Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
Tutaj można dyskutować o konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. NIE NALEŻY TUTAJ PYTAĆ O ZASADY, MALOWANIE, ROBIENIE INSERTÓW ORAZ KOSZULKI! OD TEGO SĄ INNE PODFORA
mig pisze:Zagrałem i na kolana mnie nie rzuciła. Było dość monotonnie i emocji tez nie za wiele. Moze to kwestia dobrego zaznajomienia sie z kartami, bo w pierwszej grze było nieco po omacku, ale wyglada mi to na kolejny "przehajpowany" tytuł...
no nie może być 97/100 osób uważa, że jest fantastycznie, na bank robiłeś coś źle
Każda gra ma cenęęę, trzeba po prostu pytać, a nie czaić się z kwiatami... GrY na SpRZedaŻ
Jakieś bardziej wiarygodne wnioski będę mógł wyciągać po kilku grach. Na razie to tylko pierwsze wrażenie. Poza tym mnie idea "wyścigu" niespecjalnie odpowiada (choć np. w Tokaido było to bardzo fajne), więc to pewnie też miało swoje odzwierciedlenie w ocenie...
W każdym razie do gry na pewno usiądę jeszcze, ale mój entuzjazm nieco opadł...
mig pisze:Zagrałem i na kolana mnie nie rzuciła. Było dość monotonnie i emocji tez nie za wiele. Moze to kwestia dobrego zaznajomienia sie z kartami, bo w pierwszej grze było nieco po omacku, ale wyglada mi to na kolejny "przehajpowany" tytuł...
Miałem dokładnie to samo odczucie. A zupełnie niezrozumiały dla mnie zapis w regułach o przeskakiwaniu do przodu zajętych pól w moim mniemaniu zabija ideę wyścigu. Może to miało zapobiec jakieś kuli śnieżnej ale w takiej grze wolę już przegrać z kretesem przez złą taktykę niż wygrać minimalnie śmigając do przodu niczym Legolas po głowach krasnoludów.
Firenski pisze:
Przy pierwszych grach pomagała dobrze rozbić obóz
Na czym polega dobre rozbicie obozu?
Fakt, że moja kobita przez pierwsze dwie gry nie potrafiła zapamiętać, że obóz można rozbić wtedy kiedy się chce i że zagranie Dowódcy wcale nie oznacza "przesunięcie Zwiadowcy + rozbicie obozu".
Jestem po kilku partiach - na razie tylko solo - i muszę powiedzieć, że gra ma duży potencjał. Na początku nie wiedziałem za co się zabrać, które surowce, będą najbardziej opłacalne, czy od razu rekrutować kolejnego wspólnika czy przeczekać?
Trzeba przyznać, że ogromny wpływ na grę ma to jakie karty wyjdą na samym początku z dziennika wyprawy, czasem po prostu trudno było cokolwiek skleić, ale tak jak mówię trzeba brać poprawkę, że to gra solo, więc każde opóźnienie, każdy moment wahania powoduje że nasz wirtualny konkurent zmierza do mety.
Co do samych kart to odniosłem wrażenie, że niektóre są po prostu mało efektywne, innymi słowy "skórka nie warta wyprawki", może przy grze 2-4 osobowej będzie zupełnie inaczej, bo dojdzie czynnik ludzki.
Ważna rzecz - akcje w wiosce są chyba kluczowe przy grze solowej, a zwłaszcza umiejętne wykorzystanie znaczników.
Zatem od początku trzeba kombinować, jest sporo "móżdżenia" - mnie to pasuje, tego oczekiwałem.
Na razie tyle, ale myślę, że gra w rozgrywce kilkuosobowej pokaże swój pazur i potrafi się odwdzięczyć.
Dzika Mrówka pisze:A zupełnie niezrozumiały dla mnie zapis w regułach o przeskakiwaniu do przodu zajętych pól w moim mniemaniu zabija ideę wyścigu.
Ale przecież nie ma takiej reguły. Idąc do przodu liczysz normalnie pola, na których stoją inni zwiadowcy. "Przeskakujesz" do przodu (albo do tyłu), jeśli docelowe pole na koniec Twojego ruchu jest zajęte. Z początku myślałem tak jak Ty, ale po ponownej lekturze instrukcji zorientowałem się, że graliśmy źle. Przykład w instrukcji dobrze to wyjaśnia.
Dzika Mrówka pisze:A zupełnie niezrozumiały dla mnie zapis w regułach o przeskakiwaniu do przodu zajętych pól w moim mniemaniu zabija ideę wyścigu.
Ale przecież nie ma takiej reguły. Idąc do przodu liczysz normalnie pola, na których stoją inni zwiadowcy. "Przeskakujesz" do przodu (albo do tyłu), jeśli docelowe pole na koniec Twojego ruchu jest zajęte. Z początku myślałem tak jak Ty, ale po ponownej lekturze instrukcji zorientowałem się, że graliśmy źle. Przykład w instrukcji dobrze to wyjaśnia.
A ciekawa jestem dlaczego autor gry nie dopuścił możliwości ustawienia dwóch pionków na tym samym miejscu? Wpłynęło by to jakoś negatywnie na grę?
oprócz pierwszego miejsca, fajnie wiedzieć kto skończył jako drugi, lub jako trzeci - więc może chodziło o to, że skoro gra jest wyścigiem to bardziej klimatycznym rozwiązaniem jest jasne i łatwe rozstrzygnięcie kto zajął lepszą lokatę - ten kto jest bliżej celu, niż ten który przy remisie uzbierał więcej surowców / miał więcej łodzi / zatrudnił więcej Indian / cokolwiek innego
Nie bardzo o to chodzi, bo do wygranej liczy się pozycja obozu, a nie Zwiadowcy, a obozy mogą już stać na jednym polu.
Myślę, że bardziej chodziło o dodatkową płaszczyznę strategiczną. Im później wyruszysz, tym większe masz szanse na czołową lokatę. albo wręcz na handicap dla ostatnich graczy w grach 4-5 osobowych, którzy moga nadgonić po "głowach".
Veridiana pisze:Nie bardzo o to chodzi, bo do wygranej liczy się pozycja obozu, a nie Zwiadowcy, a obozy mogą już stać na jednym polu.
Myślę, że bardziej chodziło o dodatkową płaszczyznę strategiczną. Im później wyruszysz, tym większe masz szanse na czołową lokatę. albo wręcz na handicap dla ostatnich graczy w grach 4-5 osobowych, którzy moga nadgonić po "głowach".
+1 Veridiana - z jednym zastrzeżeniem. Nadrabiają "po głowie", a nie "głowach", bo jak zwrócił uwagę Jarzab:
Jarzab pisze:Idąc do przodu liczysz normalnie pola, na których stoją inni zwiadowcy. "Przeskakujesz" do przodu (albo do tyłu), jeśli docelowe [ostatnie - dop. zedd] pole na koniec Twojego ruchu jest zajęte.
Z tego co pamiętam w talii jest postać, ktora pozwala przeskakiwać przy odliczaniu. I dopiero wtedy możemy tak robić.
Ależ po głowach, po głowach jeśli przeciwnicy stoją rządkiem, jeden za drugim i trafię w swoim ostatnim ruchu na ostatniego w rządku to przeskoczę po wszystkich na sam przód
Veridiana pisze:Ależ po głowach, po głowach jeśli przeciwnicy stoją rządkiem, jeden za drugim i trafię w swoim ostatnim ruchu na ostatniego w rządku to przeskoczę po wszystkich na sam przód
A to tak, zwracam honor To taka premia dla ociągającego się/ostatniego, który zwykle tor ma wyczyszczony z kart i poblokowane pola w wiosce Mi się podoba ta zasada, ale dość rzadko widuję ją w praktyce [mowa o Legolasowym skakaniu po kilku łbach, bo o jeden to się czasem zdarza]
farmer pisze:Dlaczego tor wyczyszczony z kart?
Kart nie uzupełnia się na bieżąco?
Uzupełnia, ale jak jesteś piąty, to lepsze karty zwykle do Ciebie nie doczekają. Te, które znajdują się na niższych, tańszych polach zostaną pewnie kupione nim się zdążysz nimi zainteresować. Nowe i możliwe, że te fajne pojawią się, ale nieco wyżej na torze pól.
Jarzab pisze:
Ale przecież nie ma takiej reguły. Idąc do przodu liczysz normalnie pola, na których stoją inni zwiadowcy. "Przeskakujesz" do przodu (albo do tyłu), jeśli docelowe pole na koniec Twojego ruchu jest zajęte. Z początku myślałem tak jak Ty, ale po ponownej lekturze instrukcji zorientowałem się, że graliśmy źle. Przykład w instrukcji dobrze to wyjaśnia.
Właśnie o to mi chodzi. Jeśli zakończę ruch na polu innego gracza, mam fory i idę do przodu. I tym sposobem można podróżować kajakiem w górach :/ Przy pięciu graczach taka zabawa w skoczki jest nagminna i czasami na długie dystanse. Zamiast wyścigu mamy wyszukiwanie okazji na darmowe ruchy. Nie mówię że to psuje grę, ale gubi ducha wyścigu. Dla mnie wyścig to parcie do przodu bo ci z tyłu będą mieli trudniej, tu jest odwrotnie. W żadnym maratonie nie widziałem żeby biegacze skakali sobie jeden przez drugiego
Hehe. Bo trzeba tak szybko przeć do przodu, żeby inni nie stawali nam na głowie Do tej pory grałem kilka razy i na razie nie przeszkadzało mi takie skakanie.
Może należy odnieść to skakanie do wyścigów. Nie od dziś wiadomo,że można w nich wykorzystać tunel tworzony przez innych zawodników. Może na rzece jest podobnie:p
Dzika Mrówka pisze: W żadnym maratonie nie widziałem żeby biegacze skakali sobie jeden przez drugiego
Może to trzeba sobie tłumaczyć zwykłymi ludzkimi odruchami? Jedna ekipa jak spotyka drugą to jej pomaga? Ja wiem, że to jest wyścig, ale na przykład w takich Himalajach, nawet gdy trwa wyścig o to która ekipa będzie na szczycie, ludzie nie zostawią innego himalaistę w potrzebie, nawet z konkurencyjnej ekipy.
Dzika Mrówka pisze: W żadnym maratonie nie widziałem żeby biegacze skakali sobie jeden przez drugiego
Może to trzeba sobie tłumaczyć zwykłymi ludzkimi odruchami? Jedna ekipa jak spotyka drugą to jej pomaga? Ja wiem, że to jest wyścig, ale na przykład w takich Himalajach, nawet gdy trwa wyścig o to która ekipa będzie na szczycie, ludzie nie zostawią innego himalaistę w potrzebie, nawet z konkurencyjnej ekipy.
Dzika Mrówka pisze: W żadnym maratonie nie widziałem żeby biegacze skakali sobie jeden przez drugiego
Może to trzeba sobie tłumaczyć zwykłymi ludzkimi odruchami? Jedna ekipa jak spotyka drugą to jej pomaga? Ja wiem, że to jest wyścig, ale na przykład w takich Himalajach, nawet gdy trwa wyścig o to która ekipa będzie na szczycie, ludzie nie zostawią innego himalaistę w potrzebie, nawet z konkurencyjnej ekipy.
W moim świecie to jest tak.
Siedzimy sobie, ognisko płonie, bizony się pieką, moczymy zbolałe nogi, piękno przyrody nas otacza, siódma flaszka w natarciu, jaramy coś z kolegami czerwonymi. A tu przyłażą jakieś spóźnione marudy, obesrane od stóp do głów i pytają bełkotliwie czy mogą się przysiąść. Ani flachy nie przynieśli, ani zagrychy, ani nic. Wszystko na co nas stać, to wspaniałomyślne "wypierd...ć". No to idą dalej, wyjścia nie mają. Niech się cieszą, że po ryju nie dostali. A dogonimy ich rano, jak wytrzeźwiejemy.