japanczyk pisze: ↑28 kwie 2025, 12:36
Plastik to w ogole nie jest najwiekszy koszt przy produkcji gry.
Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Może nie bezpośrednio, ale pośrednio już bardzo. Po pierwsze waga - co podnosi koszty transportu, po drugie wypraski - dodatkowy koszt i dodatkowy plastik, po trzecie miejsce w pudełku - puste przestrzenie wypełnione powietrzem i gabaryty samego pudełka, po czwarte drogie matryce, po piąte czas na rzeźbienie i produkcję. Dodam tylko, że oczywiście tektura też może swoje ważyć, ale tektura tekturze nie równa i nie wszystko musi być grube i ciężkie, można znaleźć złoty środek.
Gloomhaven jest akurat dobrym przykładem do ogólnej rozkminy.
Zrobili potwory w postaci standees, gdyby były one z plastiku, to trzeba by dodatkowe jedno albo dwa pudła gry podstawowej żeby je w czymś przechować, nie mówiąc już o dodatkowych kosztach, które wcześniej wymieniłem.
Albo na przykład taka Martwa Zima. Przecież tam też można było wrzucić plastik i z pierwotnej ceny (sklepowej) 200 zł zrobiłoby się pewnie ze 400 zł. Ale nie było takiej potrzeby, a gra się w nią świetnie i nie czuję przez to żadnej straty, a nawet twierdzę, że gra miała przez to dużo lepszą dostępność i większy zasięg wśród graczy.
Z kolei czy Zamki Burgundii potrzebowały dodatkowego plastiku w wydaniu AR? Ja uważam, że nie i taki BIG BOX nadal jest dużo lepszym wyborem niż to nowe wydanie. Nie dość, że zajmuje ułamek tego co pudła od AR, to jeszcze obsługa jest krótsza.
Jednymi słowy chce zwrócić uwagę, że zamieniliśmy pewne przyzwyczajenia i zalety tekturowych komponentów, na może i atrakcyjniej wyglądające plastikowe komponenty, ale będące tylko wyrazem postępującego konsumpcjonizmu.
Bo możemy się nadal bawić tak samo dobrze, bez przesadnych wodotrysków i do tego w niższej cenie, ale rynek przymusił nas to tego żeby kupować oczami i płacić więcej za coś, co nie do końca jest nam wszystkim potrzebne.
Dlatego fajnie, że coraz więcej kampanii oferuje wybór między standeesami, a plastikiem, chodź zdaję sobie sprawę, że jest to podyktowane właśnie kwestiami ekonomicznymi, a nie zdrowym rozsądkiem.