Nie no rekord frekwencji to został co najwyżej wyrównany. Kiedyś w Gdyni - jeszcze w Caffe Anioł - też mieliśmy po 7-8 osób.
Ale bardzo fajnie, że tyle nowych osób się zjawiło, i to z takimi konkretnie sprecyzowanymi gustami i oczekiwaniami. Na pierwsze spotkanie myślę że fajne były te gry wieloosobowe, ale oczywiście teraz już spokojnie można umawiać się na inne tytuły. Gier nam zdecydowanie nie brakuje.
Dzisiaj równolegle rozpoczęliśmy boje w Europie, w różnych epokach czasowych. Piątka kolegów odpaliła Quartermaster General 1914, a ja z dwoma debiutantami -Pawłem i Bartkiem, po raz pierwszy zagraliśmy w Time of Crisis. Wrażenia mam pozytywne. Może bez wielkiego szału, ale myślę że gra jeszcze rozwinie przed nami swoje możliwości. Zagraliśmy w tzw. short game (do 40, zamiast 60 punktów), co nie tylko skróciło samą rozgrywkę, ale urwało znaczną część chyba najciekawszej late game, kiedy to wszyscy mają już spore możliwości i dużo się dzieje na planszy i nad stołem.
Gra z jednej strony ma proste zasady, z drugiej jest kilka drobnych szczegółów, o których trzeba pamiętać (w naszej rozgrywce zapomniałem m.in. o zmniejszaniu/zwiększaniu liczby wymaganych głosów w walce o fotel gubernatora przez każdy oddział stacjonujący w stolicy). Ogółem jednak system bardzo przystępny, mimo obecności kostek stosunkowo mało losowy, z potencjałem. Podoba mi się zarządzanie talią (bardzo adekwatny poziom cen kart do możliwości graczy, sposób cyrkulacji kart między ręką, stosem kart dostępnych i discardem), podobają mi się efekty kart, które ciekawie potrafią się kombować (w swojej turze w dowolnej kolejności wykorzystujemy punkty na akcje i efekty, więc można kilka ładnych zagrań złożyć). Bardzo fajny jest motyw z możliwością "wykrojenia" z cesarstwa swojego własnego państewka i ogłoszenie się pretendentem do tronu. Taki pretendent może być innym graczom przydatny, bo nieco spowalnia punktowo aktualnego cesarza, ale gdy ten się zmieni, to nagle dawny sojusznik stanie się wrogiem numer jeden (bo spowalnia też nowego cezara). Barbarzyńskie zastępy, wiszące jak miecz Damoklesa nad imperium, niespecjalnie dały się nam we znaki. Podobnie żetony motłochu miały w grze znaczenie marginalne, acz myślę, że pewnie zakończyliśmy grę w momencie, w którym te efekty zaczęłyby się dopiero kumulować i ważyć na wyniku.
Reasumując: gra jest ok, z nadziejami na więcej niż ok przy następnej rozgrywce (pełna gra do 60 pkt i cztery zamiast trzech osób). To powinny być dobrze spędzone 3-4 godziny.
Potem jeszcze kilka partyjek W1815 (w jednej Antoine z nieukrywaną radością przegrał sromotnie Anglikami pod Waterloo
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
) oraz Iron Curtain, na miłe zakończenie spotkania.
Mam nadzieję, że nowym kolegom podobały się zaproponowane tytuły i atmosfera spotkania.
Ja teraz jestem trochę uwiązany z Hannibalem, ale generalnie tez chętnie zagram w Sekigaharę, Combat Commandera, Holdfasta... Zresztą, w co ja chętnie nie zagram?
Zapraszam za tydzień we wtorek, tylko oczywiście tradycyjnie dajcie znać w poniedziałek (lub nawet we wtorek), żebyśmy wiedzieli jak się poustawiać, na kogo czekać, na kogo nie... itp.