a tutaj to loteria mam wrażenie. Jednak do gry wielosobowej mocno polecam, bo działa bardzo fajnie, a jest mniejsze i chyba tańsze niż wersja planszowa.
On Mars (+-) - już o tej grze wspominałam wcześniej po jednej rozgrywce, ale teraz wróciła na stół kilkukrotnie, ale tylko w trybie solo, bo chyba nie chcę męża w to wciągać, żeby mi się chłop jeszcze nie zniechęcił zupełnie do planszówek. Skoro mnie ta gra pokonała swoim ogromem, to myślę, że jego jako fana lżejszych tytułów tym bardziej pokona, więc wolę nie ryzykować traumy . No i jak wspomniałam mnie zasady tej gry pokonały. Jest ich dużo i pomimo już kilku rozgrywek i wydrukowaniu sobie super algorytmu automy z BGG, który bardzo ułatwia jej obsługę, to i tak wciąż w ciągu gry zauważam, że o czymś zapomniałam ruch wcześniej, a to podnieść poziom budynków danego typu na polu ISS, a to zapomniałam o limicie budowania rakiet, a to zapomniałam przestawić częstotliwość kursowania promu, po zwiększeniu poziomu ISS itd. Z jednej strony jak czytam instrukcję to wszystko jest logiczne i spoko, ale jak gram, to mój mózg nie ogarnia pamiętania zasad i jeszcze opracowywania strategii, co i kiedy muszę zrobić. Baaaardzo chciałam, żeby ta gra mi się spodobała i została w kolekcji, bo jest pięknie wydana, wszystkie mechaniki mi się podobają i tematyka również, ale mój mały móżdżek niestety jej nie ogarnia . Najgorsze jest to, że widzę, że gra jest dobra, tylko to ja do niej nie pasuję niestety, więc smuteczek ogromny, ale poleci na sprzedaż. Bardzo możliwe, że jakbym miała żywych graczy do grania, którzy by poza mną pilnowali kilku zasad przy stole, to by gra została, ale tak do solo, to nie widzę sensu, żeby leżała na półce i patrzyła na mnie smutnym boczkiem .
Disney Villainous: Bigger and Badder (++) - moje pierwsze podejście do tej serii. Już od dawna chciałam zagrać, ale postaci z podstawki jakoś do mnie nie przemawiały, a na konkretny dodatek nie mogłam się zdecydować. W końcu wzięłam najnowszy, bo za serce chwyciła mnie mechanika Madame Mim, czyli pojedynek magów. Po zagraniu każdą postacią uważam, że to był dobry wybór, bo w sumie każdą talią gra się przyjemnie i nieco inaczej. Teraz planuję wydrukować sobie z BGG fanowską talię i planszetkę do Heffalumpów z Kubusia Puchatka i sobie przystosować ich do któregoś z proponowanych fanowskich wariantów solo. Gra jednak raczej tych prostych, gdzie fart w dociągu kart może zdecydować o wygranej, a nie tyle jakiś skill graczy. W kategorii luźnego pykadełka jednak sprawdza się super, bo ani nie jest banalne i odmóżdżające ani też nie męczy zwojów mózgowych, więc myślę, że się dobrze sprawdzi jako gierka na luźne wieczory.
POWROTY:
Hive Pocket (+++) - nie jestem pewna, czy o Hive już kiedyś nie pisałam, jeśli tak to trudno - powtórzę się. Ciągle bardzo lubię, co jest dość dziwne, bo szachów nigdy nie lubiłam, a ta gra bardzo mocno je przypomina. Jednak Hive jest szybszy (nie porównuję tutaj do poziomu pro szachistów w speed chess, tylko do czasu grania takich laików jak ja ) i jakoś tak tu mi się gra przyjemnie, choć wciąż częściej przegrywam niż wygrywam. I uważam że dodatek z komarem to must have - biedronka też spoko, ale mogłabym się obyć bez niej, a stonogi nie posiadam, więc się nie wypowiem.
POWROTY, O KTÓRYCH JUŻ PISAŁAM W POPRZEDNICH MIESIĄCACH I ZDANIA O NICH NIE ZMIENIŁAM:
Tidal Blades, Najeźdźcy ze Scytii, The King id Dead, Santa Monica, Tao Long The Way of The Dragon.
GRA MIESIĄCA: Pomimo wątpliwości, co do przyszłości tej gry to chyba ten tytuł przypadnie Bitoku. Jest coś przyjemnego w tej grze, być może ma na to wpływ mój wielki sentyment do bajek studia Ghibli.
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA: Odznakę największego rozczarowania przypinam swojemu mózgowi, który nie ogarnia On Mars . Gupi muzg...
NOWOŚCI:
Set A Watch: Swords of a Coin (++) - bardzo przyjemna gierka typu tower defence. Przed kupnem obejrzałam parę recenzji i rozgrywek i po moich póki co dwóch partiach myślę, że często wspominany w recenzjach problem istnieje, czyli to, że karty zdolności postaci, którymi gramy są lepsze i gorsze i właściwie każda rozgrywka może w tym aspekcie być podobna do siebie - zawsze będziemy dążyli do podmienienia kart umiejek w czasie gry (startujemy z 3 wybranymi losowo i potem możemy je zmieniać) na te 3, które są najlepszym zestawem dla danej postaci. Jednak same postaci i ich umiejętności bardzo fajne i myślę, że gra zostanie w kolekcji, ale nie do grania w kółko, a właśnie do powrotu do niej co kilka miesięcy, żeby się umiejętności postaci nie znudziły.
Nine-minute Kingdom (-) - Małe pudełeczko wypchane po brzegi grą podstawową i dodatkami z KS. Prosta gra karciana w budowanie swojego królestwa składającego się z 9 kart, które pozyskujemy w drafcie. Taki city builder przypominający mi znaną polską grę Capital, ale uproszczoną i szybszą, bo rzeczywiście jedna partia to kilka minut. Sama gra podstawowa dość prosta (aż za prosta moim zdaniem), ale dodatki wnoszą fajne twisty w punktowaniu końcowym i urozmaicają draft przez dodanie kart z nowymi symbolami i jak już to polecam właśnie grę od razu z dodatkami. Minus dla tej gry nie dlatego, że jest zła, czy nie działa, tylko najzwyczajniej upewniła mnie w przekonaniu, że city buildery to jednak nie moja bajka. Wszystko działa, po prostu budowanie miasta/królestwa mnie nie bawi wystarczająco, żeby do gier tego typu wracać i ostatecznie nie mam żadnej gry z tej kategorii w kolekcji (ta też już jest sprzedana).
Etherfields (++-) - Przeszliśmy dwuosobowo 4 sny - plan był na 8-10 w sierpniu, ale niestety choroba i kolejny wyjazd pokrzyżowały nam plany. Pierwsze dwa sny i drzemki to było granie trochę po omacku, z upewnianiem się na grupie na fb, czy dobrze rozumiemy zasady, przy kolejnych dwóch snach postanowiliśmy trochę wyluzować i stwierdziliśmy, że jak coś źle zagramy to trudno, ważne żeby się dobrze bawić i tyle. I choć bawiliśmy się dobrze grając, to po tej dwutygodniowej wymuszonej przerwie jakoś nie mamy ochoty wracać, bo mimo ciekawych mechanik i snów, to jakoś coś nas w tej grze niemiłosiernie męczy i to nawet po zluzowaniu gumy w gaciach w stosunku do kurczowego trzymania się i sprawdzania reguł, no i nie wiem, co nas tak zmęczyło . Ogólnie zasady tej gry nie są jakieś super skomplikowane, każdy sen dodaje jakiś twist w zasadach, ale póki co to też nie było jakieś skomplikowane, a jednak samo granie ma w sobie coś ciężkiego i męczącego. Drzemki nas denerwowały, ale zaczęliśmy w nimi trochę cheatować i co drugą sobie omijaliśmy i wciąż coś było ciężkiego w tej grze, że człowiek odchodził od stołu zmęczony i robiliśmy sobie 2 dni przerwy zanim siadaliśmy do kolejnego snu. No i jak tak w miarę regularnie co dwa dni graliśmy, to było spoko, ale po dłuższej przerwie jakoś ochota na dalsze granie nam odeszła. Aaaaa i w jednym śnie trochę byłam zawiedziona, bo mieliśmy sytuację, że szukaliśmy przejścia do ostatniego kafelka i wtedy mnie jedno przejście wywaliło na sam początek mapy, ostatecznie stwierdziłam, że bez sensu mi przechodzić przez całą mapę ponownie, bo mąż i tak sam do tego czasu zdąży odkryć to, czego potrzebowaliśmy i jeszcze z tym wrócić na spokojnie samemu, więc przez jakieś 15 minut ja tylko siedziałam i co kolejkę mówiłam "pas" nic nie robiąc, żeby tylko życia nie tracić, bo zakończenie snu w tej grze wcale nie jest równoznaczne z odświeżeniem statystyk i talii, więc się nudziłam dopóki mąż nie ukończył scenariusza, co troszkę pozostawiło niesmak - ale nie był, to ostatni nasz rozegrany sen. Miałam nadzieję pierwszą kampanię rozegrać do końca października, bo potem pojawi się noworodek w domu i na takiego kolosa kampanijnego na pewno nie będzie czasu, a w tym wypadku nie widzę opcji na skończenie Etherfields na czas, więc pewnie niestety poleci na sprzedaż, choć rozwiązania mechaniczne kolejnych snów są bardzo ciekawe.
Bitoku (++-) - otrzymane pod koniec sierpnia z przedsprzedaży Portalu i rozegrane ma dwóch graczy i solo kilkukrotnie. Rozpisałam się już trochę o swoich wrażeniach w wątku gry. Ogólnie bardzo przyjemny tytuł, ale trwa dwie godziny i ma też długo setup i składanie gry, co sprawia, że nie wiem, jak często będzie wychodziło na stół. No i tryb solo opracowany przez Davida Turcziego jest tutaj moim zdaniem bardziej skomplikowany w obsłudze niż np. w Imperium Antyk/Legendy , co jest kuriozalne, bo gra jest prostsza, no i obsługa tego bota jest tak bardzo długa i męcząca, że nawet do solo chyba zbyt często Bitoku na stół nie wjedzie. Ale mechanicznie gra mi się podoba, fajne połączenie akcji z zagrywanych kart z wysyłaniem kościanych pracowników na planszę, przy czym mocno trzeba uważać na to, co robią inni gracze, bo mogą nam chcący lub niechcący popsuć plan. Ogólnie mechanicznie na plus, ale długość rozgrywki + setup na minus, więc nie wiem, co dalej z tą grą pocznę - na razie zostaje.
Mobile Markets: A Smartphone Inc. Game (++-) - karciana wersja gry Smartphone Inc. (w planszową wersję nie grałam). Mniejsze pudełko, szybsza rozgrywka, a wydaje mi się (po oglądaniu rozgrywek w planszową wersję) daje bardzo podobne odczucia do starszej siostry. Bardzo przyjemny tytuł, jednak wolę w niego zagrać z żywym graczem i się po przepychać z innymi na rynku niż z automą, której raz mi się zdarza, że karty akcji podchodzą idealnie, żeby dobrze zapunktowała, a czasem nie mam żadnego problemu, żeby ją pokonać. W grach solo lubię mieć wyzwanie, a tutaj to loteria mam wrażenie. Jednak do gry wielosobowej mocno polecam, bo działa bardzo fajnie, a jest mniejsze i chyba tańsze niż wersja planszowa.
On Mars (+-) - już o tej grze wspominałam wcześniej po jednej rozgrywce, ale teraz wróciła na stół kilkukrotnie, ale tylko w trybie solo, bo chyba nie chcę męża w to wciągać, żeby mi się chłop jeszcze nie zniechęcił zupełnie do planszówek. Skoro mnie ta gra pokonała swoim ogromem, to myślę, że jego jako fana lżejszych tytułów tym bardziej pokona, więc wolę nie ryzykować traumy . No i jak wspomniałam mnie zasady tej gry pokonały. Jest ich dużo i pomimo już kilku rozgrywek i wydrukowaniu sobie super algorytmu automy z BGG, który bardzo ułatwia jej obsługę, to i tak wciąż w ciągu gry zauważam, że o czymś zapomniałam ruch wcześniej, a to podnieść poziom budynków danego typu na polu ISS, a to zapomniałam o limicie budowania rakiet, a to zapomniałam przestawić częstotliwość kursowania promu, po zwiększeniu poziomu ISS itd. Z jednej strony jak czytam instrukcję to wszystko jest logiczne i spoko, ale jak gram, to mój mózg nie ogarnia pamiętania zasad i jeszcze opracowywania strategii, co i kiedy muszę zrobić. Baaaardzo chciałam, żeby ta gra mi się spodobała i została w kolekcji, bo jest pięknie wydana, wszystkie mechaniki mi się podobają i tematyka również, ale mój mały móżdżek niestety jej nie ogarnia . Najgorsze jest to, że widzę, że gra jest dobra, tylko to ja do niej nie pasuję niestety, więc smuteczek ogromny, ale poleci na sprzedaż. Bardzo możliwe, że jakbym miała żywych graczy do grania, którzy by poza mną pilnowali kilku zasad przy stole, to by gra została, ale tak do solo, to nie widzę sensu, żeby leżała na półce i patrzyła na mnie smutnym boczkiem .
Disney Villainous: Bigger and Badder (++) - moje pierwsze podejście do tej serii. Już od dawna chciałam zagrać, ale postaci z podstawki jakoś do mnie nie przemawiały, a na konkretny dodatek nie mogłam się zdecydować. W końcu wzięłam najnowszy, bo za serce chwyciła mnie mechanika Madame Mim, czyli pojedynek magów. Po zagraniu każdą postacią uważam, że to był dobry wybór, bo w sumie każdą talią gra się przyjemnie i nieco inaczej. Teraz planuję wydrukować sobie z BGG fanowską talię i planszetkę do Heffalumpów z Kubusia Puchatka i sobie przystosować ich do któregoś z proponowanych fanowskich wariantów solo. Gra jednak raczej tych prostych, gdzie fart w dociągu kart może zdecydować o wygranej, a nie tyle jakiś skill graczy. W kategorii luźnego pykadełka jednak sprawdza się super, bo ani nie jest banalne i odmóżdżające ani też nie męczy zwojów mózgowych, więc myślę, że się dobrze sprawdzi jako gierka na luźne wieczory.
POWROTY:
Hive Pocket (+++) - nie jestem pewna, czy o Hive już kiedyś nie pisałam, jeśli tak to trudno - powtórzę się. Ciągle bardzo lubię, co jest dość dziwne, bo szachów nigdy nie lubiłam, a ta gra bardzo mocno je przypomina. Jednak Hive jest szybszy (nie porównuję tutaj do poziomu pro szachistów w speed chess, tylko do czasu grania takich laików jak ja ) i jakoś tak tu mi się gra przyjemnie, choć wciąż częściej przegrywam niż wygrywam. I uważam że dodatek z komarem to must have - biedronka też spoko, ale mogłabym się obyć bez niej, a stonogi nie posiadam, więc się nie wypowiem.
POWROTY, O KTÓRYCH JUŻ PISAŁAM W POPRZEDNICH MIESIĄCACH I ZDANIA O NICH NIE ZMIENIŁAM:
Tidal Blades, Najeźdźcy ze Scytii, The King id Dead, Santa Monica, Tao Long The Way of The Dragon.
GRA MIESIĄCA: Pomimo wątpliwości, co do przyszłości tej gry to chyba ten tytuł przypadnie Bitoku. Jest coś przyjemnego w tej grze, być może ma na to wpływ mój wielki sentyment do bajek studia Ghibli.
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA: Odznakę największego rozczarowania przypinam swojemu mózgowi, który nie ogarnia On Mars . Gupi muzg...