Re: Gra miesiąca - listopad 2023
: 04 gru 2023, 18:53
Ponownie niewiele ponad 20 partii, to chyba będzie nowa norma. 23 rozgrywki w 16 tytułów, najwięcej w Nucleum i Shadows of Kilforth (po 3) oraz Evacuation, Rolling Realms i Terraformację Marsa Grę Kościaną (po 2).
Nowości:
- Nucleum (8.5) Trochę oszukana nowość, bo w prototyp na różnych etapach procesu powstawania gry grałem kilka razy już wcześniej, ale w finalny egzemplarz dopiero teraz. Nadal jestem zachwycony, dla mnie to jedno z najlepszych euro tego roku. Ciągle uważam, że wyraźnie czuć tutaj miks Brassa i Barrage. Owszem, interakcji jest mniej niż w Barrage, dla mnie to plus. Bardzo ciekawy jest system wyboru akcji na kafelkach, powiązana z nimi budowa połączeń na planszy i przychód. Nadal uważam, że Brass jest lepszą grą, ale Nucleum lepiej skaluje się do dwóch osób i jakoś łatwiej mi posadzić do niej ludzi. Natomiast mając wybierać między Nucleum i Barrage, bez zastanowienia wskażę na tę pierwszą.
- Shadows of Kilforth (8) Zawsze chętnie sprawdzę coś nowego pod solo, a Gloom of Kilforth wielokrotnie przewijał mi się na radarze. W końcu zdecydowałem się sprawdzić, a że Gloom był niedostępny, to zdecydowałem się na kontynuację i jestem bardzo zadowolony! Bardzo fajna karcianka z mechaniką budowy stołu i ciekawym użyciem słów kluczowych. W założeniu jest typowo - mamy rozwinąć bohatera i na koniec naklepać wielkiemu złolowi. Przy czym żeby w ogóle podejść do finałowej bitwy, musimy ukończyć swoją sagę. Jest ona serią "fabularnie" połączonych ze sobą zadań, które w większości wymagają zebrania konkretnych słów kluczowych i tu zaczyna się zabawa. Chodzimy po planszy ułożonej z kart miejsc, które mają różne typy. Wiem, że większość kart forest ma słowo kluczowe forest, jest tam też najwięcej słów kluczowych place. Jednak szukają animal, musimy mocniej kopać przez daną talię, bo są one dużo rzadsze. Wałęsamy się tak po planszy, staramy znaleźć odpowiednie słowa kluczowe, przy okazji rozwinąć bohatera tak, żeby miał szansę w finałowej walce. Wszystko to dobierając masę kart i rzucając coraz głębszym wiaderkiem kości. Musimy się śpieszyć, bo na pokonanie bossa mamy określoną liczbę rund. Brzmi banalnie i losowo, ale jest w tym wszystkim jakaś magia, bo całość daje sporą frajdę.
- Undaunted: Battle of Britain (8) Moja przygoda z systemem zaczęła się i skończyła na pierwszej części Nieustraszonych. Nie mogłem przeboleć faktu, że w grze nie ma żadnego LoS, a 10 zawsze automatycznie trafia. Kolejne odsłony ignorowałem, bo nie sądziłem, żeby twórcy naprawili te wady leżące u podstaw rozgrywki. Nasłuchałem się jednak, że Battle of Britain jest inne, lepsze i sensowniejsze. Spróbowałem więc i trudno się z tym nie zgodzić! Bardzo istotne jest odpowiednie manewrowanie myśliwcami, latanie w szyku (bardziej w gromadzie
) i pozycjonowanie się do ataku. Być może gra utraciła trochę dynamiki, choć ja tego nie odczułem i mi rozgrywka bardzo przydała do gustu. Jeśli mam grać w którąś część Undaunted, to właśnie w BoB.
Leśne zozdanie (7.5) Przyjemna, dosyć prosta karcianka ze zbieraniem zestawów i bardzo różnorodną punktacją na tychże. Trochę irytujący był ciężki do oszacowania i dość losowy koniec gry, ale uczciwie trzeba przyznać, że jednocześnie wzbudziło to bardzo dużo emocji. Szybka gra, z fajnymi decyzjami, odrobiną szacowania ryzyka i składaniem własnych punktacji. Trzeba tylko odpowiedniego nastawienia i wzięcia ruchomego końca gry na klatę.
Espedycyje (7) Kolejny tableau builder, to chyba była mechanika miesiąca
Po rozgrywce byłem na tyle zadowolony, że już się zaopatrzyłem we własny egzemplarz. Przyjemne kręcenie krótkich kombosów, zabawa kartami i decyzje, czy daną kartę jeszcze przetrzymać w talii na jedno kółeczko czy już się jej "pozbyć", przenosząc na stałe w inne miejsce planszetki. Minus na razie widzę jeden, ale za to mocno mi przeszkadzający - polska wersja językowa i nazewnictwo. Błędy na kartach i w instrukcji to jedno, ale bardzo nie lubię, kiedy twórcy wymyślają nowe słowa na istniejące już terminy tylko po to, żeby robić "klimat". Gra na tym nie zyskuje od strony tematycznej, a traci na przejrzystości i zwiększeniu progu wejścia. Nie wystarczyło, że twórca nawymyślał pojęć (sweep pile zamiast discard, rescue zamiast recover czy get back, active row zamiast play area itd.), to jeszcze Phalanx musiał dodać od siebie kokpit zamiast ręki, przy czym używa tych dwóch terminów wymiennie, bez ostrzeżenia. Zła i nieczytelna oprawa graficzna potrafi położyć dobrą grę, tak samo jest z doborem słownictwa. Na szczęście po przeskoczeniu tej hopki, sama rozgrywka jest płynna i bardzo satysfakcjonująca.
World Wonders (7) Fajna, przepiękna przestrzenna układanka kafelkowa o ciężarze rodzinna+. Szybka, ale do umiarkowanego kombinowania. Daje satysfakcję, jak uda się idealnie wpasować jakiś tłusty cud świata na planszę, wkurza gdy wychodzą niepasujące kafelki. System monet, będących w zasadzie punktami akcji, działa bardzo sprawnie i jest fajną minigrą. Grałem dwuosobowo, nie wiem, czy chciałbym siadać we czwórkę, ale na dwie czy trzy osoby zawsze chętnie.
- Evenfall (6.5) Kolejna gra z mechaniką budowy stołu, ta o której słyszałem wiele dobrego i miałem największe oczekiwania. Trudno się tutaj do czegoś konkretnego przyczepić poza faktem, że... nie bawi. Mechanicznie wszystko wydaje się być na miejscu, są karty z przeróżnymi efektami, możliwość zagrywania ich na różne sposoby, mechanizm promowania kart, podobny do Tyrants of the Underdark, ale działający na nieco innych (moim zdaniem gorszych) zasadach. Jest worker placement z różnymi rodzajami pionków, jest małe area control z odrobiną licytacji, jest... jest tego jakby za dużo. Tyle małych elementów, że człowiek nie wie do końca na czym ma się skupić. Wiele do śledzenia, w pewnym momencie zaczęło to być upierdliwe i koniec końców nie dawało mi frajdy. Powtarzam, to na pewno nie jest zła gra, widzę co się w niej może podobać. Ba! Ja byłem przekonany, że bardzo mi się spodoba, a z granych jednak po drugiej, wybrałem Ekspedycyje.
- Planta Nubo (5.5) Jedna z ostatnich essenowych premier, którą miałem do nadrobienia. Cięższe euro, na dodatek sygnowane nazwiskiem Uwe Rosenberga. Mam jednak wrażenie, że Uwego jest tu jeszcze mniej niż było Knizi w Wiedźmiej Skale czy Suchego w Messinie. Planta Nubo mi się nie podoba. Jest upierdliwa w obsłudze, dosyć żmudna i powtarzalna. Podczas rozgrywki nie miałem żadnej frajdy, czułem się jak w pracy. Choć nie, praca przynosi mi satysfakcję, tutaj czułem się jak wykonując nudne obowiązki domowe. Tylko przy odkurzaniu sobie przynajmniej podcastów posłucham, tutaj nie wypadało
Age of Rome (4.5) Sporo ciekawych pomysłów, ale widać, że grze wyszłoby na dobrze, jakby posiedziała dłużej w dziale developmentu dobrego wydawnictwa. Dodatkowo gra jest bardzo przeprodukowana, widać że sporo pary poszło w gwizdek. Przezroczyste kafelki z pleksi to absurd, skoro spokojnie wystarczyłyby tekturki, skoro nie ma znaczenia co przykrywamy. Losowość obrotów planszy (tak, plansza się kręci!) potrafi zrobić komuś mocno pod górkę, zwłaszcza na początku rozgrywki. Do tego raczej bezsensownie dołożona, negatywna interakcja i mamy obraz gry, w której był pomysł, ale zabrakło umiejętności.
Wędrujące Wieże (2.5) Czasem w grach widać autentyczny przebłysk geniuszu. Zapominamy jednak, że geniusz może być jednocześnie szaleńcem. Tutaj ktoś najwyraźniej zastanawiał się, jak można jeszcze bardziej zepsuć grę o losowaniu kart, rzucaniu kostką i przesuwaniu elementów i wyszło mu, że poprzez dodanie do niej elementów pamięciowych! Trzeba przyznać, że miał rację, a całość jest abominacją, jakiej dawno nie widziałem.
Nowe dodatki:
NIC
Stali bywalcy:
- Evacuation, Terraformacja Marsa: Gra Kościana, Draft & Write Records, Ancient Knowledge, Rolling Realms.
Powroty:
Terraformacja Marsa.
Wyróżnienia:
Nowość miesiąca: Kilka fajnych gier poznałem, ale tutaj w walce liczyły się tylko dwie. Nie mogąc wybrać, jedną z nich przerzuciłem kategorię wyżej, a nowością miesiąca zostaje Shadows of Kilforth. Bałem się, że będzie dla mnie zbyt losowe, ale rozwój swojej postaci i mechanika słów kluczowych są świetne. Wkręciłem się, szukam dodatków, zastanawiam się nad zakupem kolejnej części
Gra miesiąca: Rozegrałem kolejne, dobre partie w Evacuation, na stole była ukochana Terraformacja Marsa z nowymi promkami, grana była też świetna, kościana Terraformacja, ale grą miesiąca zostaje Nucleum. Gra zrobiła na mnie spore wrażenie już na etapie prototypu, produkt końcowy nadal bardzo mi się podoba. Pokazałem małżonce, która również się wciągnęła. Na pewno będzie to u mnie jedna z najlepszych gier wydanych w 2023.
Rozczarowanie miesiąca: Wybór musi paść tu na Evenfall choć powtórzę po raz trzeci, że to nie jest zła gra. Bardzo chciałem, żeby mi się spodobała, niestety nie zażarło.
Wydarzenie miesiąca: - Zgrany Wawer: Trudne Gry, jak zwykle ciekawe tytuły w świetnym towarzystwie.
Wyzwania:
Nowa rubryka w moim comiesięcznym zestawieniu, dwa wyzwania związane z graniem solo. Pierwsze to zaliczenie 100 rozgrywek solo w tym roku. Druga to zdejmowanie co miesiąc z półki co najmniej jednej gry kupionej konkretnie pod solo, która leży i się kurzy.
Setka solo: 57/100 - Dogorywania ciąg dalszy. Liczyłem na więcej, zobaczymy co przyniesie grudzień. W listopadzie byłoy to 3 rozgrywki w Shadows of Kilforth.
KonSOLOdacja kolekcji: 9/12 - Wpadło wspomniane wyżej Shadows of Kilforth. Całe szczęście, że nie wpisuję tutaj gier, które od początku roku kupiłem specjalnie pod solo, bo byłbym na srogim minusie
Nowości:
- Nucleum (8.5) Trochę oszukana nowość, bo w prototyp na różnych etapach procesu powstawania gry grałem kilka razy już wcześniej, ale w finalny egzemplarz dopiero teraz. Nadal jestem zachwycony, dla mnie to jedno z najlepszych euro tego roku. Ciągle uważam, że wyraźnie czuć tutaj miks Brassa i Barrage. Owszem, interakcji jest mniej niż w Barrage, dla mnie to plus. Bardzo ciekawy jest system wyboru akcji na kafelkach, powiązana z nimi budowa połączeń na planszy i przychód. Nadal uważam, że Brass jest lepszą grą, ale Nucleum lepiej skaluje się do dwóch osób i jakoś łatwiej mi posadzić do niej ludzi. Natomiast mając wybierać między Nucleum i Barrage, bez zastanowienia wskażę na tę pierwszą.
- Shadows of Kilforth (8) Zawsze chętnie sprawdzę coś nowego pod solo, a Gloom of Kilforth wielokrotnie przewijał mi się na radarze. W końcu zdecydowałem się sprawdzić, a że Gloom był niedostępny, to zdecydowałem się na kontynuację i jestem bardzo zadowolony! Bardzo fajna karcianka z mechaniką budowy stołu i ciekawym użyciem słów kluczowych. W założeniu jest typowo - mamy rozwinąć bohatera i na koniec naklepać wielkiemu złolowi. Przy czym żeby w ogóle podejść do finałowej bitwy, musimy ukończyć swoją sagę. Jest ona serią "fabularnie" połączonych ze sobą zadań, które w większości wymagają zebrania konkretnych słów kluczowych i tu zaczyna się zabawa. Chodzimy po planszy ułożonej z kart miejsc, które mają różne typy. Wiem, że większość kart forest ma słowo kluczowe forest, jest tam też najwięcej słów kluczowych place. Jednak szukają animal, musimy mocniej kopać przez daną talię, bo są one dużo rzadsze. Wałęsamy się tak po planszy, staramy znaleźć odpowiednie słowa kluczowe, przy okazji rozwinąć bohatera tak, żeby miał szansę w finałowej walce. Wszystko to dobierając masę kart i rzucając coraz głębszym wiaderkiem kości. Musimy się śpieszyć, bo na pokonanie bossa mamy określoną liczbę rund. Brzmi banalnie i losowo, ale jest w tym wszystkim jakaś magia, bo całość daje sporą frajdę.
- Undaunted: Battle of Britain (8) Moja przygoda z systemem zaczęła się i skończyła na pierwszej części Nieustraszonych. Nie mogłem przeboleć faktu, że w grze nie ma żadnego LoS, a 10 zawsze automatycznie trafia. Kolejne odsłony ignorowałem, bo nie sądziłem, żeby twórcy naprawili te wady leżące u podstaw rozgrywki. Nasłuchałem się jednak, że Battle of Britain jest inne, lepsze i sensowniejsze. Spróbowałem więc i trudno się z tym nie zgodzić! Bardzo istotne jest odpowiednie manewrowanie myśliwcami, latanie w szyku (bardziej w gromadzie

Leśne zozdanie (7.5) Przyjemna, dosyć prosta karcianka ze zbieraniem zestawów i bardzo różnorodną punktacją na tychże. Trochę irytujący był ciężki do oszacowania i dość losowy koniec gry, ale uczciwie trzeba przyznać, że jednocześnie wzbudziło to bardzo dużo emocji. Szybka gra, z fajnymi decyzjami, odrobiną szacowania ryzyka i składaniem własnych punktacji. Trzeba tylko odpowiedniego nastawienia i wzięcia ruchomego końca gry na klatę.
Espedycyje (7) Kolejny tableau builder, to chyba była mechanika miesiąca

World Wonders (7) Fajna, przepiękna przestrzenna układanka kafelkowa o ciężarze rodzinna+. Szybka, ale do umiarkowanego kombinowania. Daje satysfakcję, jak uda się idealnie wpasować jakiś tłusty cud świata na planszę, wkurza gdy wychodzą niepasujące kafelki. System monet, będących w zasadzie punktami akcji, działa bardzo sprawnie i jest fajną minigrą. Grałem dwuosobowo, nie wiem, czy chciałbym siadać we czwórkę, ale na dwie czy trzy osoby zawsze chętnie.
- Evenfall (6.5) Kolejna gra z mechaniką budowy stołu, ta o której słyszałem wiele dobrego i miałem największe oczekiwania. Trudno się tutaj do czegoś konkretnego przyczepić poza faktem, że... nie bawi. Mechanicznie wszystko wydaje się być na miejscu, są karty z przeróżnymi efektami, możliwość zagrywania ich na różne sposoby, mechanizm promowania kart, podobny do Tyrants of the Underdark, ale działający na nieco innych (moim zdaniem gorszych) zasadach. Jest worker placement z różnymi rodzajami pionków, jest małe area control z odrobiną licytacji, jest... jest tego jakby za dużo. Tyle małych elementów, że człowiek nie wie do końca na czym ma się skupić. Wiele do śledzenia, w pewnym momencie zaczęło to być upierdliwe i koniec końców nie dawało mi frajdy. Powtarzam, to na pewno nie jest zła gra, widzę co się w niej może podobać. Ba! Ja byłem przekonany, że bardzo mi się spodoba, a z granych jednak po drugiej, wybrałem Ekspedycyje.
- Planta Nubo (5.5) Jedna z ostatnich essenowych premier, którą miałem do nadrobienia. Cięższe euro, na dodatek sygnowane nazwiskiem Uwe Rosenberga. Mam jednak wrażenie, że Uwego jest tu jeszcze mniej niż było Knizi w Wiedźmiej Skale czy Suchego w Messinie. Planta Nubo mi się nie podoba. Jest upierdliwa w obsłudze, dosyć żmudna i powtarzalna. Podczas rozgrywki nie miałem żadnej frajdy, czułem się jak w pracy. Choć nie, praca przynosi mi satysfakcję, tutaj czułem się jak wykonując nudne obowiązki domowe. Tylko przy odkurzaniu sobie przynajmniej podcastów posłucham, tutaj nie wypadało

Age of Rome (4.5) Sporo ciekawych pomysłów, ale widać, że grze wyszłoby na dobrze, jakby posiedziała dłużej w dziale developmentu dobrego wydawnictwa. Dodatkowo gra jest bardzo przeprodukowana, widać że sporo pary poszło w gwizdek. Przezroczyste kafelki z pleksi to absurd, skoro spokojnie wystarczyłyby tekturki, skoro nie ma znaczenia co przykrywamy. Losowość obrotów planszy (tak, plansza się kręci!) potrafi zrobić komuś mocno pod górkę, zwłaszcza na początku rozgrywki. Do tego raczej bezsensownie dołożona, negatywna interakcja i mamy obraz gry, w której był pomysł, ale zabrakło umiejętności.
Wędrujące Wieże (2.5) Czasem w grach widać autentyczny przebłysk geniuszu. Zapominamy jednak, że geniusz może być jednocześnie szaleńcem. Tutaj ktoś najwyraźniej zastanawiał się, jak można jeszcze bardziej zepsuć grę o losowaniu kart, rzucaniu kostką i przesuwaniu elementów i wyszło mu, że poprzez dodanie do niej elementów pamięciowych! Trzeba przyznać, że miał rację, a całość jest abominacją, jakiej dawno nie widziałem.
Nowe dodatki:
NIC
Stali bywalcy:
- Evacuation, Terraformacja Marsa: Gra Kościana, Draft & Write Records, Ancient Knowledge, Rolling Realms.
Powroty:
Terraformacja Marsa.
Wyróżnienia:
Nowość miesiąca: Kilka fajnych gier poznałem, ale tutaj w walce liczyły się tylko dwie. Nie mogąc wybrać, jedną z nich przerzuciłem kategorię wyżej, a nowością miesiąca zostaje Shadows of Kilforth. Bałem się, że będzie dla mnie zbyt losowe, ale rozwój swojej postaci i mechanika słów kluczowych są świetne. Wkręciłem się, szukam dodatków, zastanawiam się nad zakupem kolejnej części

Gra miesiąca: Rozegrałem kolejne, dobre partie w Evacuation, na stole była ukochana Terraformacja Marsa z nowymi promkami, grana była też świetna, kościana Terraformacja, ale grą miesiąca zostaje Nucleum. Gra zrobiła na mnie spore wrażenie już na etapie prototypu, produkt końcowy nadal bardzo mi się podoba. Pokazałem małżonce, która również się wciągnęła. Na pewno będzie to u mnie jedna z najlepszych gier wydanych w 2023.
Rozczarowanie miesiąca: Wybór musi paść tu na Evenfall choć powtórzę po raz trzeci, że to nie jest zła gra. Bardzo chciałem, żeby mi się spodobała, niestety nie zażarło.
Wydarzenie miesiąca: - Zgrany Wawer: Trudne Gry, jak zwykle ciekawe tytuły w świetnym towarzystwie.
Wyzwania:
Nowa rubryka w moim comiesięcznym zestawieniu, dwa wyzwania związane z graniem solo. Pierwsze to zaliczenie 100 rozgrywek solo w tym roku. Druga to zdejmowanie co miesiąc z półki co najmniej jednej gry kupionej konkretnie pod solo, która leży i się kurzy.
Setka solo: 57/100 - Dogorywania ciąg dalszy. Liczyłem na więcej, zobaczymy co przyniesie grudzień. W listopadzie byłoy to 3 rozgrywki w Shadows of Kilforth.
KonSOLOdacja kolekcji: 9/12 - Wpadło wspomniane wyżej Shadows of Kilforth. Całe szczęście, że nie wpisuję tutaj gier, które od początku roku kupiłem specjalnie pod solo, bo byłbym na srogim minusie
