Wczorajszy wieczór w Chwili należał do ciekawszych.
Umówieni z
Cinem, adikomem i l.a.d.'em usiedliśmy do
Trajana. Po tłumaczeniu zasad zaczęliśmy walkę o prymat w Rzymie. Każdy próbował tego nieco inaczej. Ja zdałem się na podboje militarne i łaski cesarza Trajana, który notorycznie dostarczał mi po 9 punktów zwycięstwa. Łukasz starał się każdym ruchem zdobywać prestiż i uznanie cesarza i dbał o to, by zawsze sprostać wymogom kapryśnego ludu Rzymu. Adam postawił na swoich budowniczych i rozwijanie swojej dzielnicy pięknymi budowlami. Cin poszedł ostro w karty kupców, starając się wysyłać jak najciekawsze towary za dalekie morza do barbarzyńskich krain. Ja też chyba najbardziej ze wszystkich starałem się przygotować na końcową audiencję u cesarza i zdobycie uznania w jego oczach przy pomocy dodatkowych zleceń, które zdobywaliśmy, wykazując się zdolnościami politycznymi w Senacie.
Wyniki: Łukasz 125, ja 124, Adam 96, Cin 86. Moje osobiste wrażenia? Ta gra jest regrywalna jak mało która, ma gigantyczny potencjał, setki dróg do zwycięstwa, jest skalowalna, klimatyczna, miodna, szybka, skomplikowana, trudna, ma proste zasady i wspaniałe mechanizmy. Jest najlepszym euro w jakie kiedykolwiek grałem. Chcę jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze. Warto dodać, że w totalnie debiutanckim gronie graliśmy równiutko 1h35min (nie licząc tłumaczenia zasad).
Kolejny tytuł, w dodatkowym towarzystwie
Atamana to
Genua. Dla mnie, Łukasza i Cina to był nowy tytuł. To ciekawa pozycja, szczególnie dobra dla osób lubiących nieco targowania, negocjacji, interakcji (niekoniecznie negatywnej). Ja i Łukasz staraliśmy się wykonać po trzy duże zlecenia, Cin robił wszystkiego po trochu - duże, małe, listy przewozowe, a Adam z Atamanem postawili na akty własności.
Wygrał Cin mając 560 dukatów, potem Adik z 550, Ataman z 530, ja z 465 i l.a.d. z 445 - czyli dokładnie odwróciła się drabinka z Trajana
Moje osobiste wrażenia? Gra jest pięknie wydana, ale nie jestem pewien, czy to tytuł dla mnie. Muszę dać jej szansę w domowym, nieco mniej geekowskim gronie - może wtedy rozwinie skrzydła?
Na sam koniec moja mała perełka, czyli
1655: Habemus Papam. Jest to gra licytacyjna z licytacją typu "zamkniętej dłoni", w której walczymy o głosy poparcia dla naszego kandydata podczas konklawe. To czteroosobowy tytuł i Adam opuścił nas przy tej partii. Walka o głosy była zażarta i bezpardonowa. Moje modlitwy do złotego cielca (karty Mazarin, pozwalające na koniec gry kupować taniej głosy za gotówkę) trwały przez całą grę. Ataman z kolei bez wahania postanowił oprzeć się na wsparciu francuskiego króla Ludwika, dzięki czemu finalnie dostał od niego 8 głosów na koniec gry. Marcin zdecydowanie postawił na francuskich kardynałów i różnorodność, a Łukasz pilnował balansu drogocennych kamieni i otrzymywanych kart akcji.
Finalnie Ataman zebrał 17 głosów, ja i Cin po 16 (mój kardynał był starszy), a Łukasz 15. Grą jestem cały czas zachwycony, jej eleganckim mechanizmem i wybornym, niebanalnym klimatem. Ale. Ale. Gram trzeci raz i trzeci raz wyniki są bardzo zbliżone. Czy to możliwe, że gra jest
overbalanced?
Bardzo pięknie dziękuję wszystkim za wczorajszy wieczór i mam nadzieję na kolejnego Trajana w najbliższym czasie!
Ciekaw jestem relacji z Republic of Rome ze stołu obok.