Miałem opisać moje wrażenia z Wingspan w tradycyjnym podsumowaniu miesiąca, ale stwierdziłem, że już teraz coś nie coś skrobnę. Może poruszę jakoś dyskusję, a może odwiodę kogoś od zakupu?
Planowałem zagrać w Wingspan już po ogłoszeniu przez Stegmaiera, że wydaje ten tytuł. W zasadzie lubię wszystko, co do tej pory wydał, a sama filozofia Stonemaier Games - czyli wydawania pięknych, przystępnych i niebanalnych tytułów - podoba mi się bardzo. W zasadzie nie mieli żadnej wtopy, a
Euphorię oceniam bardzo wysoko. Tym samym miałem nadzieję, że Wingspan okaże się prawdziwym hitem!
Pierwsze wrażenia są kapitalne! Gra jest wydana świetnie, design graficzny jest bardzo elegancki, a i tematyka - wyjątkowa i nie banalna. Po wytłumaczeniu zasad byłem wręcz podekscytowany i pełen nadziei. Niestety pod koniec pierwszej rundy zapadł trochę opadł, a na koniec gry pokręciłem trochę nosem. Bo spodziewałem się po Wingspanie co najmniej wysokich lotów, a dostałem...
Brodzenie po mokradłach.
Po grze, która obiecywała mi budowanie tableu i rozkręcania silniczka, obiecywałem sobie kręcenie efektownych komb, robienia miliona akcji dających mnóstwo satysfakcji i czerpania przyjemności z własnej pomysłowości. Niestety nie dana mi była satysfakcja. Przez całą rozgrywkę miałem wrażenie robienia tego samego, w kółko, a ubywanie jednej kosteczki akcji co rundę wydawało mi się odwrotne do "rozbudowy silniczka". Efektownych komb, cudownych synergii nie uświadczyłem i podobnie moi współgracze. Dobierz jedno pożywienie więcej, czy znieś dwa jajka - to jednak nie jest efektowna akcja. Miałem wrażenie, że w tym moim silniczku jest dużo piachu, który zgrzyta w trybach, przez co nie ma napędu. I w tym grzebaniu w silniku nie ma wielkiej myśli technicznej, bo ciągle operuje tymi samymi narzędziami. Strasznie to wszystko było powolne, oporne i dawało mało satysfakcji.
Po skończonej rozgrywce miałem (zresztą nie tylko ja) wrażenie, jakby gra nie była dotestowana do końca. Jakby gdzieś był pomysł, ale zabrakło bardzo precyzyjnego szlifu. Wrażenie potęguje też temat - a w zasadzie jego brak. Ptaki można byłoby zastąpić jeżami, statkami kosmicznymi, grzybami, lub figurami geometrycznymi. I wyszło by na to samo. Jasne - fajnie że włożono wysiłek w ciekawostki ornitologiczne, ale w mechanice rozgrywki nie ma to żadnego odzwierciedlenia. Jajka równie dobrze można byłoby zastąpić magicznymi pierścieniami i równie dobrze moglibyśmy karmić smoki. Irytował mnie też fakt, że działanie kart jest tak podobne. Gdzie tu piękna różnorodność z Terraformacji Marsa, czy Race for The Galaxy?
Podsumowując - Niestety dla mnie Wingspan okazał się co najwyżej średniakiem. Takie 6/10. Gdyby nie oryginalna tematyka i wykonanie - nie wiem, czy gra kogokolwiek by zainteresowała. Trochę taki casus Alien Artifacts. Dużo obietnic, ale rozgrywka losowa i mało epicka. Nie odmówię oczywiście partyjki w Wingspan, ale mając na półce RFTG, Jump Drive, 51 Stan MS, Everdell, City of Iron, czy wreszcie Terraformacje Marsa - ciężko mi będzie uzasadnić wybór Wingspan nad powyższymi tytułami. Bo zwyczajnie dają (dużo) więcej satysfakcji i sprawniej działają. Gier o budowaniu silniczka jest na rynku bardzo dużo i Wingspan na pewno nie wyróżnia się mechanicznie. Już wydane u nas Wioski Valerii, przynoszą więcej radochy. A sprzedałem je właśnie dlatego, że nie brakuje tytułów podobnych, a dużo lepszych.
Stegmaier i Hargrave nie spełnili obietnicy. Nie byłem "Na skrzydłach". Pozostałem nie wzruszony na ziemi. Tym niemniej - gra to doskonały prezent dla ornitologów i miłośników podglądania ptaków (jakkolwiek dwuznacznie by to nie brzmiało

)