sqb1978 pisze:Powiedzenie "geeki znający dobrze język angielski" wcale nie implikuje, że tylko geeki znają angielski.
Nie pouczaj matematyka w kwestiach logiki, czy zależności
Doskonale znam różnicę między implikacją, a "wtedy i tylko wtedy, gdy"
Jednak skoro Pixa stwierdził, że tylko ta grupa Geeków znająca angielski byłaby w stanie zagrać w Mice and Mystics bez polskiego tłumaczenia, to ja przedstawiłem dwa inne przypadki, gdzie ludzie jednak mogli się zniechęcić i kupić wersję angielską gry, a może nawet inny tytuł, odchodząc zupełnie od pomysłu zakupu Myszy jako gry.
sqb1978 pisze:Jestem pewien, że wydawca jest równie zawiedziony przesuwającym się terminem co chętni na zakup gry.
Wyobrażasz sobie w biznesie podawanie późniejszego terminu dostępności na wypadek gdyby coś nie wyszło?
Biznesplan musi uwzględniać naprawdę wiele rzeczy, w tym również to, że inwestycja będzie miała bardziej oddalony termin zwrotu wpłaconej kwoty inwestycyjnej, czy przypadek, że w ogóle nie wyjdzie. W tym przypadku chyba się tak stało, bo nawet przedsprzedaż nie jest jakimś atrakcyjnym kąskiem, a na pewno nie w tym okresie, w jakim trwa.
sqb1978 pisze:Jedyny błąd wydawcy jest taki, że w ogóle podawali konkretny termin nie mogąc go zagwarantować. Ale przecież robili to w dobrej wierze.
Dobrymi chęciami piekło wybrukowane
A teraz tak na serio
To właśnie był ich błąd, choć w mojej opinii nie jedyny. Bo nie obiecuje się odpowiedniej kampanii, a potem daje się link do jednej wideorecenzji i jednej relacji z pierwszej rozgrywki. Jak na kampanię, to według mnie trochę mało, ale widocznie się nie znam. A co do dobrej woli, to pewnie taka była. Jednak mówię, wolę wiedzieć na czym stoję i być mile zaskoczony, niż myśleć, że wiem na czym stoję i być kilka razy niemile zaskoczony.
Pixa pisze:Nie tylko geeki, ale ile znasz osob, ktore ogladaja filmy w oryginale albo czytaja ksiazki po angielsku? Bo jak dla mnie tylko tego typu oosby moga zagrac z checia i przyjemnoscia w gre dosc mocno zalezna jezykowo.
Oj znalazło by się trochę tych osób. Choć z moim angielskim jest średnio (tak to już jest, jak się go nie używa przez długi czas), to jednak mam wśród znajomych ludzi, którzy czytają książki po angielsku, czy oglądają filmy amerykańskie w oryginale, bo jak sami stwierdzają "napisy zasłaniają im ekran", a dubbing/lektor "jest zawsze gorszy, niż głosy aktorów w oryginale". Nie wiem jak liczna jest ta grupa w Polsce, trudno mi też określić ile takich osób grałoby w gry planszowe.
Pixa pisze:Dodam jeszcze, ze pomimo tego, ze swietnie znam angielski, a w gry troche sie wkrecilem, to nie kupie w wersji angielskiej zadnej zaleznej jezykowo gry. Za duzo tytulow jest wydanych w rodzimym jezyku, ktorych nie mam kiedy ograc. To, ze zagram w M&M rok po ogolnoswiatowej premierze jakos mnie nie rusza.
Hmm...
Zobaczmy. Nie wiem jak to liczysz, ale wychodzą mi przynajmniej 2 lata
Zresztą ja na granie w gronie znajomych niestety mam głównie w święta... Zatem właśnie liczyłem, że okres świąteczny w grudniu przeznaczę na tą grę. A tak, to realna szansa na rozgrywkę przesunie mi się na marzec, może kwiecień.
Co do "płynnego tłumaczenia w locie":
Cóż, wszystko zależy jak ktoś ma opanowany angielski, sam mam w rodzinie jedną osobę, która na co dzień musi używać tego języka i nie ma z nim problemów. Zresztą, jak pisałem w poprzednim swoim poście, to mówiłem np. o rodzicach, którzy historię by przetłumaczyli wcześniej, aby ich pociechy mogły zająć się przeżywaniem przygody już w święta.