Baartoszz pisze:Cały problem wszystkich rozczarowanych (vel płaczących) polega na tym, że nie mogą sobie wyobrazić mieszania języków, mimo że nie jest dla nich problemem gra w całości po angielsku.
Wydaje mi się, że to jest kluczowy aspekt całej sprawy. Tzn. kluczowy jest fakt, że sporo ludzi próbuje traktować LCG w kategoriach planszówek jako takich, jako pewnych
zamkniętych całości, gdzie usiądnięcie do gry wymaga orientowania się na bieżąco, co jest
napisane na karcie. Tymczasem w karciankach (LCG, CCG), a zwłaszcza na scenie turniejowej, liczy się przede wszystkim,
co to za karta, bo z nią jest związane konkretne
działanie. I dana karta, czy będzie przedrukowana po polsku, hiszpańsku, niemiecku czy chińsku - zawsze będzie miała to samo, uniwersalne działanie. Turniejowi gracze zwykle nie mają z tym podejściem problemu - zwłaszcza, że działanie karty opisują zwykle pewne słowa kluczowe - grunt, to wiedzieć, jaki efekt dane słowo kluczowe wywołuje. W przypadku wątpliwości czy szczegółów działania... od tego jest sędzia lub organizator turnieju, żeby ewentualne wątpliwości rozwiać.
Banan2 pisze:Jaasne ....
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Spróbujcie wprowadzić w świat LCG np. dzieci (chłopcy 10-12 lat) grając w wersje angielskie.
Zapewniam Cię, że w takiego np. M:tG (tak, wiem, że to CCG) grają dzieci w tym wieku i jakoś nie mają problemu z tym, że na kartach jest angielski, nie polski. Rzecz w tym, aby dziecku wytłumaczyć, co dana karta robi, wskazać słowo, które powiązane jest z danym działaniem (i pokazać, że występuje również na innych kartach), a w skrajnym przypadku po prostu będzie musiało zapamiętać i skojarzyć działanie z obrazkiem.