Jestem po pierwszej rozgrywce, którą o dziwo udało się wygrać. Co prawda rzutem na taśmę, bo na koniec została mi 1 postać z oryginalnego składu z chorobą na 3ce, z drugiej strony zawieszenie broni była ostatnią kartą, więc najłatwiejszego scenariusza nie było. I tak się zastanawiam.. Gra z tego co słyszałem uchodzi za dość trudną, i sprawiała też wrażenia takiej gry gdzie się na początku dużo przegrywa, dużo działa po omacku, wyciąga z tego wnioski i po któreś grze w końcu udaje się wygrać.
Więc zostaje pytanie - sfarciłem czy źle grałem? Grałem cały czas w kółko z dziennikiem, więc wątpię, żebym kluczowego coś ominął, z drugiej strony nie powiem, żeby odpowiadał na wszystkie wątpliwości, więc chyba z 4-5 razy odchodziłem od stołu by googlować... jedyne co mi przychodzi do głowy to chłód gdzie grałem, że może max być 6, bo tyle jest żetonów i nie ma za kary za dołożenie chłodu więcej niż wynosi ten max (?)
Bardziej jednak stawiam na losowość, a konkretnie - talie mieszkańców. Cała ta mechanika hałasu i wyprawy sugeruje, jakby spotkania z mieszkańcami to coś czego mamy się bać (pamiętam z gry komputerowej jak 1wszy spotkanie z kimkolwiek = nie żyje

), a raczej były.. nadzwyczaj łagodnę.
Całość przypomina mocniej Robinsona bardziej niż sądziłem. Budowanie schroniska, mocno przypomina budowę przedmiotów gdzie wszystko chcemy, a czasu/zasobów na wszystko nie ma, początek to ciągły nie dobór jedzenia i zasobów i próbowania nie paść od negatywnych efektów i jakoś ustabilizować gierkę tylko, że z duuuużo większą losowością. Widać że twórcy obrali sobie za cel klimat. To klimat ma zyskiwać kosztem mechaniki, a nie odwrotnie. Tylko nie wiem czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony klimat ma owszem fenomenalny, ale oj wiem, że będą takie gierki które mocno zdenerwują.
Mechanicznie najbardziej mnie denerwuje zasada związana z rzutem na depresji po śmierci postaci. Ja rozumiem, że musi być jakaś kara za tracenie postaci (poza samą utratą postaci rzecz jasna), ale ten losowy aspekt mogli sobie darować. Ani to klimatyczne - bo co to ma symbolizowąć? jak mamy dobry dzień to śmierć nas nie rusza? ani dobre mechaniczne - bo jak sfarcimy to nic za bardzo się nie stanie, jak mamy pecha to się z tego zrobi mała kula śnieżna..
Z plusów jeszcze powiem - system zapisu. Mocno sie go bałem, a tu proszę. Rozłożenie od zera gierki z "wczytaniem wszystkiego" zajęło równo 11 minut, co naprawdę nie jest złym wynikiem. I bardzo dobrze, bo nie wyobrażam sobie zagrać w to na raz.. trochę przydługo jednak.