Re: Uśpieni Bogowie / Sleeping Gods (Ryan Laukat)
: 03 gru 2023, 17:49
Rozegrałem jedną kampanię w dwie osoby. Poszło nam dobrze, bawiliśmy się nieźle, gra jest ślicznie wydana, stylistyka jest bardzo spójna. W mojej ocenie najsilniejszą stroną jest księga opowieści, tj. te wszystkie historie będące do odkrycia, podzielone na paragrafy. Przyjemnie było odkrywać i eksplorować, w końcu to przygodówka, więc na brak przygody nie można narzekać.
Streszczam tak na szybko plusy tej gry, ponieważ tak na prawdę chciałbym podzielić się tym, co mi się nie podoba w tej grze.
Koniec końców, sprawa sprowadza się właściwie do jednego problemu, który jest nieco złożony. Przede wszystkim immersja, której nie czułem. Uśpieni Bogowie to jedna z tych gier, w których pula postaci jest zawsze ta sama, niezależnie od ilości graczy. I od tego zaczyna się problem.
Zanim rozpocząłem przygodę z planszówkami i karciankami na dobre - nie liczę Labiryntów, Eurobiznesów, Piekła na Pacyfiku i Grunwald 1410 czy Magicznego Miecza za dzieciaka - łupałem w gry wyobraźni. Sporo graliśmy. Myślę, że stąd taka moja potrzeba "erpienia" w każdej grze. Myślę, że dlatego właśnie gry euro nie są moimi ulubionymi i bardziej celuję w inne gry, np. Uśpionych Bogów właśnie. Ja po prostu od zawsze, grając w gry, najbardziej chcę pobawić się w kogoś innego
Więc Ahoj Przygodo! Wsiadam na Mantykorę i niczym Dorotka przemierzam fantastyczne Oz w poszukiwaniu drogi do domu! Brzmi wspaniale, ale tak nie jest w przypadku Sleeping Godsów. Jak wspomniałem, to jedna z z tych gier, w której - czy jest nas 2 czy 4, sterujemy ściśle określoną grupą typów. Grając, nie wczułem się w żadną z postaci, żadna nie była moja. W Uśpionych Bogach rozgrywka jest skonstruowana w ten sposób, że gracze nie tyle wchodzą na pokład statku, tylko są "zarządcami" załogi. Czułem się trochę jak jakaś półboska istota, która siedząc gdzieś w chmurkach steruje poczynaniami bohaterów. Wolę być jednym z bohaterów. Jak już ktoś zauważył w tym temacie, fabuła jest prowadzona z perspektywy Pani Kapitan. Ciężko mi wejść w jej skórę, bo to taki bohater przechodni. Reszta załogantów też nie bardzo nadaje się do wejścia w daną postać, między innymi przez takie akcje jak
Kolejnym powiązanym problemem jest brak odpowiadającej mi autonomii. Żadna cześć gry nie była moja. Wszystko było wspólne. Wolę gry, w których mam swoje "poletko". Przez całą grę odnosiłem wrażenie, że Uśpieni Bogowie to gra dla jednej osoby. Na tyle rozbudowana gra, że dało się ją poszatkować i oddać część obowiązków innemu graczowi. I zataczamy koło. Kolejny gracz = kolejny demiurg siedzący obok nas, gdzieś na chmurce, i gmerający w tym samym cieście. Akcje statku to dość powtarzalne akcje, wraz z żoną właściwie działaliśmy w obrębie jednego powtarzalnego schematu, który zapewniał właściwą efektywność. Zero niezależności. Całe to pływanie, leczenie, naprawianie statku, wszystko co isteje oprócz przygody i czytania paragrafów, nie zapewnia właściwej niezależności graczom, ponieważ o ile nie działamy na szkodę drużyny, to wpadamy w powtarzalny schemat. I kiedy przychodzi nasza tura, to w zasadzie nasze akcje na statku są wręcz odgórnie narzucone.
Dalej mamy walkę. Każdy ma po dwóch atakujących. Przy czym można atakować jeszcze z pomocą Pani Kapitan. Znowu to zabawa dla jednego, podzielona na dwóch graczy (w naszym przypadku) siedzących i starajcych się skleić łamigłówkę w jak najlepszy sposób.
Co więcej, wszelkie efekty negatywne, rany, jakieś żetony itd. można kierować na dowolną postać, nawet taką, którą nie kieruje aktywny gracz. I to nie dotyczy tylko walki, tylko całej przygody. Dlatego, że to gra dla jednej osoby, a grając samemu zawsze zarządzasz wszystkimi. Do tego po restarcie gry, po load'nięciu jej, można inaczej niż poprzednio podzielić się typami. Gdzie tu wczucie się?
Więc brnąć dalej w mój kłopot z tą grą, dochodzę do aspektu nieco udawanej kooperacji. Grając w Uśpionych Bogów przypomniały mi się czasy jak graliśmy z bratem na kąkuterze w Jagged Alliance 2. Naszą ulubioną grę "na dwie osoby" Dzieliliśmy się najemnikami, jeden kierował Ivanem i Gruntim, a drugi Grizzlim i Szadołem. No i mieliśmy grę kooperacyjną. Jak w Sleeping Godsach. Podzieliliśmy sobie grę na dwie części et voila! Uśpieni Bogowie to de facto gra dla jednej osoby. Z tym że JA2 zapewniał więcej niezależności każdemu graczowi.... Nie wyobrażam sobie grać w Uśpionych w więcej niż 2 osoby. Co innego z dziećmi. Paradoksalnie tego typu zastrzeżenia to same plusy do grania z dzieciakami.
Ale moje uwagi dotyczące braku niezależności w podejmowaniu decyzji czy kooperacji z przymrużeniem oka, wynikające z grania w grę dla jednego w więcej osób, to problemy poboczne. Najważniejszy jest brak właściwej immersji. I to tym bardziej dotkliwe, że mowa o przygodówce z prawdziwego zdarzenia. Nie wytykam takich rzeczy grom typu Arnak, gdzie zarządzam zasobami w jak najbardziej ekonomiczny i przemyślany sposób, w celu zebrania jak największej ilości punktów zwycięstwa, a wszystko jest ubrane w przygodowy, atrakcyjny klimat. Uśpieni Bogowie to gra, która obiecuje mi przeżycie przygody. Dlatego brak właściwego wczucia się był dla mnie tak znaczący w mojej ocenie.
O ile dobrze zostałem zrozumiany, o tyle nie powinno być problemów z właściwym odbiorem moich zastrzeżeń, które są bardzo indywidualne. Uśpieni Bogowie to najwyraźniej nie jest idealna gra, dla mnie. Grając w erpegi wchodzę w skórę kogoś innego. Uśpieni Bogowie tego nie gwarantują, a szkoda.
Finalnie uważam, że to dobra gra. Kiedyś tam siądziemy do niej raz jeszcze, popłyniemy w inne strony niż poprzednio, uzbrojeni w dodatkowe możliwości, zapewnione nam przez odkrycie totemów z pierwszej wyprawy. Też będzie fajnie. Ale to dopiero jak podrośnie nam nasz mały Gracz
Streszczam tak na szybko plusy tej gry, ponieważ tak na prawdę chciałbym podzielić się tym, co mi się nie podoba w tej grze.
Koniec końców, sprawa sprowadza się właściwie do jednego problemu, który jest nieco złożony. Przede wszystkim immersja, której nie czułem. Uśpieni Bogowie to jedna z tych gier, w których pula postaci jest zawsze ta sama, niezależnie od ilości graczy. I od tego zaczyna się problem.
Zanim rozpocząłem przygodę z planszówkami i karciankami na dobre - nie liczę Labiryntów, Eurobiznesów, Piekła na Pacyfiku i Grunwald 1410 czy Magicznego Miecza za dzieciaka - łupałem w gry wyobraźni. Sporo graliśmy. Myślę, że stąd taka moja potrzeba "erpienia" w każdej grze. Myślę, że dlatego właśnie gry euro nie są moimi ulubionymi i bardziej celuję w inne gry, np. Uśpionych Bogów właśnie. Ja po prostu od zawsze, grając w gry, najbardziej chcę pobawić się w kogoś innego
Więc Ahoj Przygodo! Wsiadam na Mantykorę i niczym Dorotka przemierzam fantastyczne Oz w poszukiwaniu drogi do domu! Brzmi wspaniale, ale tak nie jest w przypadku Sleeping Godsów. Jak wspomniałem, to jedna z z tych gier, w której - czy jest nas 2 czy 4, sterujemy ściśle określoną grupą typów. Grając, nie wczułem się w żadną z postaci, żadna nie była moja. W Uśpionych Bogach rozgrywka jest skonstruowana w ten sposób, że gracze nie tyle wchodzą na pokład statku, tylko są "zarządcami" załogi. Czułem się trochę jak jakaś półboska istota, która siedząc gdzieś w chmurkach steruje poczynaniami bohaterów. Wolę być jednym z bohaterów. Jak już ktoś zauważył w tym temacie, fabuła jest prowadzona z perspektywy Pani Kapitan. Ciężko mi wejść w jej skórę, bo to taki bohater przechodni. Reszta załogantów też nie bardzo nadaje się do wejścia w daną postać, między innymi przez takie akcje jak
Spoiler:
Dalej mamy walkę. Każdy ma po dwóch atakujących. Przy czym można atakować jeszcze z pomocą Pani Kapitan. Znowu to zabawa dla jednego, podzielona na dwóch graczy (w naszym przypadku) siedzących i starajcych się skleić łamigłówkę w jak najlepszy sposób.
Co więcej, wszelkie efekty negatywne, rany, jakieś żetony itd. można kierować na dowolną postać, nawet taką, którą nie kieruje aktywny gracz. I to nie dotyczy tylko walki, tylko całej przygody. Dlatego, że to gra dla jednej osoby, a grając samemu zawsze zarządzasz wszystkimi. Do tego po restarcie gry, po load'nięciu jej, można inaczej niż poprzednio podzielić się typami. Gdzie tu wczucie się?
Więc brnąć dalej w mój kłopot z tą grą, dochodzę do aspektu nieco udawanej kooperacji. Grając w Uśpionych Bogów przypomniały mi się czasy jak graliśmy z bratem na kąkuterze w Jagged Alliance 2. Naszą ulubioną grę "na dwie osoby" Dzieliliśmy się najemnikami, jeden kierował Ivanem i Gruntim, a drugi Grizzlim i Szadołem. No i mieliśmy grę kooperacyjną. Jak w Sleeping Godsach. Podzieliliśmy sobie grę na dwie części et voila! Uśpieni Bogowie to de facto gra dla jednej osoby. Z tym że JA2 zapewniał więcej niezależności każdemu graczowi.... Nie wyobrażam sobie grać w Uśpionych w więcej niż 2 osoby. Co innego z dziećmi. Paradoksalnie tego typu zastrzeżenia to same plusy do grania z dzieciakami.
Ale moje uwagi dotyczące braku niezależności w podejmowaniu decyzji czy kooperacji z przymrużeniem oka, wynikające z grania w grę dla jednego w więcej osób, to problemy poboczne. Najważniejszy jest brak właściwej immersji. I to tym bardziej dotkliwe, że mowa o przygodówce z prawdziwego zdarzenia. Nie wytykam takich rzeczy grom typu Arnak, gdzie zarządzam zasobami w jak najbardziej ekonomiczny i przemyślany sposób, w celu zebrania jak największej ilości punktów zwycięstwa, a wszystko jest ubrane w przygodowy, atrakcyjny klimat. Uśpieni Bogowie to gra, która obiecuje mi przeżycie przygody. Dlatego brak właściwego wczucia się był dla mnie tak znaczący w mojej ocenie.
O ile dobrze zostałem zrozumiany, o tyle nie powinno być problemów z właściwym odbiorem moich zastrzeżeń, które są bardzo indywidualne. Uśpieni Bogowie to najwyraźniej nie jest idealna gra, dla mnie. Grając w erpegi wchodzę w skórę kogoś innego. Uśpieni Bogowie tego nie gwarantują, a szkoda.
Finalnie uważam, że to dobra gra. Kiedyś tam siądziemy do niej raz jeszcze, popłyniemy w inne strony niż poprzednio, uzbrojeni w dodatkowe możliwości, zapewnione nam przez odkrycie totemów z pierwszej wyprawy. Też będzie fajnie. Ale to dopiero jak podrośnie nam nasz mały Gracz