(Warszawa) Agresor - Piątek WIBHiIŚ PW
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
jest fajna jak sie podejdzie do niej jak do gry imprezowej a nie ze koniecznie chcemy wygrac tu trzeba postawic na fun bo inaczej Villa sie zawali zanim zabawa sie zacznie :]
- bazik
- Posty: 2408
- Rejestracja: 16 mar 2006, 22:03
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 7 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
skoki doszly, wiec bede mial. przed 19ta glowny priorytet to zagrac w crokinole, i w miedzyczasie skoki. potem mnie nie ma. agricole mam, nie zagram. pinos: mam.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Lim-Dul pisze: Jasne, noszę je chyba od trzech tygodni.

No to i dobrze.bazik pisze:pinos: mam.

Ja będę pewnie jednak ciut wcześniej (kiele 18),mam ze sobą Im Jahr... Chętnie zagram w Brassa albo Agricolę - wariant dla początkujących.
Uroczyście oświadczam, że podczas rozgrywek w Osadników nie ucierpiał ani jeden kot...
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
no tu juz ulozyl mi sie plan :
danie główne Acquire
a w w wolnych chwilach Villa Crokinole i Skoki :]
bede pewnie kolo 17
danie główne Acquire
a w w wolnych chwilach Villa Crokinole i Skoki :]
bede pewnie kolo 17
- Cin
- Posty: 822
- Rejestracja: 17 wrz 2007, 01:19
- Lokalizacja: Warszawa, czasem Kielce
- Has thanked: 4 times
- Been thanked: 31 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Nie znalazłem osobnego wątku na ten weekend więc pytam tu:
Czy w sobotę (16.02) ktoś się wybiera do Agresora (poza planowanym Twilight Imperium)?
Czy w sobotę (16.02) ktoś się wybiera do Agresora (poza planowanym Twilight Imperium)?
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
(16.02)
Jak by byli chętni, to mogę przynieść StarCrafta i zagrać w grę 3 osobową (ale tylko i wyłącznie w 3 osobową
)
Jak by byli chętni, to mogę przynieść StarCrafta i zagrać w grę 3 osobową (ale tylko i wyłącznie w 3 osobową

"Szlachetna gra posiada otchłanie, w których szlachetna dusza często przepada"
Moje gry
Moje gry
- bazik
- Posty: 2408
- Rejestracja: 16 mar 2006, 22:03
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 7 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
tym razem pan przyszedl o 22:20 i srednio uprzejmie poinformowal nas ze mamy spadac. w tej sekundzie.
w tym tempie pogarszania sie warunkow za 3 tygodnie bedziemy sie znow spotykac w oku...
w tym tempie pogarszania sie warunkow za 3 tygodnie bedziemy sie znow spotykac w oku...
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Po co te czarne chmury od razu? Na pewno da się sprawę wyjaśnić i ustalić.bazik pisze:w tym tempie pogarszania sie warunkow za 3 tygodnie bedziemy sie znow spotykac w oku...
"Szlachetna gra posiada otchłanie, w których szlachetna dusza często przepada"
Moje gry
Moje gry
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
W tym tempie to za tydzien kazdy klucznik bedzie mial ze soba kopie umowy. I bedzie po problemie
"Jesteś inżynierem - wszystko co mówisz jest nienormalne".
Moja lista gier Mój blog
Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich
Moja lista gier Mój blog
Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich
- bazik
- Posty: 2408
- Rejestracja: 16 mar 2006, 22:03
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 7 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
tak myslalem tydzien temuClagus pisze:Po co te czarne chmury od razu? Na pewno da się sprawę wyjaśnić i ustalić.bazik pisze:w tym tempie pogarszania sie warunkow za 3 tygodnie bedziemy sie znow spotykac w oku...

a o grach: skoki sporo lepiej niz sie spodziewalem, troche chyba szkoda ze nie skakalismy caly czas z najnizszej belki - wtedy latwiej nam nowym by bylo miec wieksze poczucie kontroli nad gra. crokinole podejrzewam ze prawie kazdy kto zagral nerwowo przeszukal w mysli znajomych czy nie znajdzie sie tam jakis stryjek stolarz... 168 dolarow + przesylka ze stanow to jednak chyba za drogo..

a 18al kocham, i strasznie sie ciesze ze jest juz w warszawie przeciwnik

Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Bazik bez paniki rozmawiałem z Trutu i powiedział że na najbliższy piątek dostarczy cieciom kopie umowy z uczelnią dodatkowo uważam że warto dać taka kopie każdemu klucznikowi (jak by panowie dozorcy swoją zgubili)
co do gier to skoki 5/10
RftG 4 partie i nadal uważam że
a) grać w tą grę nie umiem
b) podoba mi się jak diabli
c) wygrywająca strategia to ta na produkcje (wyjątkiem może być gra 2 osobowa)
i na koniec 18 AL
Gra super to jest właśnie typ jaki lubię handel kalkulacja kombinacja fajnie się grało z komputerowymi ułatwieniami (komp nie pozwala zapominać o wielu drobnych zasadach które czasem się pomija) generalnie jestem gotów o każdej porze dnia i nocy na kolejną rozgrywkę
(Dzięki Bazik i Ola za wyrozumiałość przy cofaniu;-))
co do gier to skoki 5/10
RftG 4 partie i nadal uważam że
a) grać w tą grę nie umiem

b) podoba mi się jak diabli

c) wygrywająca strategia to ta na produkcje (wyjątkiem może być gra 2 osobowa)
i na koniec 18 AL
Gra super to jest właśnie typ jaki lubię handel kalkulacja kombinacja fajnie się grało z komputerowymi ułatwieniami (komp nie pozwala zapominać o wielu drobnych zasadach które czasem się pomija) generalnie jestem gotów o każdej porze dnia i nocy na kolejną rozgrywkę

- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Wczoraj zagrałem w:
Race for the Galaxy - dwa razy.
Dwa razy wygrałem dwoma punktami nad Ragozdem. Z czego pierwszy raz zwycięstwo nie miało właściwego smaku. Całą rozgrywkę miałem wrażenie, że jest jakby mało kart (stos stawał się bardzo mały pod koniec). Sprawdzałem w pudełku, czy na pewno gramy wszystkimi kartami. W pudełku nie było innych kart, poza dodatkowymi kartami akcji dla dwóch graczy.
Jak już skończyliśmy rozgrywkę i policzyliśmy punkty, to okazało się, że za pudłem od strony Ragozda leżała 1/3 kart w woreczku. A Ragozd właśnie narzekał, że strasznie mu karty nie podchodziły i nie mógł znaleźć właściwych w stosie
Pierwsza rozgrywka u mnie to był mix brązowych towarów (łącznie z odpowiednią technologią 6) i produkcji. Drugim razem poleciałem na całego militarnie (choć bez technologii 6) i szybko zakończyłem rozgrywkę (nie miałem nawet jednej zwykłej planety produkcyjnej, tylko same windfalle).
Meuterer
Udało mi się wygrać; biedny Polaros ciężko to przeżył
Wariant ze statkiem pirackim dodaje trochę niepewności. O grze zdania nie zmieniam. Dość lekka i całkiem dobra. Może nie jest to jakaś rewelacja ale chętnie zagram od czasu do czasu.
Saloon
Karciana nawalanka, zupełnie nie w moim stylu. Polaros odreagował ciężką przegraną w Meuterera zatłukując mnie na śmierć
Lifeboats
Negocjacje, negocjacje, negocjacje i trochę czegoś innego. Płyniemy na szalupach z tonącego statku do wyspy i na każdym kroku głosujemy potajemnie za pomocą kart. Zanim zagłosujemy, przekrzykujemy się, na co głosujemy. A głosujemy na to która łódź dostanie kolejną dziurę, która łódź płynie do przodu, kto z danej łodzi tonie, jaka będzie jutro pogoda... (zapędziłem się). Jedyne elementy pozanegocjacyjne w grze to początkowe rozstawienie w grze, przeskakiwanie z jednej łodzi do drugiej i zagrywanie potajemnie karty kapitana przy głosowaniu (jeśli tylko jeden gracz ją zagra, to on podejmuje decyzję o wyniku głosowania).
Nie lubię takich gier. Za dużo zależy od negocjacji i głosowania. Tak naprawdę od gracza nie zależy za dużo, no chyba, że zahipnotyzuje pozostałych graczy. Wszyscy wprawdzie negocjują, przekrzykują się, itp. ale i tak wynik głosowania najczęściej jest wypadkową chwilowych kaprysów graczy (typu "on ostatnio chciał mnie zatopić, to ja teraz głosuję na niego"). Całą grę Lim-Dul namawiał wszystkich, żeby mi szkodzili (nie wiedzieć czemu, skoro jestem słabym negocjatorem). Ja z kolei namawiałem do szkodzenia Lim-Dulowi. Ostatecznie wygrał Janek (ale nie był to Lim-Dul), którego Lim-Dul wspierał. Ja byłem chyba na drugim miejscu, na pewno punkt przed Lim-Dulem
Gra miała charakter przede wszystkim towarzyskiej zabawy a nie poważnej rozgrywki. I pod tym względem bawiłem się przy niej dobrze.
Crokinole
Ta gra powinna być w każdym klubie, czy pubie. Proste reguły, bardzo duża przystępność rozgrywki (w porównaniu np. do bilarda gdzie nie wystarczy umieć pstrykać tylko trzeba choćby nauczyć się uderzać kijem), szybka, emocjonująca zabawa, gdzie jest też miejsce na ciekawe zagrania. Krótko mówiąc, REWELACJA.
Race for the Galaxy - dwa razy.
Dwa razy wygrałem dwoma punktami nad Ragozdem. Z czego pierwszy raz zwycięstwo nie miało właściwego smaku. Całą rozgrywkę miałem wrażenie, że jest jakby mało kart (stos stawał się bardzo mały pod koniec). Sprawdzałem w pudełku, czy na pewno gramy wszystkimi kartami. W pudełku nie było innych kart, poza dodatkowymi kartami akcji dla dwóch graczy.
Jak już skończyliśmy rozgrywkę i policzyliśmy punkty, to okazało się, że za pudłem od strony Ragozda leżała 1/3 kart w woreczku. A Ragozd właśnie narzekał, że strasznie mu karty nie podchodziły i nie mógł znaleźć właściwych w stosie

Pierwsza rozgrywka u mnie to był mix brązowych towarów (łącznie z odpowiednią technologią 6) i produkcji. Drugim razem poleciałem na całego militarnie (choć bez technologii 6) i szybko zakończyłem rozgrywkę (nie miałem nawet jednej zwykłej planety produkcyjnej, tylko same windfalle).
Meuterer
Udało mi się wygrać; biedny Polaros ciężko to przeżył

Saloon
Karciana nawalanka, zupełnie nie w moim stylu. Polaros odreagował ciężką przegraną w Meuterera zatłukując mnie na śmierć

Lifeboats
Negocjacje, negocjacje, negocjacje i trochę czegoś innego. Płyniemy na szalupach z tonącego statku do wyspy i na każdym kroku głosujemy potajemnie za pomocą kart. Zanim zagłosujemy, przekrzykujemy się, na co głosujemy. A głosujemy na to która łódź dostanie kolejną dziurę, która łódź płynie do przodu, kto z danej łodzi tonie, jaka będzie jutro pogoda... (zapędziłem się). Jedyne elementy pozanegocjacyjne w grze to początkowe rozstawienie w grze, przeskakiwanie z jednej łodzi do drugiej i zagrywanie potajemnie karty kapitana przy głosowaniu (jeśli tylko jeden gracz ją zagra, to on podejmuje decyzję o wyniku głosowania).
Nie lubię takich gier. Za dużo zależy od negocjacji i głosowania. Tak naprawdę od gracza nie zależy za dużo, no chyba, że zahipnotyzuje pozostałych graczy. Wszyscy wprawdzie negocjują, przekrzykują się, itp. ale i tak wynik głosowania najczęściej jest wypadkową chwilowych kaprysów graczy (typu "on ostatnio chciał mnie zatopić, to ja teraz głosuję na niego"). Całą grę Lim-Dul namawiał wszystkich, żeby mi szkodzili (nie wiedzieć czemu, skoro jestem słabym negocjatorem). Ja z kolei namawiałem do szkodzenia Lim-Dulowi. Ostatecznie wygrał Janek (ale nie był to Lim-Dul), którego Lim-Dul wspierał. Ja byłem chyba na drugim miejscu, na pewno punkt przed Lim-Dulem

Gra miała charakter przede wszystkim towarzyskiej zabawy a nie poważnej rozgrywki. I pod tym względem bawiłem się przy niej dobrze.
Crokinole
Ta gra powinna być w każdym klubie, czy pubie. Proste reguły, bardzo duża przystępność rozgrywki (w porównaniu np. do bilarda gdzie nie wystarczy umieć pstrykać tylko trzeba choćby nauczyć się uderzać kijem), szybka, emocjonująca zabawa, gdzie jest też miejsce na ciekawe zagrania. Krótko mówiąc, REWELACJA.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
- Sztefan
- Posty: 1697
- Rejestracja: 01 wrz 2006, 17:18
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 4 times
- Been thanked: 1 time
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Przed pierwszym spotkaniem na Politechnice były obawy przed nadmiernym hałasem. Okazało, się, że pancerne gry pozwalają grać nawet w "głośne" gry. Szczególnie w ferie.
Tuż po moim przyjściu pojawił się m. in. Bazik ze Skokami. Akurat za oknem mróz, dobra atmosfera na narty
Sama gra całkiem przyjemna. Jakość nie jest może typu Days of Wonder, ale nie jest źle. Sama gra jest czysto zręcznościowa. Stawiamy zawodnika na górze i pstrykamy. Musi wylądować (akurat to problemem nie jest) jak najdalej, jednak w granicach zeskoku (i to już jest trudniejsze). Jak nam się udało to mamy punkty za odległość i punkty za styl. Styl albo losowo (karty, choć nie całkiem losowo, bo zależnie od odległości z jednego z trzech stosów), albo według odchylenia. W sensie sprawdzamy miarką jak bardzo się zawodnik odchylił.
Trochę osób marudziło. Nie wiem dlaczego. No dobrze jdna wada jest. To w sumie taka lekka gra imprezowa, a zliczenie punktów za odległość i styl trochę psuje imprezową atmosferę. Da sie jednak przeżyć.
Potem Race for the Galaxy. W zeszłym tygodniu grałem cztery partie pomiędzy innymi grami, tym razem po prostu cztery partie z rzędu. Cały czas cofam sie w rozwoju. W każdej partii byłem tylko tłem. Mimo to cały czas mam ochotę grać.
Wreszcie udało się też znowu zagrac w Space Dealera na zaawansowane reguły. Jest większy chaos (stąd wszyscy muszą mieć za sobą przynajmniej jedną partię na zasadach podstawowych), ale i większa interakcja i więcej możliwości. Przez większość gry wyniszczyłem się z Kapustką. Ten atakował też trochę Lim-Dula. Gdzie trzech się bije tam czwarta korzysta
- dosyć pewnie wygrała Gosia.
Po zmaganiach w kosmosie załapałam się na Crokinole. Coś tam widziałem na forum. Zarejestrowałem wpis na Games Fanatic, ale nie miałem kiedy go przeczytać. Nie za bardzo wiedziałem co to za gra i o co chodzi. W praktyce sprawdza się rewelacyjnie. Są emocje w rywalizacji drużynowej. Łatwo grać początkującym. Niby tak banalne reguły, tylko pstrykanie, a jednak jest miejsce na "zagranie dnia" i to niejedno. Super. Mam nadzieję, że mimo mocno nieporęcznej planszy Crokinole będzie się jakoś tam pojawiał na Politechnice.
jest i inna opcja, jak Ja_n skończy planszę dla Szymona i Folka, można się zgłosić 
całkiem serio, to rzeczywiście już patrzyłem na allegro
skoro ktoś zrobił Pitchcara, to może jakaś firma skusi się na Crokinole. Tam wiem duży koszt. No to może przynajmniej opcja Geka - plansze do Crokinole obok/zamiast bilarda.
Na koniec miało być Tichu lub Agricola, a skończyło się na Puerto Rico. Fajnie się grało, szczególnie, że inni gracze bardzo mi pomagali
Wyjście w niemiłej atmosferze, ale i tak kolejny udany piątkowy wieczór!
Tuż po moim przyjściu pojawił się m. in. Bazik ze Skokami. Akurat za oknem mróz, dobra atmosfera na narty

Trochę osób marudziło. Nie wiem dlaczego. No dobrze jdna wada jest. To w sumie taka lekka gra imprezowa, a zliczenie punktów za odległość i styl trochę psuje imprezową atmosferę. Da sie jednak przeżyć.
Potem Race for the Galaxy. W zeszłym tygodniu grałem cztery partie pomiędzy innymi grami, tym razem po prostu cztery partie z rzędu. Cały czas cofam sie w rozwoju. W każdej partii byłem tylko tłem. Mimo to cały czas mam ochotę grać.
Wreszcie udało się też znowu zagrac w Space Dealera na zaawansowane reguły. Jest większy chaos (stąd wszyscy muszą mieć za sobą przynajmniej jedną partię na zasadach podstawowych), ale i większa interakcja i więcej możliwości. Przez większość gry wyniszczyłem się z Kapustką. Ten atakował też trochę Lim-Dula. Gdzie trzech się bije tam czwarta korzysta

Po zmaganiach w kosmosie załapałam się na Crokinole. Coś tam widziałem na forum. Zarejestrowałem wpis na Games Fanatic, ale nie miałem kiedy go przeczytać. Nie za bardzo wiedziałem co to za gra i o co chodzi. W praktyce sprawdza się rewelacyjnie. Są emocje w rywalizacji drużynowej. Łatwo grać początkującym. Niby tak banalne reguły, tylko pstrykanie, a jednak jest miejsce na "zagranie dnia" i to niejedno. Super. Mam nadzieję, że mimo mocno nieporęcznej planszy Crokinole będzie się jakoś tam pojawiał na Politechnice.
Teraz dolar jest tanibazik pisze: crokinole podejrzewam ze prawie kazdy kto zagral nerwowo przeszukal w mysli znajomych czy nie znajdzie sie tam jakis stryjek stolarz... 168 dolarow + przesylka ze stanow to jednak chyba za drogo..![]()


całkiem serio, to rzeczywiście już patrzyłem na allegro

Na koniec miało być Tichu lub Agricola, a skończyło się na Puerto Rico. Fajnie się grało, szczególnie, że inni gracze bardzo mi pomagali

Wyjście w niemiłej atmosferze, ale i tak kolejny udany piątkowy wieczór!
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Chyba śmiesz żartować, Geko - to Ty mnie prawie wyeliminowałeś z gry na samym początku. Przez Ciebie skasowano mi czterech marynarzy, w tym jednego bosmana. Ostatecznie dopłynęły tylko trzy pionki - zdobyłem 16 punktów - nie pamiętam ile mieli pozostali gracze, chociaż grę wygrał Janek (czyli ja ;-), którego w dużej mierze doprowadziłem do zwycięstwa, tak mną manipulował. :-D
Seenot im Rettungsboot nie będę dalej opisywał, bo Geko napisał już najistotniejsze rzeczy ze swojej perspektywy, chociaż kompletnie nie zgadzam się z tym, że od gracza niewiele zależy. Geko chyba nadal nie rozumie na czym polegają negocjacje, bo siedzący po mojej prawej Janek właśnie przez cały czas namawiał mnie do sojuszów, które dawały mi jakieś korzyści, ale na dłuższą metę prowadziły do JEGO zwycięstwa. Nie widzę bardziej bezpośredniego wpływu na swoją sytuację w grze, niż w tytule, w którym jest zerowa losowość i trzeba przekonać innych, by dali komuś wygrać. Może to wrażenie bezsilności było spotęgowane trzema dziewczynami przy stole, które zamiast przekonywać innych graczy racjonalnymi argumentami, wolały krzyczeć jak najgłośniej "czerwona łódka, czerwona łódka!" itd. ;-)
Wcześniej zagrałem nareszcie w Space Dealera na zaawansowane, czyli normalne zasady. Kapustka i Sztefan masakrowali się niemiłosiernie sondami do sabotażu i pewnie dlatego przegrali. ;-)
Starałem się punktować tylko na neutralnych planetach - spełniłem tylko cztery "misje" na planecie Kapustki, z czego jedną w ostatnim momencie gry. Mimo fabryki robotów, czyli dodatkowej klepsydry, oraz stacji kosmicznej, czyli dodatkowemu statkowi i zdobyciu prawie całej talii neutralnych planet, zwyciężyła Magda i to ze sporą przewagą: 25 punktów do 20 moich (Kapustka 19, Sztefan chyba 14 :-D).
W sumie znów miałem lekkiego pecha w kartach, bo przez całą grę nie byłem w stanie produkować zielonych i niebieskich zasobów - nie wybudowałem pierwszopoziomowej niebieskiej kopalni, licząc na konwertery lub kopalnie z kolejnych poziomów technologicznych, ale dwa konwertery pojawiły się na mojej planecie dopiero w ostatnich pięciu minutach rozgrywki. :-\ Z drugiej strony nareszcie mogłem sobie pohandlować, gdyż wymieniałem się moimi towarami z Kapustką, który miał za to multum tych zielonych i niebieskich.
Właśnie sobie uświadomiłem, że zaawansowane reguły mogą być trochę nieprzemyślane. Jeżeli ktoś zdobędzie chociażby fabrykę robotów i sondę, która blokuje aktywną klepsydrę (nie pole klepsydry), to poświęcając tę dodatkową klepsydrę można PERMANENTNIE zablokować jednemu graczowi chociażby lot statkiem kosmicznym i wyeliminować go z rozgrywki... Hmm...
Seenot im Rettungsboot nie będę dalej opisywał, bo Geko napisał już najistotniejsze rzeczy ze swojej perspektywy, chociaż kompletnie nie zgadzam się z tym, że od gracza niewiele zależy. Geko chyba nadal nie rozumie na czym polegają negocjacje, bo siedzący po mojej prawej Janek właśnie przez cały czas namawiał mnie do sojuszów, które dawały mi jakieś korzyści, ale na dłuższą metę prowadziły do JEGO zwycięstwa. Nie widzę bardziej bezpośredniego wpływu na swoją sytuację w grze, niż w tytule, w którym jest zerowa losowość i trzeba przekonać innych, by dali komuś wygrać. Może to wrażenie bezsilności było spotęgowane trzema dziewczynami przy stole, które zamiast przekonywać innych graczy racjonalnymi argumentami, wolały krzyczeć jak najgłośniej "czerwona łódka, czerwona łódka!" itd. ;-)
Wcześniej zagrałem nareszcie w Space Dealera na zaawansowane, czyli normalne zasady. Kapustka i Sztefan masakrowali się niemiłosiernie sondami do sabotażu i pewnie dlatego przegrali. ;-)
Starałem się punktować tylko na neutralnych planetach - spełniłem tylko cztery "misje" na planecie Kapustki, z czego jedną w ostatnim momencie gry. Mimo fabryki robotów, czyli dodatkowej klepsydry, oraz stacji kosmicznej, czyli dodatkowemu statkowi i zdobyciu prawie całej talii neutralnych planet, zwyciężyła Magda i to ze sporą przewagą: 25 punktów do 20 moich (Kapustka 19, Sztefan chyba 14 :-D).
W sumie znów miałem lekkiego pecha w kartach, bo przez całą grę nie byłem w stanie produkować zielonych i niebieskich zasobów - nie wybudowałem pierwszopoziomowej niebieskiej kopalni, licząc na konwertery lub kopalnie z kolejnych poziomów technologicznych, ale dwa konwertery pojawiły się na mojej planecie dopiero w ostatnich pięciu minutach rozgrywki. :-\ Z drugiej strony nareszcie mogłem sobie pohandlować, gdyż wymieniałem się moimi towarami z Kapustką, który miał za to multum tych zielonych i niebieskich.
Właśnie sobie uświadomiłem, że zaawansowane reguły mogą być trochę nieprzemyślane. Jeżeli ktoś zdobędzie chociażby fabrykę robotów i sondę, która blokuje aktywną klepsydrę (nie pole klepsydry), to poświęcając tę dodatkową klepsydrę można PERMANENTNIE zablokować jednemu graczowi chociażby lot statkiem kosmicznym i wyeliminować go z rozgrywki... Hmm...
War does not determine who is right - only who is left. - Bertrand Russell
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
No więc może i ja napiszę kilka słów o wczorajszym spotkaniu. Była to moja pierwsza wizyta w Agresorze, po 2-tygodniowym urlopie. Miejsce fajne, ludzi dużo, choć trochę martwi rozbicie na wiele oddalonych od siebie sal. Na razie podoba mi się mniej niż OKO, ale może to kwestia przyzwyczajenia.
Wpierw spotkałem Polarosa, który opowiedział mi o rozgrywce w Twilight Imperium w minionym tygodniu, czym bardzo zachęcił mnie do gry (a propos, zbieram chętnych do gry jutro w tym wątku).
Rozpoczęło się od Fury of Dracula, do którego dosiadłem się już podczas tłumaczenia zasad. Grałem z trzema kolegami, z których dwóch dobrze znam, ale niestety ich forumowych nicków nie.
Grał z nami też chyba nowy kolega, właściciel gry. Grę ogólnie rzecz biorąc odebrałem pozytywnie. W grze bierze udział 4 łowców, którzy mają za zadanie schwytać Draculę uciekającego po Europie. Mechaniką i charaketerem gra przypomina mi gry Arkham Horror i Descent. Każdy ma swoją postać dysponującą pewną ilością punktów życia, przedmiotami i kartami specjalnymi. W kolejce każdy rusza się po planszy jedno lub kilka miast, w których albo zaopatruje się w sprzęt albo spotyka zdarzenie pozostawione przez Hrabiego albo jego samego. W tym ostatnim przypadku dochodzi do walki o dośc ciekawej, acz bardzo losowej mechanice (o jej wyniku decyduje praktycznie goły rzut kostką). Gra może być w pewnych warunkach bardzo klimatyczna, co sobie w grach cenię (Dracula, łowcy, nocne polowania, dywagacje na temat ścieżki ucieczki Draculi - bomba). Osobiście jednak nie przepadam za próbami połączenia RPG i gier planszowych oraz za grami z nieuzasadnienie dużą liczbą elementów (tutaj była ona znośna ale na przykład w Descencie jest przytłaczająca, co pewnie mnie uprzedziło). Największą wadą wydaje się jednak bardzo długi czas gry. Wraz z tłumaczeniem zasad zajęła ona nam 3 godziny, a tak na prawdę wskutek błędu łowców zakończyła się może nawet godzinkę za wcześnie. Dziwne jest też to, ze w grze musi brać udział zawsze 4 łowców (czyli np. grając we trzech jedną postacią musieliśmy grać wspólnie). Ogólna ocena w skali BGG - 7/10.
Po Fury of Dracula mieliśmy zaatakować Agricolę, ale uznaliśmy, że nie ma czasu i przeszliśmy do Puerto Rico. Gra odbyła się w tym samym składzie, co poprzednia z tym, że przygarnęliśmy dodatkowo Sztefana. Jest to jedna z niewielu gier podczas których potrafi "zalać mnie krew", tak było i tym razem za sprawą Sztefana wykonującego ruch przede mną i regularnie psującego mi koncepcję.
Ogólnie wszyscy sobie coś tam skrobali, Sztefan wygrał, a ja byłem ostatni. 
Ogólnie wieczór udany. Umówiliśmy się zawczasu na przyszły tydzień na grę w Agricolę, o ile bazik lub ktoś inny będzie na tyle uprzejmy, że ją pożyczy, tudzież zagra z nami.
Wpierw spotkałem Polarosa, który opowiedział mi o rozgrywce w Twilight Imperium w minionym tygodniu, czym bardzo zachęcił mnie do gry (a propos, zbieram chętnych do gry jutro w tym wątku).
Rozpoczęło się od Fury of Dracula, do którego dosiadłem się już podczas tłumaczenia zasad. Grałem z trzema kolegami, z których dwóch dobrze znam, ale niestety ich forumowych nicków nie.

Po Fury of Dracula mieliśmy zaatakować Agricolę, ale uznaliśmy, że nie ma czasu i przeszliśmy do Puerto Rico. Gra odbyła się w tym samym składzie, co poprzednia z tym, że przygarnęliśmy dodatkowo Sztefana. Jest to jedna z niewielu gier podczas których potrafi "zalać mnie krew", tak było i tym razem za sprawą Sztefana wykonującego ruch przede mną i regularnie psującego mi koncepcję.


Ogólnie wieczór udany. Umówiliśmy się zawczasu na przyszły tydzień na grę w Agricolę, o ile bazik lub ktoś inny będzie na tyle uprzejmy, że ją pożyczy, tudzież zagra z nami.
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
No przecież napisałem, że wygrał Janek, którego wspierałeś i że w zasadzie byłeś nastawiony na atakowanie mnie od początku. Ty często opowiadałeś, że dobrze się czujesz w negocjacjach. M. in. wspominałeś jak świetnie grałeś w Diplomacy. Ja, jak wiadomo nie przepadam za zbyt dużą dawką negocjacji w grach. Powiedz mi, jakim cudem dałeś Jankowi wygrać? Rozumiem, że na początku poleciałem trochę do przodu ale to on pierwszy dopłynął dużą ilością ludzi do wyspy i został liderem.Lim-Dul pisze:Chyba śmiesz żartować, Geko - to Ty mnie prawie wyeliminowałeś z gry na samym początku. Przez Ciebie skasowano mi czterech marynarzy, w tym jednego bosmana. Ostatecznie dopłynęły tylko trzy pionki - zdobyłem 16 punktów - nie pamiętam ile mieli pozostali gracze, chociaż grę wygrał Janek (czyli ja, którego w dużej mierze doprowadziłem do zwycięstwa, tak mną manipulował.
Seenot im Rettungsboot nie będę dalej opisywał, bo Geko napisał już najistotniejsze rzeczy ze swojej perspektywy, chociaż kompletnie nie zgadzam się z tym, że od gracza niewiele zależy. Geko chyba nadal nie rozumie na czym polegają negocjacje, bo siedzący po mojej prawej Janek właśnie przez cały czas namawiał mnie do sojuszów, które dawały mi jakieś korzyści, ale na dłuższą metę prowadziły do JEGO zwycięstwa. Nie widzę bardziej bezpośredniego wpływu na swoją sytuację w grze, niż w tytule, w którym jest zerowa losowość i trzeba przekonać innych, by dali komuś wygrać. Może to wrażenie bezsilności było spotęgowane trzema dziewczynami przy stole, które zamiast przekonywać innych graczy racjonalnymi argumentami, wolały krzyczeć jak najgłośniej "czerwona łódka, czerwona łódka!" itd.![]()
Dlaczego, jako słabszy negocjator, miałem od Ciebie jeden punkt więcej? Bo tak świetnie grałem, czy tak wyszło w dużej mierze z działań innych?
Weź pod uwagę, że często decyzje polegały na kapryśnym wybraniu danej łódki. Czyli chwila przekrzykiwania i wybieramy. Co wyjdzie, trudno powiedzieć. Lifeboots ma także pewną dozę losowości - a mianowicie zagrywanie kapitana. To czysta loteria.
Moim zdaniem w tej grze są dwa główne rodzaje przyczyn podejmowania decyzji przy głosowaniu:
- gracze wybierają tego kto jest liderem w danym momencie/miejscu, np. gdy na łódce, ktoś wyraźnie dominuje, to inni starają się głosować na niego, na zasadzie "bić lidera, bo to sprawiedliwe",
- gracze podejmują decyzje na zasadzie kaprysu, drobnych złośliwości, itp.
I tak było całą naszą grę. W efekcie od pojedynczego gracza zależy tu naprawdę niewiele. Pomyśl sam - Janek wygrał, bo my w dużej mierze walczyliśmy ze sobą, Ty go wspierałeś a dziewczyny grały dość nieprzewidywalnie. Gdybyśmy Ty i ja skupili się na uprzykrzaniu życia Jankowi a dziewczyny grałyby podobnie, Janek nie miałby szans na wygranie. I nic by nie był w stanie zrobić, poza przekrzykiwaniem i próbowaniem namawiania nas na to, że on jest słaby i trzeba przeszkadzać innym. I o to mi chodzi, jak piszę, że pojedynczy gracz nie ma dużego wpływu na wygraną. Jego wygrana zależy w od tego, co robią inni. I on może tylko namawiać innych, żeby mu pomagali, szkodzili innym graczom, itp. W grach negocjacyjnych twoja wygrana nie zależy za bardzo od twoich działań (w znaczeniu jak coś zagrasz, jak zagłosujesz, itp.), tylko od tego, co robią inni. Ty możesz tylko ich namawiać, zwodzić, że coś jest dla niech korzystne i stosować inne sztuczki negocjacyjne. I to jest istota gier negocjacyjnych.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Albo ja o czymś nie wiem, albo są po prostu 2 sale (jedna obok drugiej) o numerkach 5xx, a trzecia sala podobno jest gdzieś tam daleko, ale nie wiem, czy ktoś z niej korzystał dotychczas? Więc w porównaniu z Okiem jest mniej biegania. Pozory mylą, a 5 piętro straszyKonrad pisze:Miejsce fajne, ludzi dużo, choć trochę martwi rozbicie na wiele oddalonych od siebie sal. Na razie podoba mi się mniej niż OKO, ale może to kwestia przyzwyczajenia.

"Szlachetna gra posiada otchłanie, w których szlachetna dusza często przepada"
Moje gry
Moje gry
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Geko, ale negocjowanie też polega na robieniu czegoś - to Twoje decyzje. Od pojedynczego gracza zależy WSZYSTKO, bo jeżeli uda mu się odpowiednio posterować ruchami innych, to wygra, jeżeli mu się nie uda, to znaczy, że się nie starał. Masz wpływ na wszystko, co się dzieje w grze, jeżeli wyczujesz co chcą usłyszeć inni. Trzeba zdać się na intuicję i umiejętności interpersonalne, a nie planowanie i wyliczanie sobie wszystkiego w głowie.
Do tego nie mówiłem, że jestem świetnym negocjatorem, tylko że lubię gry negocjacyjne - tutaj przegrałem, bo kiepsko negocjowałem.
Oczywiście, że zwycięstwo zależy od innych graczy i dlatego trzeba z nimi negocjować, nie podpadać innym, a to już wyłącznie nasze osobiste zadanie - kręcimy się w kółko. ;-)
Mam wrażenie, Geko, że nadal nie rozumiesz na czym polegają gry negocjacyjne - Janek wygrał nie dlatego, że los tak chciał, tylko dlatego, że wszyscy inni gracze mu na to pozwolili. Czy dobrze negocjował? Widocznie tak - zamknięcie gęby na kłódkę w odpowiednim momencie też jest metodą negocjacyjną, którą wpływa się na innych graczy, a on tak czasami robił.
Do tego nie mówiłem, że jestem świetnym negocjatorem, tylko że lubię gry negocjacyjne - tutaj przegrałem, bo kiepsko negocjowałem.
No właśnie! Ale tego nie zrobiliśmy i się nie dogadaliśmy! Sami jesteśmy sobie winni.Gdybyśmy Ty i ja skupili się na uprzykrzaniu życia Jankowi a dziewczyny grałyby podobnie, Janek nie miałby szans na wygranie.
Oczywiście, że zwycięstwo zależy od innych graczy i dlatego trzeba z nimi negocjować, nie podpadać innym, a to już wyłącznie nasze osobiste zadanie - kręcimy się w kółko. ;-)
Mam wrażenie, Geko, że nadal nie rozumiesz na czym polegają gry negocjacyjne - Janek wygrał nie dlatego, że los tak chciał, tylko dlatego, że wszyscy inni gracze mu na to pozwolili. Czy dobrze negocjował? Widocznie tak - zamknięcie gęby na kłódkę w odpowiednim momencie też jest metodą negocjacyjną, którą wpływa się na innych graczy, a on tak czasami robił.
War does not determine who is right - only who is left. - Bertrand Russell
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Rozumiem, rozumiem. Ja nie uważam, że los tak chciał, tylko, że tak wyszło z gry jego i innych graczy (w większym stopniu).Lim-Dul pisze: Mam wrażenie, Geko, że nadal nie rozumiesz na czym polegają gry negocjacyjne - Janek wygrał nie dlatego, że los tak chciał, tylko dlatego, że wszyscy inni gracze mu na to pozwolili.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
No i o to chodzi w grach negocjacyjnych, Jezu Chryste. Twoje wypowiedzi przypominają mi wypowiedzi ludzi, którzy twierdzą, że w pokerze liczy się przede wszystkim szczęście. ;-)
W grach negocjacyjnych nie grasz swoimi pionkami, tylko innymi graczami. =)
Prosty przykład:
Przez całą grę starałem się przeforsowywać masakrowanie lidera, ALE w pewnym momencie Marta (tak nazywała się dziewczyna grająca zielonymi, nieprawdaż?) powiedziała pół-żartem pół-serio: "No nie, krzykacz dopłynął do wyspy!", gdy dopłynęła pierwsza łódka z dwoma moimi figurkami. W tym momencie od razu było wiadomo, że moja taktyka w jej przypadku nie zadziałała, ale to MOJA wina i to, że potem grała przeciwko mnie, to też tylko MOJA wina, a przecież Janek także dopłynął dwoma marynarzami do tej samej wyspy!
Janek zagrał zupełnie inaczej - jak już się przekonał, że często głosuje po jego myśli i mamy niejako sojusz, to siedział raczej cicho - włączał się do dyskusji tylko gdy jego pionki były zagrożone, ale nie w wypadku, kiedy trzeba było "niszczyć" innych - wtedy po cichu przekazywał mi informacje na kogo będzie głosował - jednym słowem utrzymywał przed innymi graczami iluzję "pozytywnej gry", podczas oni się wzajemnie niszczyli. Zauważ, że od pierwszej do ostatniej łódki był przez cały czas liderem i nikt go nie niszczył - dlaczego? Bo dobrze wyczuł innych graczy - i to JEGO zasługa.
W grach negocjacyjnych nie grasz swoimi pionkami, tylko innymi graczami. =)
Prosty przykład:
Przez całą grę starałem się przeforsowywać masakrowanie lidera, ALE w pewnym momencie Marta (tak nazywała się dziewczyna grająca zielonymi, nieprawdaż?) powiedziała pół-żartem pół-serio: "No nie, krzykacz dopłynął do wyspy!", gdy dopłynęła pierwsza łódka z dwoma moimi figurkami. W tym momencie od razu było wiadomo, że moja taktyka w jej przypadku nie zadziałała, ale to MOJA wina i to, że potem grała przeciwko mnie, to też tylko MOJA wina, a przecież Janek także dopłynął dwoma marynarzami do tej samej wyspy!
Janek zagrał zupełnie inaczej - jak już się przekonał, że często głosuje po jego myśli i mamy niejako sojusz, to siedział raczej cicho - włączał się do dyskusji tylko gdy jego pionki były zagrożone, ale nie w wypadku, kiedy trzeba było "niszczyć" innych - wtedy po cichu przekazywał mi informacje na kogo będzie głosował - jednym słowem utrzymywał przed innymi graczami iluzję "pozytywnej gry", podczas oni się wzajemnie niszczyli. Zauważ, że od pierwszej do ostatniej łódki był przez cały czas liderem i nikt go nie niszczył - dlaczego? Bo dobrze wyczuł innych graczy - i to JEGO zasługa.
War does not determine who is right - only who is left. - Bertrand Russell
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Dobra, nie czuję potrzeby kontynuowania już dalej tej dyskusji. Chyba oboje wiemy jakie mamy stanowiska w sprawie i nie ma co ciągnąć wątku. Nic nie poradzę, że w grach lubię jedno a nie przepadam za drugim. Tak już mam 

Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Dito. =)
Jednym słowem: we agree to disagree. :-D
Jednym słowem: we agree to disagree. :-D
War does not determine who is right - only who is left. - Bertrand Russell
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
IMHO w gry czysto negocjacyjne warto grać gdy wszyscy chcą wygrać/zająć jak najlepsze miejsce. Zabawa jest też lepsza gdy wszyscy mają już jakieś doświadczenie dzięki czemu mogą w miarę ocenić co dla nich może być dobre. Gdy ktoś głosuje na zasadzie "dowalmy zielonemu bo tak/bo go nie lubię" albo "dziewczyny, utopmy chłopaków" albo "będę głosował przeciwko N bo on zagłosował przeciwko mnie" to zwiększa się losowość bo trudno przewidzieć nieracjonalne wybory (chyba, że są b.konsekwentne). A racjonalny wybór nie zawsze jest oczywisty - np.udało mi się kiedyś przekonać przeciwniczkę żeby z łódki, w której było 3 jej marynarzy i 1 mój utopiła swojego. Pozostali gracze byli zszokowani ale tylko w ten sposób mogła stworzyć tej łódce szanse na dopłynięcie do wyspy (co później wspólnie zrealizowaliśmy). Przyznam, że dało mi to dużą satysfakcję chociaż nie wystarczyło do zwycięstwa 

Zawsze gdy zauważysz, że jesteś po stronie większości zatrzymaj się i zastanów.
magazyn
magazyn
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
Nie było mnie przez dwa ostatnie weekendy w Warszawie więc nie mogłem zareagować.
Ponieważ pojawiły się problemy z cieciami to się tym od poniedziałku zajmę. Przy nazwiskach kluczników pojawią się dni i godziny otwarcia AGRESORA aby żaden nadgorliwy aptekarz nie miał problemów z interpretacją prostych zjawisk. Poza tym postaram się by kopia umowy z dziekanem znalazła się na portierni.
Co do wejścia od strony Nowowiejskiej sądzę, że da się załatwić.
Problem polega na tym, że we wszystkich państwowych instytucjach godzina 22 jest najczęściej czasem zamykania tychże instytucji i obchodów i nasz klub trochę koliduje z tym zwyczajem. Tak więc musi minąć trochę czasu, aż nowe zjawiska takie jak AGRESOR przegryzie się ze starymi schematami zachowań. Tak jak kiedyś napisałem: wszystkie problemy będę rozwiązywać na bieżąco w miarę się ich pojawiania. Dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość.
Ponieważ pojawiły się problemy z cieciami to się tym od poniedziałku zajmę. Przy nazwiskach kluczników pojawią się dni i godziny otwarcia AGRESORA aby żaden nadgorliwy aptekarz nie miał problemów z interpretacją prostych zjawisk. Poza tym postaram się by kopia umowy z dziekanem znalazła się na portierni.
Co do wejścia od strony Nowowiejskiej sądzę, że da się załatwić.
Problem polega na tym, że we wszystkich państwowych instytucjach godzina 22 jest najczęściej czasem zamykania tychże instytucji i obchodów i nasz klub trochę koliduje z tym zwyczajem. Tak więc musi minąć trochę czasu, aż nowe zjawiska takie jak AGRESOR przegryzie się ze starymi schematami zachowań. Tak jak kiedyś napisałem: wszystkie problemy będę rozwiązywać na bieżąco w miarę się ich pojawiania. Dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość.
Prezes
...piszę powoli, bo wiem, że czytacie powoli...
...piszę powoli, bo wiem, że czytacie powoli...