Ciekawy temat aczkolwiek już nieraz się na forum przewijał. Temat rzeka bez konkretnego ustalonego stanowiska dla ogółu. Dlaczego? Bo każdy z nas jest inny i ma inne potrzeby. I nie tyczy to się jedynie naszego hobby ale każdego hobby i każdego z nas z osobna.
Kiedyś chciałem mieć każdą....dosłownie każdą grę jaka u nas wyszła. Na szczęście po zakupie ok 100 pozycji doszło do mnie że to nierealne i głupie (lepiej to zrozumieć późno niż wcale) by we wszystko zgrać. Podszedłem zatem bardziej restrykcyjnie i zacząłem kupować gry pod siebie i osoby z którymi gram. Volumen co prawda się zwiększył ale nie w takim tempie jak kiedyś. Teraz kupuję naprawdę mało względem pierwszego zachłyśnięcia się tym hobby i pozycję staram się mieć naprawdę wyselekcjonowane.
Zatem nie przedłużając ile powinno się mieć gier w stosunku to czasu? Nie ma takiej odpowiedzi. A jak jest i ktoś ją otwarcie podaje to kłamie
Czynników i zmiennych które są po drodze jest tak wiele że nie sposób ich wrzucić do jednego wora i przypisać do każdego z graczy.
Posłużę się kilkoma przykładami. Kiedy byłem z żoną i z synem to często graliśmy razem w proste gry rodzinne. Później doszły tytuły ambitniejsze w które wieczorami zagrywaliśmy się wspólnie z żoną. Bywały dni że jak mały spał to i w ciągu dnia było grane. Rotacja gier i nowości wpadały co chwila. Potem urodziły się córki...gry bardzo spadły jako zainteresowanie bo nie było na to czasu. Pozostały jakieś sporadyczne wieczorne spotkania z żoną na luźniejsze tytuły które nie męczą i nie trwają zbyt długo -1.5h. W między czasie oczywiście próbowałem grać z synem w coraz to poważniejsze tytuły.
Kiedy dziewczyny "podrosły" to już mieliśmy łącznie 4rech chętnych graczy (najmłodsza córka nie chętnie grywała). Wchodziły na stół praktycznie wszystkie gry jakie mieliśmy ograne z przedziału 1.00-3.0BGG...te trudniejsze już głównie z synem i żoną.
W międzyczasie zaraziłem pasją rodzinę i było już nawet z kim grać w tygodniu lub na weekendy ....zmieniały się osoby. Później doszła stała grupa graczy (z którą gram po dziś dzień) i gramy we wszystko. Głównie w nowości które mam do ogrania jako "recenzent". Pula gier przez ten cały czas proporcjonalnie rosła o pudła na każdą okazję i pod każdego gracza. Nie zamawiałem jedynie gier imprezowych bo ich nie lubię i źle się przy nich czuję (jestem sztywny).
Marzeniem było aby mieć w cudzysłowiu grę na każdy dzień....taki głupi pomysł który spowodował że miałem 365 pozycji. Ale doszły dodatki nowe pozycje mechaniki, fabuły,treści itd...
Więc i kolekcja napuchła. Aktualnie robię "remanent" w grach i jest tego dużo....zapewne za dużo ale mam gry w które chcę zagrać chociażby jeden jedyny raz aby móc o niej coś powiedzieć z autopsji a nie jedynie ze słyszenia. Sporo pozycji mam kupionych z myślą "jak będę miał kiedyś czas to bardzo chciałbym przejść sobie tę kampanię", " jak syn podrośnie to powalczymy", "jak córka będzie starsza to chętnie zagra", "żona lubi", "koledzy chętni"...itd. Okazji do zagrania aktualnie szukam bo urodziło się 4te dzieciątko i wszystko się wywróciło do góry nogami. Dosłownie wszystko. Po prawie 1,5 przerwy w graniu z żoną zaczynamy na nowo grywać, ale to powolny proces. Syn przerzucił się na gry cyfrowe....i planszówek już nie lubi. Jedynie średnia córka jeszcze jest chętna ale nie ma czasu bo ma swoje zajęcia pozalekcyjne.
Organizacja czasu jest ważna ale nie zawsze można sobie wszystko fajnie zaplanować. Dlatego aktualnie każda moja rozgrywka to niczym celebracja. Doceniam ten czas, to spotkanie. Dlatego nie gram (staram się) w gry słabe lub po prostu ok. Ale żeby to stwierdzić to trzeba najpierw w nie zagrać by je poznać (piszę o tyt. w które nie grałem wcześniej).
I tak dochodzimy do tego że kolekcja jest na każdą okazję, nastrój i dopasowana do gracza. W mieszkaniu mam zaledwie 10 pozycji i wymieniam je co jakiś czas wprowadzając nowości lub starocie które lubimy. Jest to spowodowane tym że nawet moja żona potrafiła powiedzieć "Karol wszystko znam nie ma w co grać" (a nowości uczy się niechętnie). Za to pokazałem GWT i wsiąknęła, Nemesis, 51Stan....widzi że nowości są jednak fajne i dobrze je poznawać.
Po 4 latach nadal gry potrafią mnie zaskoczyć i jestem chętny by je odkrywać, stąd chęć ich posiadania. Wiem że przyjdzie kiedyś czas że będę miał w kolekcji jedynie te pozycje wyselekcjonowane i takie perełki.
Nie mniej jednak aktualnie fajnie jest biec gry wojenne, euro o różnym settingu, przygodowe, łatwe, trudne, abstrakcyjne itd.
Zatem nie sądzę aby istniała jakaś krzywa ilości względem czasu bo jak wspomniałem mam sporo pozycji na zagranie na "emeryturze". Gdybym mimo to miał sobie zaprzeczać i podać jednak jakąś liczbę analizując wszelkie współczynniki to powiedziałbym że jest to liczba :
Euro+Ameri+Abstrakt+DC+DB+Party game (ale nie głupokowate)+Gry dla dzieci * 3pozycje na jedno dziecko (setting) *2 czas rozgrywki*3 (skomplikowanie) +1x bitewniak. Jeżeli powyższe nie mają wariantu solo (grywalnego) to kolejne 5 pozycji (po jednej z każdej w/w kategorii)=wychodzi mi w mojej sytuacji, że posiadanie
42 pozycji byłoby zatem wystarczające. Oczywiście to wynik z czapy nie poparty żadnymi doświadczeniami ale tak myśląc sobie o tym zagadnieniu tyle mi właśnie wyszło. Mało, dużo? A kto to wie....
Czy Wy macie jakieś optymalizacje ile wystarczy mieć gier aby w pełni cieszyć się tym hobby?
Edit: źle policzylem. Wkradł się mnożnik. Mozna zatem przyjąć że optymalne to przedział miedzy 30-50pozycji