W związku z rosnącą ilością moich porażek w Wikingera, jestem zmuszony wprowadzić kilka dodatkowych obostrzeń:
-
nigdy nie gram na 4 osoby (bo trzeci i czwarty gracz są ewidentnie poszkodowani)
-
nigdy nie gram na 3 osoby, jeśli rybacy nie podchodzą mi jak trzeba (wczorajszy przykład: wszyscy brali rybaków, kiedy tylko mogli, no i Kaśka skończyła z pięcioma, a ja - biedny miś - z trzema, przez co przegrałem)
-
nigdy nie gram na 2 osoby z Malwiną, Silentem, ani nikim, komu zdarzyło się ze mną wygrać w rozgrywce jeden na jeden...
I nie chcę tu słyszeć żadnych komentarzy na temat baletnicy i przyciasnych bucików! Jestem niepokonany!!! - i tylko pechowe zbiegi okoliczności sprawiają, że ostatnio notorycznie dostaję od wszystkich bęcki! A kto twierdzi inaczej, tego wyzywam na pojedynek w Wikingera (oczywiście z uwzględnieniem powyższych regulacji i zastrzeżeń); pierwszeństwo przysługuje osobom pod widocznym wpływem alkoholu, powodującym przewlekłe okresy zaburzonego myślenia. Wolę mieć pewność, że tym razem mi się uda...
***
Wczorajszy wieczór wolałbym wymazać z pamięci:
-
Wikinger - mieliśmy sobie zagrać z Nikodemem, ale oczywiście dosiadła się Kaśka, która - udając niewinne pacholę - rozłożyła nas jak chciała (ale z Nikodemem wygrałem

)
-
Through the ages - spektakurana porażka... I znowu wszystko przez Kaśkę, która pozwoliła wygrać Zbychowi. Z relacji Pjaja wynika, że w zeszłym tygodniu Kaska zrobiła dokładnie to samo. Na otarcie łez postawnowiłem wygrać chociaż w...
-
Jungle Speed... i nic. Beznadzieja totalna, kompletna i niepodważalna...
-
Korsar - jedyne zwycięstwo tego wieczoru - ale oczywiście całkowicie niezasłużone. Miałem na ręce trzech z czterech piratów obecnych w grze - a to przecież tak jakby los mówił do mnie wielkimi literami: JESTEŚ TAKI CIEŃKI, ŻE JEŚLI NIE DAM CI NAJLEPSZYCH KART W GRZE, TO NA PEWNO ZNÓW WSZYSTKO SPIEPRZYSZ... NO TO MASZ, FRAJERZE, ŻEBYŚ SIĘ NIE POPŁAKAŁ...
Nie pomogło. Całą noc chlipałem jak dziecko...