Po blisko dwóch latach leżenia na półce, Aquasphere wreszcie trafiła na stół. I albo za długa była ta pauza i jest to efekt tęsknoty, albo to po prostu kapitalna gra, która nie trafiła w swój czas.
Mam za sobą sporo rozegranych partii, bo w sumie 9, co przy obecnym zalewie gier i ciągłej ich rotacji, to niemały wynik. Ale... Cztery partie z tych dziewięciu rozegrałem w obecnym miesiącu! Listopad na razie stoi pod znakiem Aquasphere i wszystko wskazuje na to, że będzie to moja "Gra Miesiąca".
Już po pierwszej partii po powrocie, zacząłem się zastanawiać, co mogło być przyczyną porażki tego znakomitego tytułu na rynku. I teraz, po czwartej, już wiem! Bo dopiero czwartą rozgrywkę rozegraliśmy na w pełni poprawnych zasadach. To znaczy... Prawie.
Zasady do Badaczy może nie są przesadnie skomplikowane, ale non stop zapomina się o drobiazgach, które mają spory wpływ na punktację! Feld dodał tutaj mnóstwo małych mikro zasad, o których po dłuższej pauzie się zwyczajnie zapomina.
I muszę przyznać sam przed sobą, że myślałem że doskonale pamiętam zasady po tych dobrych dwóch latach, a okazało się, że zapomniałem mnóstwa rzeczy, które jednak całościowo mocno wypaczają całą rozgrywkę! Każda kolejna partia to było naprawianie błędów z poprzednich partii, ale zawsze po doczytaniu instrukcji wychodziły nowe błędy.
No i tak - zapomniałem, jak się punktuje większość obecności na planszy. W kolejnej zapomniałem o tym, że nie można rozstawić łodzi neutralnej w tej samej sekcji, oraz to, że można w dowolnym momencie ściągnąć zaprogramowanego robota, żeby uzyskać dwa znaczniki czasu. W kolejnej doczytaliśmy, że można zaprogramować trzeciego robota, ściągając uprzednio zaprogramowanego, oraz, że po pozyskaniu rozszerzenia do własnego laboratorium od razu można umieścić robota na polu kontroli. No i w czwartej rozgrywce wydawało nam się, że wszystko rozegraliśmy już w pełni poprawnie. Po czym w instrukcji doczytaliśmy, że zamiast wydawać kryształ, by przekroczyć laser na torze wiedzy, można zdjąć zaprogramowanego robota.
Podsumowując - kiedy gra ukazała się na rynku, mnóstwo graczy albo grało źle, albo miało problem z ilością drobiazgów do ogarnięcia. Gracze zwyczajnie się od niej odbili, bo po pierwsze - była mechanicznie inna od wszystkiego, a po drugie - sporo mikro zasad było nieintuicyjnych.
I tak, jak uważam Badaczy za kapitalnego eurasa, tak nie mogę wybaczyć Feldowi tych mikro zasad, które niestety wylatują z głowy, a nie są wystarczająco wyraźnie (i dosadnie) podkreślone w instrukcji. Nauczkę mam jednak na przyszłość, by po większej pauzie nie starać się pamiętać zasad, tylko jeszcze raz w CAŁOŚCI przeczytać instrukcję, ZDANIE PO ZDANIU, a nie pobieżnie przelecieć po niej wzrokiem. Tutaj należy przeczytać KAŻDE słowo, bo może się okazać, że coś przegapiliśmy.
Czego brakuje mi do szczęścia w BG?
1. Bardzo przydała by się karta pomocy dla wszystkich graczy i skrót zasad, który uwzględnia wszystkie "pierdoły".
2. Bardzo brakuje mi dodatku, a w szczególności ciekawszych kart, które budowałyby sprawnie działający silniczek. Szkoda, że jedyny dodatek, jaki do gry wyszedł, to "dziadowskie" wydarzenia, które w żaden sposób nie czynią rozgrywki ciekawszą.
Ale pomimo tych ewidentnych niedostatków... Rany, jaka ta gra jest wspaniała!