Re: Eldritch Horror (Corey Konieczka, Nikki Valens)
: 18 kwie 2021, 17:12
Chciałem napisać moją, bardzo krytyczną opinię o grze. Jednocześnie widzę że jest spore grono fanów i nie zamierzam z nikim dyskutować o jego odczuciach. Może ktoś zauważy w moim poście siebie i będzie unikać bo to po prostu nie dla niego. Ja nie siądę do tego nawet przymuszony.
Uważam, że gra jest tragiczny zlepkiem kilku niedziałających dla mnie nigdy w grze rzeczy: kooperacji i ogromnej, dominującej losowości.
Kooperacja czyt. nie gram ja, gramy "razem". W praktyce decyzje w grze wydają się na tyle mało ciekawe (drzewo możliwości jest małe - kilka pól na które mogę pojść, odpocząć, wziąć bilet etc.), że dość łatwo zauważyć, że w praktyce sens mają z dwie trzy opcje. Czasem duże znaczenie ma kolejność graczy (ja przekażę ci dany przedmiot, albo pójdę na pole na którym jesteś dzięki temu lepiej wykonasz coś bo mam taki przedmiot itd.). Czasami losowy dociąg wydarzeń sprawi wręcz, że sensowna opcja jest tylko jedna i twoim obowiązkiem jest przesunąć się na to pole bo ot, zespawnowało nam potworka i trzeba go ubić inaczej kaplica. Podsumowując: decyzje albo są nieciekawe, albo nie są moje tylko gry, ew są bardziej doświadczonej części grupy. To pierwszy zarzut.
Najgorsze jest to, że to co opisałem powyżej to nie tylko duża część gry: to cała gra. Reszta to już tylko obsługa i czekanie na nieuchronnie złe eventy. Rzucanie kośćmi i czasem skorzystanie z przedmiotów aby poprawić prawdopodobieństwo powodzenia jakiegoś testu. Nie uważam że losowość czy kości to coś złego w grach, przyprawienie czegoś jakąś dozą niepewności bardzo dużo dodaje. Ale ja chcę coś robić, na co mam wpływ. Tu nie robię nic, czasem ew. dorzucę trzy grosze do dyskusji.
Gra zamyka się w ciągu -> decydujemy co robimy podczas rundy (jakies 10% czasu) ->i reszta ok 90% czasu wykonujemy te rzeczy (faza akcji) -> rzucamy kością, dociągamy karty etc. (faza spotkań) -> gra robi rzeczy (faza mitów). Słowem, nie ma gry w grze. To gra gra w nas, a nie my w nią
jest jakieś 0,5 decyzji na każde 5 minut. Patrzę w telefon i błagam żeby się skończyło. Ile godzin można przesuwać postaci po mapie aby robić rzeczy o których nie ja zdecydowałem, że je zrobię i na których wynik nie mamy wpływu. Skomplikowany chińczyk.
Uważam, że gra jest tragiczny zlepkiem kilku niedziałających dla mnie nigdy w grze rzeczy: kooperacji i ogromnej, dominującej losowości.
Kooperacja czyt. nie gram ja, gramy "razem". W praktyce decyzje w grze wydają się na tyle mało ciekawe (drzewo możliwości jest małe - kilka pól na które mogę pojść, odpocząć, wziąć bilet etc.), że dość łatwo zauważyć, że w praktyce sens mają z dwie trzy opcje. Czasem duże znaczenie ma kolejność graczy (ja przekażę ci dany przedmiot, albo pójdę na pole na którym jesteś dzięki temu lepiej wykonasz coś bo mam taki przedmiot itd.). Czasami losowy dociąg wydarzeń sprawi wręcz, że sensowna opcja jest tylko jedna i twoim obowiązkiem jest przesunąć się na to pole bo ot, zespawnowało nam potworka i trzeba go ubić inaczej kaplica. Podsumowując: decyzje albo są nieciekawe, albo nie są moje tylko gry, ew są bardziej doświadczonej części grupy. To pierwszy zarzut.
Najgorsze jest to, że to co opisałem powyżej to nie tylko duża część gry: to cała gra. Reszta to już tylko obsługa i czekanie na nieuchronnie złe eventy. Rzucanie kośćmi i czasem skorzystanie z przedmiotów aby poprawić prawdopodobieństwo powodzenia jakiegoś testu. Nie uważam że losowość czy kości to coś złego w grach, przyprawienie czegoś jakąś dozą niepewności bardzo dużo dodaje. Ale ja chcę coś robić, na co mam wpływ. Tu nie robię nic, czasem ew. dorzucę trzy grosze do dyskusji.
Gra zamyka się w ciągu -> decydujemy co robimy podczas rundy (jakies 10% czasu) ->i reszta ok 90% czasu wykonujemy te rzeczy (faza akcji) -> rzucamy kością, dociągamy karty etc. (faza spotkań) -> gra robi rzeczy (faza mitów). Słowem, nie ma gry w grze. To gra gra w nas, a nie my w nią
